Eintracht zdobył jak dotąd dwa europejskie trofea. Od wywalczenia tego drugiego z nich - Pucharu UEFA minęły aż 42 lata. W tym wieku klub wystartował tylko pięć razy na europejskiej arenie i występy te stały się wielkim świętem dla kibiców we Frankfurcie. Eintracht jest aktualnie dopiero 11. siłą Bundesligi i w środę w Sewilli zagra między innymi o historyczną dla siebie przepustkę do Ligi Mistrzów.
Eintracht eliminował w drodze do finału Ligi Europy zespoły z dwóch najsilniejszych lig w rankingu krajowym UEFA. Już dwa razy był w Hiszpanii, a odniesione tam wygrane z Realem Betis i FC Barcelona były kluczem do wywalczenia awansu. W półfinale z West Hamem United zwyciężał już zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Gracze z Niemiec byli niepokonani również w grupie. Pucharowych meczów bez porażki zebrało się 16.
- Jestem bardzo dumny z piłkarzy i z tego, czego już dokonali w ostatnich miesiącach. Obaj finaliści zasłużyli na znalezienie się w tym meczu. Rangers jest dla mnie mieszanką West Hamu i Barcelony. Holenderski sznyt nadany przez trenera Giovanniego van Bronckhorsta łączy się z brytyjską mentalnością. Potrzebujemy możliwie najlepszego występu do zdobycia trofeum - mówi Oliver Glasner, trener Eintrachtu.
ZOBACZ WIDEO: Komu należy się Złota Piłka? "Tu nie ma wątpliwości"
Także drudzy w tabeli ligi szkockiej Rangersi spróbują dostać się w środę do Ligi Mistrzów. Ma to być bardzo przyjemny dodatek do pierwszego od 1972 roku europejskiego trofeum. Już w tym wieku klub z Glasgow przeżył bolesny upadek, następnie odbudowę, a jeszcze w 2017 roku odpadł z eliminacji Ligi Europy po dwumeczu z luksemburskim Progresem Niedercorn. Od tego czasu mocno rozwinął się najpierw pod wodzą menedżera Stevena Gerrarda, a obecnie Giovanniego van Bronckhorsta. Jednym z podopiecznych Holendra jest Mateusz Żukowski.
Dużym atutem Rangersów w drodze do finału była gra na Ibrox. W tym roku zwyciężali u siebie z Crveną Zvezdą, SC Braga i RB Lipsk. Na wyjazdach nie wiodło się im równie dobrze, a od czasu spektakularnej wygranej 4:2 z Borussią Dortmund, ponieśli trzy kolejne porażki. Dobrą wiadomością dla fanów szkockiego zespołu jest z kolei patent na przeciwników z Bundesligi. Radzili sobie z Borussią, z RB Lipsk, a Eintracht to całkiem teoretycznie mniej wymagający zespół.
- Jestem związany emocjonalnie z klubem, w którym grałem przez trzy sezony w latach 90. Dlatego czuję dumę, że mogłem zabrać chłopaków aż do finału. Stoimy przed dużą szansą zdobycia drugiego pod względem prestiżu trofeum w Europie. Za nami niesamowita droga, a przed nami niesamowity finał. Będziemy jednak miło go wspominać tylko pod warunkiem, że zwyciężymy - zapowiada trener van Bronckhorst.
Zainteresowanie finałem we Frankfurcie i Glasgow było olbrzymie. Kibice rezerwowali loty do Sewilli jeszcze zanim piłkarze zapewnili sobie awans do decydującego starcia. Estadio Ramon Sanchez Pizjuan nie pomieści ani wszystkich chętnych do zobaczenia widowiska na żywo, ani nawet tych, którzy i tak przylecieli do Andaluzji. Będzie tam głośno, a jest gorąco. Utrudnieniem dla drużyn będzie konieczność gry w upale, który za dnia sięgnie blisko 40 stopni Celsjusza.
Finał Ligi Europy:
Eintracht Frankfurt - Rangers FC / śr. 18.05.2022 godz. 21:00
Czytaj także: Reforma Ligi Mistrzów. UEFA uzgodniła detale
Czytaj także: Potężne uderzenie w Rosjan. UEFA podjęła decyzję