Brazylia w światowej siatkówce dominuje od wielu lat - w tym czasie podopieczni Bernardo Rezende wygrali między innymi mistrzostwa świata, czy igrzyska olimpijskie. Dominacja Cannarinhos została przerwana dopiero w tym roku - w półfinale Ligi Światowej, grając na własnym boisku, Brazylijczycy przegrali ze Stanami Zjednoczonymi, a dzień później ulegli Rosji i zabrakło ich na podium. Po tym turnieju, ekipa Bernardo Rezende straciła trochę pewności siebie, co było widać w ich grze, i o czym mówili też sami zawodnicy - w fazie grupowej Igrzysk Olimpijskich Brazylijczycy ulegli Rosji, co więcej w tym meczu przegrywali nawet sety, w których prowadzili już kilkoma punktami. Potem jednak do gry wrócił Giba (zmagający się z kontuzją prawego barku), a Cannarinhos wygrali z Polską i jakby odżyli. Bernardo Rezende znów mówi o złocie, a nie "tylko" o medalu.
Chińczycy natomiast do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie przygotowywali się od kilku lat, ale mimo tego trudno ich zaliczyć do światowej czołówki. Gospodarze olimpijskiego turnieju z trudem awansowali do ćwierćfinału Igrzysk - Wenezuelę i Japonię pokonali dopiero po tie-breaku. W tych dwóch spotkaniach Chińczycy wykazali się ogromną determinacją i wolą walki, ale żeby pokonać takie zespoły, jak Stany Zjednoczone, czy Bułgaria cały czas brakuje im umiejętności i doświadczenia. Owszem graczy zza Wielkiego Muru na pewno stać na wygranie seta, czy dwóch z wyżej notowanymi rywalami, ale nawet grając na swoim optymalnym poziomie mają minimalne szanse na pokonanie takiego zespołu, jak Brazylia.
W meczu przeciwko ekipie Cannarinhos, Chińczyków z pewnością będzie dopingować spora liczba kibiców i choćby dlatego podopieczni trenera Jianan Zhou zrobią wszystko by pokonać Brazylijczyków. Szansę na zwycięstwo mają jednak niewielkie, co nie oznacza, że w tym meczu nie będzie żadnych emocji.
Spotkanie Brazylia - Chiny rozegrane zostanie w środę o godzinie 14 czasu polskiego.