Brazylijki prowadzone przez Paulo Bassula prowadziły już w pewnym momencie czwartej kwarty 55:49, ale ostatecznie świetna postawa Koreanek w końcówce tej partii sprawiła, że po 40 minutach gry był remis po 55. W dogrywce zdecydowanie lepsze okazały się podopieczne Jung Duk Hwa, które ostatecznie wygrały to spotkanie 68:62. - W ostatniej kwarcie oraz dogrywce wzmocniliśmy strefę obronną. To był ciężki mecz, ale wygraliśmy - mówił po spotkaniu szkoleniowiec zwyciężczyń.
Koszykarki rodem z Ameryki Południowej miały olbrzymie problemy w grze ofensywnej. Trafiły one zaledwie 6 z 22 rzutów za 3 punkty. Nie wykorzystały one jednak swojej przewagi pod koszem. Warto dodać, że Brazylijki zebrały aż 53 piłki (15 w ataku i 38 w obronie), zaś przeciwniczki zebrały zaledwie 31 piłek. Kluczem do sukcesu była jednak żelazna defensywa Koreanek. - Ciężko pracowaliśmy w obronie - powiedział Duk Hwa.
"Amazonki" schodziły z parkietu ze spuszczonymi głowami. I trudno się dziwić skoro jeszcze kilka minut przed końcem czwartej odsłony wydawało się, że to one zapiszą na swoje konto pierwszą wygraną. - Przegraliśmy spotkanie w ciągu dwóch minut czwartej kwarty - mówił Bassul.
Co prawda Brazylijki w rzeczywistości przegrały mecz w dogrywce, ale wydarzenia, które miały miejsce kilka minut wcześniej zbiły zawodniczki z tropu. Brązowe medalistki igrzysk olimpijskich z Sydney nie zdołały się podnieść po tak ciężkim ciosie i w dogrywce były tylko cieniem Koreanek. - Byliśmy zbyt skoncentrowani na grze w obronie i zapomnieliśmy o ataku. Powinniśmy zachować większą równowagę - stwierdził szkoleniowiec zawodniczek z "kraju kawy".