Zainteresowanie Pucharem Kontynentalnym w weekend sięgnęło zenitu. Oba konkursy wygrali Polacy. Sobotni - Stefan Hula, niedzielny Tomasz Pilch. Każdego dnia cała czwórka Polaków plasowała się w pierwszej dziesiątce.
Obsada konkursu, jak to w drugiej lidze w skokach, nie była mocna, ale na starcie stało kilku solidnych zawodników z dużym doświadczeniem w PŚ. Wśród nich utalentowany Austriak Markus Schiffner i Japończyk Junshiro Kobayashi, czwarty zawodnik Turnieju Czterech Skoczni z roku 2018.
- Cały weekend można nazwać przełamaniem. Wszystkie skoki były równe i na dobrym poziomie. Jestem z tego naprawdę zadowolony - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty Tomasz Pilch, zwycięzca niedzielnego konkursu w Brotterode.
ZOBACZ WIDEO: PŚ w Zakopanem. Były skoczek ujawnił, co powinien zrobić Andrzej Stękała. "To jest na głowie zawodnika"
Dzięki startowi w Niemczech siostrzeniec Adama Małysza zdefiniował kłopot, przez który wcześniej nie mógł się odblokować.
- Okazało się, że największym problemem była jednak głowa. Sam od siebie za dużo wymagałem. To błąd. Teraz nie było presji, pojechałem na luzie. Wiedziałem, że to końcówka sezonu, więc niczym się nie przejmowałem. Chciałem skakać tak, jak na treningach. I to zadziałało - cieszy się Pilch.
I dodaje, że potrzebował dobrych skoków nie tylko na treningu, ale także w konkursie. Zaznacza, że teraz "głowa powinna już puścić".
- Wiem, jak do tego podchodzić - deklaruje 20-latek.
Spore znaczenie w poprawie dyspozycji miał trening w Szczyrku, który skoczkowie odbyli przed wyjazdem do Brotterode.
- Popoprawialiśmy błędy i myślę, że każdy podszedł do swoich skoków na luzie. Dzięki temu wszystko zaczęło się układać - podkreśla Pilch.
Zawody PK w Renie, które zaplanowano na dni 6-7 marca odwołano. Jeśli Pilch nie wystartuje w konkursach Pucharu Świata, kolejne starty w ramach "drugiej ligi" skoczków zaliczy 13-14 marca w Zakopanem, a następne tydzień później w Czajkowskim.