Z Polski do Ligi Mistrzów. "Dzieci w końcu nie słyszą syren"
Ruch Lwów przeniósł swoją akademię do Polski i walczy o Ligę Mistrzów. - Wszystko po to, by dzieci dalej miały marzenia - tłumaczy nam pracownik klubu.
Stąd pomysł, by ligę do lat 19 dograć w Polsce. - Ze Lwowa do Sanoka jechaliśmy około 2 godzin autokarem, na granicy nie było kolejek. U was mamy wszystko na najwyższym poziomie. Przede wszystkim jednak, wrócił uśmiech. Chłopcy znowu poczuli, że żyją - opowiada nam Andriej Niklowicz, jeden z pracowników akademii. - W Ukrainie jest obecnie zakaz rozgrywania oficjalnych meczów. We Lwowie jest wojsko, w kraju trwa wojna. To nie czas, by zajmować się futbolem - tłumaczy.
Nie słyszeć syren
Ruch walczy o Ligę Mistrzów w specyficznych warunkach. Do Sanoka przyjechały także dwie inne drużyny: Inhułeć Petrowe i Kołos Kowaliwka. Tylko te zgodziły się dokończyć rozgrywki. Ruch wygrał pierwsze spotkanie 6:1, w piątek gra z Kołosem.
ZOBACZ WIDEO: Glik jak Robocop. Wrócił szybciej i gra o kolejny awans"Polacy dali nam uśmiech"
Nie wszystkim w Ukrainie podoba się pomysł dokończenia rozgrywek w trakcie trwania wojny. Niklowicz stara się to wytłumaczyć. - Pamiętajmy, że to młodzi ludzie, w zasadzie mentalnie są dziećmi. Mają swoje marzenia. W tym wieku każdy chce zostać drugim Lewandowskim czy Szewczenką. Robimy wszystko, by nie przestali wierzyć, bo najgorzej, to stracić sens życia. Dziś te marzenia dają chłopcom dodatkową moc. Chcę, by za kilka lat z dumą reprezentowali barwy Ukrainy - komentuje.