Wielkie show Redeem Teamu, czyli Igrzyska Olimpijskie w pigułce

Reprezentacja Stanów Zjednoczonych od samego początku turnieju olimpijskiego grała fantastycznie. Dopiero w finale zmierzyli się z równorzędnym przeciwnikiem. Hiszpanie wyciągnęli wnioski z klęski w fazie grupowej, z ekipą Mike'a Krzyzewskiego i zagrali świetnie, ale to było za mało. Na olimpiadzie nie było zbyt wiele niespodzianek, ale za to były wielkie emocje.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Redeem Team: Mission Complete

W turnieju olimpijskim triumfowała ekipa Stanów Zjednoczonych. Po ośmiu latach w końcu reprezentacja tego kraju stanęła na najwyższym stopniu podium tak wielkiej imprezy.

Trenerem Amerykanów jest Mike Krzyzewski, który do tej pory zajmował się szkoleniem przyszłych talentów na Uniwersytecie Duke, w którym to także występuje Polak - Olek Czyż.

Coach K. jak popularnie mówi się Krzyzewskim za oceanem skompletował niezwykle silny skład. Niektórzy zarzucali mu, że wziął zbyt wielu graczy obwodowych, że pod koszem jest duża luka, że w grze "fibowskiej" jego zespół się nie odnajdzie. Tymczasem Redeem Team - to zaś popularna nazwa tej drużyny, zagrał fenomenalnie.

To było fantastyczne show w ich wykonaniu. Koszykarze, którzy na co dzień występują w NBA nie oszczędzali sił - grali najlepiej jak potrafili w niemal każdym spotkaniu. Wygrywali bez najmniejszych problemów. Każdy mecz wyglądał niczym hollywoodzki film pełen efektów specjalnych.

Już na samym starcie turnieju dali oni sygnał, że nie zamierzają potraktować tej imprezy ulgowo. Przekonali się o tym Grecy (wicemistrzowie świata) oraz Hiszpanie (mistrzowie świata). Fazę grupową Amerykanie zakończyli - jako jedyni - bez porażki. W ćwierćfinale zmierzyli się oni z Australią. Mistrzowie Oceanii nie byli w stanie zagrać tak dobrze jak w meczu przygotowującym do IO. Podopieczni Krzyzewskiego urządzili sobie prawdziwy festiwal strzelecki. 116 punktów w 40 minut to nie lada wyczyn zważywszy na fakt, że w NBA, gdzie gra się 48 minut są świetnym rezultatem. W półfinale reprezentanci Stanów Zjednoczonych napotkali już zdecydowanie większą przeszkodę - Argentyńczyków. Jednak bardzo szybko kontuzję odniósł Emmanuel Ginobili, a jego brak był bardzo widoczny na parkiecie. Do pewnego momentu pojedynek był ciekawy, ale w miarę upływu czasu Dwyane Wade i spółka odjeżdżali swojemu rywalowi. I w końcu nadszedł wielki finał.

To było niesamowite spotkanie. Obfitowało w wiele znakomitych zagrań. Na placu gry sama "śmietanka", czyli najlepsi gracze z Europy vs najlepsi gracze z USA. Kto by się spodziewał, że po tak sromotnej porażce - 82:119, Hiszpanie będą w stanie nawiązać równorzędną walkę. Będą w stanie zagrać tak fantastycznie, nawet bez Jose Manuela Calderona, którego zastępował Ricky Rubio. Popis swoich umiejętności dał Rudy Fernandez - w szczególności olbrzymie wrażenie na kibicach, trenerach, ekspertach zrobił jego kapitalny wsad. Ale na Kobe'ego Bryanta, Wade'a i resztę Redeem Teamu nie było mocnych. Wygrali oni zasłużenie, w wielkim stylu 118:107. Ten mecz został okrzyknięty przez wielu jednym z najlepszych finałów w tak prestiżowej imprezie.

Olimpiada bez czarnego konia

Chorwacja - "Czarnym koniem" tej imprezy mieli być Chorwaci, którzy w turnieju eliminacyjnym do igrzysk prezentowali się bardzo dobrze. Jednak Jasmin Repesa nie dysponował tak świetnymi zawodnikami jak Hiszpania, USA, Argentyna czy Litwa. Początek jednak był udany, ale mówi się, że nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. W tym wypadku finisz był słaby, wręcz fatalny. Z meczu na mecz z drużyny robiły się indywidualne jednostki biegające po parkiecie. Na dodatek urazy reprezentantów Hrvatskiej wpływały negatywnie na pozostałych koszykarzy.

Australia - Jeśli już szukać owego "czarnego konia" to można powiedzieć, iż była nim Australia. Co prawda nie zaszła ona zbyt daleko, ale mimo wszystko mistrzowie Oceanii pozbierali się po falstarcie. Podobnie było z Andrew Bogutem - pierwsze spotkania tego zawodnika były słabe, ale już w najważniejszych meczach pokazywał wszystko to co w nim najlepsze.

In minus

Rosja: Chyba nikt nie spodziewał się tak fatalnego występu mistrzów Europy. David Blatt miał do dyspozycji kilku naprawdę wartościowych graczy, ale to było za mało. Zaledwie 1 zwycięstwo i 5 porażek - to bilans Rosjan. Podopieczni izraelskiego szkoleniowca załamali się po przegranym spotkaniu z Litwą. Wówczas spisali się jednak bardzo dobrze, ale rywale po prostu byli silniejsi. Mieli bowiem bardziej wyrównany skład, a co za tym idzie możliwość szerszej rotacji. Jedynie Iran nie zdołał sprostać wymaganiom Kirilenki i spółki.

Co za forma

Dwyane Wade pokazał, że jest graczem najwyższej, światowej klasy. Amerykanin, który na co dzień broni barw Miami Heat zagrał fenomenalny turniej. Był najlepszym strzelcem swojej drużyny. Wydawało się, że kontuzja, która go trapiła jakiś czas temu uniemożliwi mu tak świetne występy, tymczasem on zaskoczył wszystkich swoją niesamowitą skutecznością w ataku - w ośmiu spotkaniach na Igrzyskach Olimpijskich zdobył aż 128 oczek - średnio 16 punktów na mecz.

Młode wilki

Ricky Rubio to jeden z największych talentów światowego basketu. Przekonali się o tym także Amerykanie. W finałowym spotkaniu na parkiecie przebywał przez niespełna 29 minut. W tym czasie zdobył 6 punktów, 6 zbiórek, 3 asysty i 3 przechwyty, a warto przypomnieć, że ma on zaledwie niespełna 18-lat. Niesamowita szybkość, świetna gra w obronie oraz niesamowite wyczucie piłki charakteryzuje tego młodego koszykarza. W NBA już o nim mówią, ale on póki co chce zostać w Badalonie, by móc grać w tamtejszym Joventucie.

Rudy Fernandez niebawem zadebiutuje w najlepszej lidze świata. Przez kilka sezonów był wielką gwiazdą triumfatorów ostatniej edycji Pucharu ULEB. Kiedy ma dzień trafia wszystko, kiedy go nie ma i tak zdobywa wiele punktów. Niezwykle chimeryczny zawodnik, ale w meczu finałowym przeciwko USA zagrał koncertowo. W nieco ponad 17 minut, zdobył 22 punkty. Jego kapitalny wsad z całą pewnością nie raz jeszcze będzie pokazywany w telewizji.

Patrick Mills, który na olimpiadzie reprezentował Australię także zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Niesamowicie szybki zawodnik, który podobnie jak Rubio pełni funkcję rozgrywającego. Filigranowy playmaker jest graczem "pierwszej piątki" zespołu ligi NCAA - Saint Mary.

I na koniec...

...garść statystyk.

Najlepszym strzelcem tego turnieju został Pau Gasol. Środkowy reprezentacji Hiszpanii notował średnio aż 19,6 punktu i wyprzedził o 0,6 oczka Yao Minga.

Pod tablicami równych sobie nie miał koszykarz z Iranu - Hamed Ehadadi. Imprezę tą zakończył ze średnią ilością zbiórek na poziomie 11,2. Drugie miejsce przypadło Dirkowi Nowitzkiemu - 8,4.

Najlepiej podawał Sarunas Jasikevicius. Rozgrywający reprezentacji Litwy potwierdził tym samym, że jest nie tylko świetnym strzelcem, ale i podającym. Na olimpiadzie notował 5,3 asysty. Kolejne pozycje zajęli: John Robert Holden, Pablo Prigioni i Chris Paul.

Najlepszym blokującym został nie kto inny jak Hamed Ehadadi. W pięciu spotkaniach, w których wystąpił zastopował rzut rywala 13-krotnie - 2,6 na mecz. Druga lokata przypadła Andrei'owi Kirilence - 2,2.

Najlepszym "złodziejem" piłek zostali ex aequo Pablo Prigioni oraz Andrei Kirilenko - 2,6 przechwytu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×