- Środowy półfinał był zachowawczy. Widzieliśmy typowy mecz walki, w którym oba zespoły nastawiały się na jedną decydującą akcję. Nie uznałbym jednak tego widowiska za nudne. Koneserzy mieli na co popatrzeć, bo obie drużyny bardzo dobrze realizowały taktykę. Holendrzy całkowicie wyłączyli z gry Lionella Messiego, zaś Argentyńczycy Arjena Robbena. Mimo to było trochę klarownych sytuacji - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Roman Kosecki.
Żadna z ekip nie zbliżyła się jednak do poziomu Niemców ze starcia z Brazylią. Czy to oznacza, że nasi zachodni sąsiedzi są murowanym faworytem finału? - Przekonamy się w niedzielę. Dopiero wtedy poznamy odpowiedź na pytanie, czy ekipa Joachima Loewa faktycznie jest poza zasięgiem, czy też po prostu zagrała jedno fenomenalne spotkanie i takiego nie zdoła już powtórzyć. Jakby nie patrzeć, trzeba jednak docenić klasę Niemców. Nie ma tam może gwiazd z absolutnego światowego topu, ale nie jest też tak, że w tym zespole wystarczy wyłączyć kluczowego gracza i po problemie. Brazylijczycy bardzo odczuli brak Neymara. Tymczasem gdyby w szeregach Niemców wyeliminować np. Miroslava Klose, to tak samo groźni są Mesut Oezil czy Thomas Mueller. Ponadto ta drużyna jest perfekcyjnie przygotowana pod względem kondycyjnym - dodał były reprezentant Polski.
[ad=rectangle]
Jakie są zatem szanse Argentyny? - Na pewno nie należy jej skreślać. Nie wiem jak zagrają Niemcy, lecz trudno uwierzyć, by po raz drugi z rzędu pokazali tak fenomenalną formę. Ona zresztą była też wynikiem słabej postawy Brazylii - stwierdził Kosecki.
Canarinhos tymczasem powalczą o 3. miejsce w pojedynku z Holandią. Trudno będzie podopiecznym Luiza Felipe Scolariego szybko wrócić do równowagi. - Klęska 1:7 to ogromna skaza na całym brazylijskim futbolu. Ona się będzie ciągnąć za drużyną jeszcze długo. Czy w sobotę Brazylijczyków stać na dobry wynik? Grają u siebie, a na kolejny blamaż absolutnie nie mogą sobie pozwolić, z drugiej strony Holendrzy mają świadomość jak krucha jest ich psychika. Trudno przewidzieć rezultat. Sporą rolę może odegrać zmęczenie, ono na pewno będzie już widoczne - zakończył.