Odpowiada na zarzut o "oszustwo". Polka ujawniła kulisy

Newspix / Na zdjęciu: Anna Maliszewska
Newspix / Na zdjęciu: Anna Maliszewska

- Był to wycelowany we mnie atak - przekonuje Anna Maliszewska, odnosząc się zarzutów Polskiego Związku Pięcioboju Nowoczesnego. Olimpijka przedstawia swoją wersję wydarzeń historii, która doprowadziła do zawieszenie jej przez działaczy.

W tym artykule dowiesz się o:

- Zwykłe oszustwo - tak Polski Związek Pięcioboju Nowoczesnego, słowami dyrektora Stanisława Pytela, określił postawę reprezentantki Polski i olimpijki Anny Maliszewskiej, skreślając jej nazwisko z listy zawodników kadry narodowej.

Wszystko wprawdzie działo się w lutym 2022 roku, jednak sprawa ciągnie się do dziś.

Zawodniczka wróciła do niej po igrzyskach w Paryżu, gdy w długim wpisie w swoich mediach społecznościowych opisała, jak miała być i jest traktowana przez działaczy. Maliszewska twierdziła, że przez ostatnie lata związek rzucał jej kłody pod nogi. Dlaczego? Jak twierdzi, za mówienie głośno o błędach i stanie w opozycji do rządzących.

Gdy zapytaliśmy PZPNow o powody zawieszenie Maliszewskiej w lutym 2022 roku, otrzymaliśmy odpowiedź od dyrektora sportowego związku.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Brutalnie przerwał zabawę. Od razu wyleciał z boiska

"Anna Maliszewska ze swym partnerem (Sebastianem Stasiakiem) w roku 2022 nie wystartowali w zawodach krajowych w pięcioboju nowoczesnym w terminie 18-20.02.2022, ujętych w programie szkolenia kadry narodowej seniorów podając powód, że w tym w okresie przebywają na samodzielnie nałożonej kwarantannie (koronawirus - dodane przez redakcję). Wyjaśnienie zostało zaakceptowane przez trenera kadry seniorów" - czytamy.

"Okazało się jednak, że w dniu 19.02.2022 zawodnicy wystartowali w zawodach lekkoatletycznych w Toruniu (mistrzostwa Polski). Biorąc pod uwagę, że taka postawa (zwykłe oszustwo) nie licuje z etyką zawodników kadry narodowej i olimpijczyków zarząd PZPNow podjął decyzję o skreśleniu z listy zawodników kadry narodowej Anny Maliszewskiej i Sebastiana Stasiaka i skierował tę sprawę do Komisji Dyscyplinarnej PZPNow (03.04.2022) - przekazano.

W skrócie: Maliszewska i Stasiak odmówili występu na zawodach Pucharu Polski w Drzonkowie rozpoczynających się w dniu 18 lutego, tłumacząc się kwarantanną, a już dzień później zawodniczka pojawiła się na starcie Halowych Mistrzostw Polski w lekkoatletyce w biegu na 3000 metrów.

W efekcie Komisja Dyscyplinarna PZPNow zawiesiła Maliszewską i Stasiaka na pół roku. Dopiero po interwencji trenera kadry Marcina Hrobacza karę skrócono i ostatecznie obowiązywała ona przez miesiąc.

Jako że związek użył w stosunku do zawodniczki słowa "oszustwo", postanowiliśmy uzyskać jej wersję wydarzeń.

Anna Maliszewska wysłała nam swoje oświadczenie, w którym odnosi się do wszystkich zarzutów Polskiego Związku Pięcioboju Nowoczesnego. Jak zaznaczyła, "przedstawia wyłącznie fakty", pomijając kwestie zakulisowe. Poniżej przedstawiamy je w całości (pisownia oryginalna).

Oświadczenie Anny Maliszewskiej:

"Przede wszystkim jestem bardzo mocno zaskoczona faktem, że pan dyrektor sportowy wysuwa w moją stronę oskarżenia o kłamstwa pomimo tego, że fakty dotyczące opisywanej sytuacji zawarłam w piśmie do związku 2 lata temu i miał on możliwość się z nimi zapoznać. Ponadto posuwa się on do stwierdzenia, że byłam zawieszona w prawach zawodnika, choć decyzja wydana przez Komisję Dyscyplinarną związku została w całości anulowana. Postępując w ten sposób Pan Pytel stosuje standardy, które panowały w epoce, gdy obejmował stanowisko w PZPNow w 1982 roku. Do dzisiaj także nie otrzymałam odpowiedzi od związku na moje odwołanie, co stanowi dobre świadectwo tego, jak PZPNow traktuje prawo, według którego powinien działać.

Zarzut dyrektora sportowego może odnosić się tylko i wyłącznie do oświadczenia wystosowanego przeze mnie do trenera kadry, które było podstawą do wszczęcia przeciwko mnie postępowania przez Komisję Dyscyplinarną w składzie: Tomasz Jankowiak, Edyta Małoszyc oraz Krzysztof Gawlikowski.

W rzeczonym oświadczeniu przekazałam zgodnie z prawdą, że w dniach 16-19.02.2022 r. przebywałam na kwarantannie. Miała ona miejsce w związku z zachorowaniem na koronawirusa członka mojej rodziny. Dysponuję zarówno wynikiem PCR zarażonego, jak i potwierdzeniem mojego dokładnego miejsca pobytu w tamtym czasie (historia wpisów dla Polskiej Agencji Antydopingowej, który musiałam wtedy regularnie podawać ze względu na przynależność do systemu ADAMS). W sobotę rano (19.02.2022 r.) wykonałam testy COVID-19. Po uzyskaniu negatywnego wyniku, a także w obliczu faktu, że od piątkowego wieczoru nie miałam już kontaktu z chorą osobą, zadecydowałam o zakończeniu izolacji.

Wszystkie te informacje wraz z wynikiem badania PCR zostały przedstawione przez mojego adwokata w odwołaniu.

Szokuje mnie zatem sformułowanie wystosowane przedwczoraj przez Pana Pytla. W związku z tym będę zmuszona przeanalizować tę sytuację z prawnikiem i podjąć ewentualne działania. Wysunięty zarzut stawia mnie w niekorzystnym świetle przed moimi przełożonymi, sponsorami oraz całym środowiskiem sportowym. Być może ocena powyższych działań przez niezawisły organ pokaże działaczom, że muszą być gotowi ponosić konsekwencje swojego postępowania.

Odniosę się także do faktu niewystartowania we wspomnianych przez dyrektora zawodach - choć pragnę zaznaczyć (o czym chyba zapomina pan dyrektor), że sam fakt niewystartowania w zawodach nie był przedmiotem postępowania prowadzonego przez Komisję Dyscyplinarną.
Kontakt z osobą zakażoną wykluczył mnie z możliwości udziału we wspomnianych zawodach ze względu na "kwestionariusz sanitarny uczestnika zawodów", którego wypełnienie, pod groźbą odpowiedzialności karnej (sic!) warunkowało udział w imprezie. Oświadczenie w kwestionariuszu, że w okresie 14 dni miało się kontakt z osobą zakażoną wykluczało udział w zawodach organizowanych przez związek. Natomiast nie chcąc tracić okazji do współzawodnictwa, wzięłam udział w sobotę wieczorem 19.02.2022 r. w zawodach w Toruniu, do startu w których warunki spełniałam.

Szkoda także, że dyrektor sportowy nie odniósł się także do innych, mniej wygodnych kwestii związanych ze sprawą mojego zawieszenia. Choć błędów formalnych było więcej, przytoczę te najważniejsze:

- Po pierwsze, w trakcie prowadzonego przez Komisję Dyscyplinarną postępowania nie zostałam przesłuchana, choć równolegle przed Komisją swoją wersję wydarzeń mogli przedstawić zarówno Trener Kadry, jak i Dyrektor Sportowy - pan Stanisław Pytel. O toczącym się postępowaniu, którego absolutnie się nie spodziewałam, nie zostałam w ogóle poinformowana - dopiero po jego zakończeniu do mojego klubu przyszła wiadomość o decyzji podjętej przez komisję - 6 miesięcy zawieszenia w prawach zawodnika. Odebrano mi w ten sposób fundamentalne prawo do obrony i domniemanie niewinności.

- Powyższą wiadomość otrzymała w tym samym czasie cała grupa odbiorców, włączając Ministerstwo Sportu czy - przede wszystkim - Centralny Wojskowy Zespół Sportowy. Związek bardzo dobrze wiedział, że taka decyzja oznacza automatyczne zwolnienie ze służby w Centralnym Wojskowym Zespole Sportowym i w mojej ocenie była to główna motywacja wydania takiej decyzji.

- Komisja nie oparła się w swoim werdykcie na zapisy regulaminu dyscyplinarnego, choć Ustawa o Sporcie wyraźnie wymaga od każdego Polskiego Związku Sportowego opublikowania takiego regulaminu. Ustawa mówi też, że odpowiedzialność dyscyplinarna zawodnika PZS jest realizowana na zasadach określonych właśnie w regulaminie dyscyplinarnym. W trakcie mojego postępowania taki regulamin nie był dostępny na stronie PZPNow, a mój adwokat kilkukrotnie, niestety bezskutecznie wnioskował o taki dokument bezpośrednio w biurze związku. Co ciekawe, regulamin pojawił się ostatecznie na stronie związku... ponad rok później, w listopadzie 2023 roku. Jest datowany na 2013 rok, choć bez jakichkolwiek podpisów czy informacji, przez które Walne Zgromadzenie Delegatów został uchwalony.

Pozwala to poddać w głęboką wątpliwość fakt, czy w ogóle istniał w trakcie mojego postępowania. A wiąże się to z bardzo poważnymi konsekwencjami - w otrzymanym piśmie nie zostałam na przykład poinformowana o możliwości odwołania od zawieszenia, a także jego trybie i terminach, w których mogę je wnieść. Pozbawiono mnie też na przykład możliwości zawieszenia wykonania orzeczenia do czasu rozpatrzenia mojego odwołania.

W obliczu przedstawionych faktów pozostawiam państwu ocenę, jaki był prawdziwy motyw tego całego zamieszania. Nawet w obliczu anulowania decyzji, nikt nie odda mi straconych tygodni, a także kosztu psychicznego tej całej sytuacji. W sezonie 2022 nie wróciłam już na satysfakcjonujący mnie poziom (choć i tak wystarczyło to do zdobycia kolejnego, 7. tytułu
Mistrzyni Polski seniorek). PZPNow zrealizował zatem swój cel, jakim był atak na moją osobę.

Tym bardziej absurdalny jest fakt, że dyrektor sportowy wytyka mi w wywiadzie słabsze starty na arenie międzynarodowej właśnie 2022 roku, tuż po anulowaniu zawieszenia. Rzeczywiście, ten rok był dla mnie sportowo zdecydowanie najsłabszy w całym cyklu olimpijskim, co tylko potwierdza fakt, jak dużą szkodę mi wyrządzono. Dyrektor Sportowy wykazuje w ten sposób totalny brak zrozumienia dla całej sytuacji i jakiegokolwiek poczucia winy. Pomija wpływ ponad miesięcznej walki o odwołanie się od decyzji, stracony czas, który powinnam przeznaczyć na trening oraz nerwy towarzyszące całej sytuacji. Pragnę zaznaczyć, że żaden z działaczy za jawne łamanie zapisów Ustawy o Sporcie i statutu związku nie poniósł konsekwencji wymienionej sytuacji.

Chciałabym także odnieść się także do pozostałych wątków z wypowiedzi dyrektora sportowego. Choć pan Stanisław Pytel umiejętnie pominął najbardziej niewygodne kwestie, które publicznie wypunktowałam przed kilkoma tygodniami, to nawet w tych, do których zdecydował się odnieść, zataił pewne fakty bądź nawet celowo je przeinaczył.

Dyrektor sportowy konsekwentnie obstaje przy stanowisku, że akredytacje na igrzyska mogą otrzymać wyłącznie trenerzy kadrowi. Jest to nieprawda, ponieważ w wielu dyscyplinach Polacy mogli w Paryżu mieć ze sobą swoich trenerów klubowych. Wspomniana polityka powoływania na Igrzyska wyłącznie trenerów kadrowych jest wewnętrzną decyzją PZPNow., którą to związek konsekwentnie realizuje od... kilkudziesięciu lat i uparcie nie chce jej zmienić.

Pan dyrektor przemilczał też fakt, że powoływani każdorazowo na IO trenerzy kadrowi są jednocześnie trenerami klubowymi albo nieformalnie współpracującymi z pozostałymi członkami kadry. W konsekwencji w Paryżu, podobnie jak w Tokio w 2021 i w Rio w 2016 roku tylko ja (lub zawodnicy z mojego klubu) nie miałam obok siebie trenera, pracującego ze mną regularnie. Ponieważ Paryż był moimi trzecimi igrzyskami, znałam już politykę związku dotyczącą akredytacji trenerskich i chciałam skorzystać z alternatywy.

Kluczowe jest to, że w Paryżu, oprócz trenerów ze wspomnianą pełnoprawną akredytacją, upoważniającą m.in. do spania w wiosce olimpijskiej, istniała także możliwość wyrobienia tzw. akredytacji P - dla trenerów dodatkowych i osób współpracujących. Osoby te mogły być obecne na treningach przed startem, jak i w trakcie rozgrzewki w dniu zawodów. Prosiłam o wyrobienie właśnie tych akredytacji dla moich dwóch trenerów konkurencji technicznych, deklarując jednocześnie chęć poniesienia wszelkich kosztów związanych z ich wyjazdem do Paryża. Zgodnie z zasadami Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego przysługiwało naszej dyscyplinie aż 5 takich akredytacji. Władze związku nie skorzystały z ani jednej.

Mogło to być skutkiem braku znajomości przepisów, braku znajomości języka angielskiego (przepisy dotyczące akredytacji nie są publikowane w języku polskim), bądź po prostu brakiem dobrej woli. Nie wiem, który czynnik miał decydujące znaczenie, niemniej to ja, po raz kolejny byłam poszkodowana w tej sytuacji. Warto zaznaczyć, że program zawodów zakładał nakładanie się czasu turnieju szermierczego mężczyzn oraz rozgrzewki kobiet w wyniku czego nawet trener kadrowy nie był dostępny podczas mojej rozgrzewki. Możliwość taką miała jednak znakomita większość moich rywalek.

Plan minutowy zawodów i wyraźna kolizja tych wydarzeń była znana od dawna, niemniej odpowiedzialne za to osoby o tym nie wiedziały lub uznały, że dodatkowy trener szermierki jest zbędny. To dobitnie pokazuje profesjonalizm działań związku.

Wypowiedź pana Pytla odnosząca się do zmian w statucie, dotyczących klucza wyborczego również nie jest rzetelna. Zacytowany przez Dyrektora fragment statutu został przyjęty w 2022 roku, a nie jak twierdzi, w 2015. "Kosmetyczne zmiany" choć rzeczywiście dotyczyły tylko jednego punktu statutu, to właśnie tego, odpowiadającego za klucz wyborczy. Dodatkowo, zmiany, o których mowa, próbowano wprowadzić dwukrotnie. Po raz pierwszy w 2021, tuż przed wyborami władz związku, przy czym wówczas uczyniono to niezgodnie ze statutem. Udało się to dopiero rok później.

Wszystkie te informacje można łatwo zweryfikować w dostępnych powszechnie informacjach zawartych w Krajowym Rejestrze Sądowym. Wynika z nich, że PZPNow zmieniał punkt statutu dotyczący klucza wyborczego zarówno w 2015 roku, jak i w roku 2022. Oznacza to, że na przestrzeni ostatnich 3 cykli olimpijskich obradowali delegaci wybierani w oparciu o 3 różne klucze wyborcze.

Pan dyrektor powołuje się na Kodeks Dobrego Zarządzania dla PZS sugerując, jakoby PZPNow skutecznie go wdrażał. Zachęcam do zapoznania się z dokumentem i do porównania rzeczywistej liczby zaleceń, do których stosuje, a właściwie nie stosuje się Polski Związek Pięcioboju Nowoczesnego.

Pan Stanisław Pytel nie odniósł się do tematu niejasnych kryteriów powołań na imprezy mistrzowskie. A mógłby wytłumaczyć chociażby, dlaczego pełne kryteria powołań na Igrzyska Europejskie w Krakowie czy na Mistrzostwa Świata w 2023 roku zostały w obu przypadkach zakomunikowane zawodnikom kolejno na 8 dni i 6 dni przed zawodami, które wybrano jako kwalifikujące. Dodatkowo w obu przypadkach odbyło się to na mniej niż miesiąc do wymienionych imprez mistrzowskich.

To zatrważające, że w obliczu przytoczonych przykładów działaczom łamiącym szereg aktów prawnych (statut związku, regulamin dyscyplinarny czy ustawa o sporcie) nie grożą żadne konsekwencje. Natomiast zawodnikom autorytarnymi decyzjami można zniszczyć karierę sportową. Trudno w takich warunkach o wyniki sportowe, gdy zawodnicy muszą walczyć nie tylko z rywalami, ale i z osobami, które w teorii powinny wspierać ich w sportowym rozwoju. W walce tej przygotowania do startów schodzą na dalszy plan, jak miało to miejsce w moim przypadku".

***

Po uzyskaniu odpowiedzi od Anny Maliszewskiej postanowiliśmy po raz kolejny skontaktować się z Polskim Związkiem Pięcioboju Nowoczesnego. W środę 11 września wysłaliśmy następujące pytania:

  • Dlaczego Anna Maliszewska nie została przesłuchana w trakcie postępowania?

  • Jaka była podstawa prawna kary (powołano się jedynie na sprawozdanie) i dlaczego w momencie ogłaszania kary Regulamin Dyscyplinarny nie widniał na oficjalnej stronie internetowej związku?

  • Dlaczego PZPNow nie odpowiedział na pytania przesłane przez prawnika zawodniczki?

  • Dyrektor sportowy Stanisław Pytel przekazał nam w środę, że przeczyta treść wiadomości i odpowie na pytania. Do momentu publikacji artykułu nie dostaliśmy jednak odpowiedzi.

    Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

    Źródło artykułu: WP SportoweFakty