Nadzieja polskiego narciarstwa pochodzi z Łodzi. "Sto procent zawdzięczam rodzicom"

Newspix / EXPA/ Erich Spiess / Na zdjęciu: Magdalena Łuczak
Newspix / EXPA/ Erich Spiess / Na zdjęciu: Magdalena Łuczak

Magdalena Łuczak zachwyciła świetnym występem na MŚ w gigancie. 19-latka zajęła 19. miejsce. Ogromną rolę w rozwoju zawodniczki odegrali rodzice. - To oni wszystko załatwiali, pokrywali wszelkie koszty - przyznała.

W tym artykule dowiesz się o:

To jedno z największych odkryć tej zimy. 19-letnia Magdalena Łuczak pozytywnie zaskoczyła kibiców na mistrzostwach świata w narciarstwie alpejskim. Zajęła 19. miejsce, a wśród uczestniczek ze swojego rocznika była druga. Jak to się stało, że pochodząca z Łodzi zawodniczka jest nadzieją polskiego narciarstwa?

Włoska szkoła

Już od samego początku ogromną rolę w karierze Magdaleny odgrywali jej mama i tata. Zabierali ją w góry od najmłodszych lat. - To wszystko zaczęło się od rodziców. Zabierali mnie i moją siostrę na narty od dziecka - wyjaśniła uczestniczka mistrzostw świata.

Później nadszedł czas na wyjazd do Włoch. Na Półwyspie Apenińskim chodziła do szkoły narciarskiej w Falcade. Tam trenowała pod czujnym okiem Eleny Valt, która później pracowała z zawodniczką także w kadrze juniorek.

ZOBACZ WIDEO: Sven Hannawald zadał pytanie Adamowi Małyszowi. Odpowiedź bezcenna!

- We Włoszech przyjęli nas wszyscy z otwartymi ramionami. Przez osiem lat jeździłam z trenerką, która później poszła ze mną do kadry. To była mała wioska, gdzie znajdował się ski college. Wszyscy po jakimś czasie mnie już tam znali i zaczęli traktować, jako swoją zawodniczkę - wspomniała narciarka swoje wyjazdy.

- Codziennie wychodziliśmy na różne górki w okolicy, dookoła było naprawdę mnóstwo tras. Trafiłam tam, jak byłam jeszcze malutka. Takiego dziecka nie można zamęczyć treningami na tyczkach, zawodami. Robiliśmy wiele innych rzeczy, delikatny snowpark, żeby to narciarstwo było urozmaicone. To trochę coś innego niż polska myśl szkoleniowa. Trudno powiedzieć, która jest lepsza, ale ja trafiłam do Włoch i jestem wdzięczna wszystkim, którzy mnie uczyli - dodała zawodniczka.

Wsparcie rodziców

Ogromną rolę na tych wyjazdach pełniła mama Magdaleny. Towarzyszyła córkom we Włoszech, a także dbała o to, żeby dzieci nie zaniedbały szkoły. Siostry spędzały poza granicami kraju kilka miesięcy, a później wracały do Łodzi i nadrabiały zaległości.

- W sumie nigdy nie wyjechałam na stałe. Cały czas przecież mieszkam w Łodzi. Najpierw jeździłam w Zakopanem i później zaczęły się wycieczki na lodowce. Następnie wybieraliśmy się do Włoch na 2-3 miesiące w okresie jesienno-zimowym. Szkołę zawsze robiłam w Łodzi. Rodzice starali się spędzać też jak najwięcej czasu z nami w domu - opowiedziała Łuczak.

Czy miała problemy z połączeniem narciarstwa z nauką? - We wszystkich szkołach nauczyciele szli mi na rękę. Przesyłali mi materiały, które musiałam nadrobić. W podstawówce i gimnazjum wszystkiego pilnowała moja mama. W liceum miałam już półindywidualny tok nauczenia, kiedy wracałam do Łodzi to nauczyciele indywidualnie nadrabiali to, na czym mnie nie było - przyznała zawodniczka.

- Moja siostra jeździła jeszcze wtedy, kiedy byłyśmy mniejsze. Wtedy do Włoch podróżowałyśmy z mamą, a później, gdy już miałyśmy więcej lat, to mama spędzała trochę mniej czasu z nami. Całą podstawówkę i gimnazjum oko na nas mieli rodzice. Tata więcej z Polski, a mama jeździła do Włoch i pilnowała nas z nauką - dodała.

Rodzice pełnili ogromną rolę także w finansowaniu zawodniczki. Przez długi czas trudno było w Polsce znaleźć sponsora, który chciałby dawać fundusze na narciarstwo alpejskie. Tę prawidłowość mogą dopiero zmienić niedawne sukcesy Maryny Gąsienicy-Daniel, a także samej Magdaleny Łuczak.

- Do czasu, kiedy trafiłam do kadry przed kilkoma laty, wszystkim zajmowali się mama i tata. To oni wszystko załatwiali, pokrywali wszelkie koszty. Sto procent zawdzięczam rodzicom. Teraz mam jednego sponsora, jest nim firma Nowy Ład - wyjaśniła Łuczak.

Kontuzja zawodniczki i przełomowy sezon

Rozwijającą się karierę zawodniczki przerwała kontuzja. Magdalena Łuczak straciła cały poprzedni sezon ze względu na uraz kręgosłupa.

- Przez kontuzję wróciłam do domu. Byłam wtedy w klasie maturalnej i skupiłam się bardziej na nauce, na rehabilitacji. Miałam uraz kręgosłupa, więc niewiele mogłam zrobić, żeby tę rehabilitację przyspieszyć. Chodziłam do szkoły. Zawsze w zimie nie było mnie w Polsce, a to był w sumie pierwszy rok, który mogłam spędzić ze znajomymi i z rodziną. Miałam czas się uspokoić i odpocząć od narciarstwa. Na koniec okazało się, że to nie było dla mnie takie złe - podsumowała Łuczak.

Po kontuzji wróciła w wielkim stylu. Ten sezon jest dla niej przełomowy. Już przed mistrzostwami świata zanotowała kilka świetnych występów. Uplasowała się m.in. w czołowej dziesiątce zawodów Pucharu Europy, który jest zapleczem Pucharu Świata.

- Na pewno to jakiegoś rodzaju przełom. W poprzednim sezonie miałam kontuzję, a we wcześniejszych latach cały czas robiłam o jeden krok do przodu. Z roku na rok się rozwijam, ale faktycznie w tym roku dość szybko to poszło - przyznała narciarka.

Polka świetnie zaprezentowała się także podczas tegorocznych mistrzostw świata w Cortinie d’Ampezzo. Nasza reprezentantka jechała z 39. numerem startowym, po pierwszym przejeździe zajmowała 25. lokatę. W drugim jeszcze tę pozycję poprawiła. Przez chwilę była liderką, wyprzedziła kilka wyżej rozstawionych zawodniczek, co dało jej ostatecznie 19. miejsce.

- Przed pierwszym przejazdem wiedziałam, że jak zaprezentuję się dobrze, to mam szansę wejść w trzydziestkę, a w drugim mogę przesunąć się choć trochę do góry. Może 19. miejsca nie oczekiwałam, ale podobnego wyniku owszem - odparła zawodniczka.

Najważniejsze zawody w tym sezonie jednak są jeszcze przed Łuczak. Polka na początku marca wystartuje w mistrzostwach świata juniorek w Bansku. Apetyt na dobry rezultat rozbudził znakomity występ w MŚ Cortinie d’Ampezzo. Tam wśród zawodniczek ze swojego rocznika przegrała tylko z należącą do światowej czołówki Alice Robinson, która wygrywała już nawet zawody Pucharu Świata.

- Ja na wszystkie zawody mam podobne cele, nie nastawiam się na konkretne lokaty. Wiem, że jestem w stanie jechać na naprawdę świetne miejsca. Będę losowana w pierwszej grupie i miała dobrą trasę. Skupię się na tym, żeby zaprezentować się jak najlepiej w poszczególnych przejazdach i zobaczymy, jakie miejsce to da - zakończyła Łuczak.

Czytaj więcej:
Jeden z największych talentów w polskich skokach wreszcie się przełamał. "Już wiem, gdzie tkwi błąd"
Maciej Kot zyskał lekkość. "Niektórzy zwątpili w moją motywację"

Źródło artykułu: