Kijów, 26 maja 2018 roku. Do przerwy nic nie zapowiadało katastrofy Lorisa Kariusa w finale Ligi Mistrzów. Mecz toczył się pod dyktando Realu, ale na tablicy wyników widniał rezultat 0:0. Stąd kibice mogli oczekiwać, że spotkanie finałowe wcale nie musi rozstrzygnąć się w regulaminowym czasie gry. Obraz pojedynku zmienił się w 50. minucie.
Prezenty dla Realu
Pierwszy błąd Kariusa miał miejsce pięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy. Niemiecki golkiper złapał piłkę po nieudanym dośrodkowaniu jednego z pomocników Realu, a następnie wyrzucił ją wprost pod nogi Karima Benzemy. Ta wturlała się do siatki. Takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko, zwłaszcza na tym poziomie.
Ponad pół godziny później Real prowadził 2:1, ale Liverpool miał swoje okazje na wyrównanie. Mecz zamknęła bramka z 83. minuty. Gareth Bale oddał strzał zza pola karnego. Karius miał piłkę na dłoniach, ale nie zdołał jej odbić na bok. Gol, kolejny błąd i radość Królewskich. Do końca spotkania wynik się nie zmienił. Real wygrał 3:1, a na Kariusa spadła fala krytyki. Sam zawodnik rozpłakał się po zakończeniu meczu, wiedząc, że to jego błędy przyczyniły się do porażki Liverpoolu.
ZOBACZ WIDEO: Ponad 2 mln wyświetleń. Cały świat pod wrażeniem "Lewego"
Kilka dni po finale okazało się, że Niemiec miał wstrząśnienie mózgu. Doznał urazu po starciu z Sergio Ramosem na początku meczu. Jednocześnie nie chciał, aby odebrano to jako wymówkę jego słabego występu. Po dwóch latach od meczu z Realem na łamach "Bilda" zabrał głos.
- Miałem wstrząs mózgu po ciosie Ramosa i ograniczyło to moją widoczność. Potwierdziło to badanie ekspertów. Na początku byłem zadowolony, ponieważ wiedziałem, dlaczego to się wydarzyło. Jednak nie chciałem, aby te doniesienia pojawiły się w mediach. Po wycieku informacji otrzymałem wiele obraźliwych wiadomości. Ja nigdy nie użyłem tego jako wymówki. Kiedy ludzie śmieją się z kogoś, kto ma poważny uraz głowy, to niezbyt to rozumiem. Jeśli czytasz wszystkie publikacje, to nie możesz spać przez kilka dni. To szaleństwo, co ludzie potrafią napisać w internecie - stwierdził.
Nieudany występ w finale Ligi Mistrzów na zawsze zmienił niemieckiego bramkarza. Tuż po tym meczu Juergen Klopp sprowadził Alissona Beckera, więc stało się jasne, że Karius nie będzie podstawowym golkiperem Liverpoolu w sezonie 2018/2019. Na sparingach miał jednak okazję bronić w kilku meczach i jego gra również nie wyglądała dobrze.
Ponownie na Kariusa spadła fala hejtu. Internauci wręcz urządzali sobie kpiny z jego postawy. To wzburzyło m.in. legendarnego Ikera Casillasa. "Czy ataki na Lorisa Kariusa kiedyś się skończą? Na świecie jest wiele poważniejszych problemów. Zostawcie go w spokoju" - napisał wówczas na Twitterze.
Miał ustabilizowaną pozycję. Teraz jest na marginesie
Jeszcze przed wydarzeniami z meczu rozgrywanego w Kijowie Karius miał pewne miejsce w bramce Liverpoolu. Dołączył do klubu w lipcu 2016 roku i początkowo przegrywał rywalizację z Simonem Mignoletem. W sezonie 2017/2018 najpierw otrzymywał szansę w Lidze Mistrzów, a później także w Premier League. Jego kariera rozwijała się bardzo dobrze.
Dwa błędy w finale Ligi Mistrzów sprawiły, że Karius już się nie odnalazł. Formy próbował szukać na wypożyczeniu w Besiktasie, ale tam też przytrafiały mu się ogromne pomyłki. Liverpool postanowił go ponownie wypożyczyć, ale tym razem do Unionu Berlin. Tam z kolei grał rzadko. Zaliczył tam zaledwie pięć meczów.
Obecny sezon to już kompletna klapa. Karius teoretycznie jest zawodnikiem Liverpoolu. Teoretycznie, bo nie zagrał żadnego meczu i nie siada nawet na ławce rezerwowych. Nie ma żadnego wkładu w grę swojego zespołu. Sobotni finał Ligi Mistrzów z Realem obejrzy w telewizji, bo Klopp nie zabrał go do Paryża.
Niemiec w czerwcu skończy 29 lat. W najbliższym okienku transferowym będzie mógł odejść z The Reds za darmo. To chyba ostatni dzwonek, aby wrócić na pozycję co najmniej solidnego zawodnika. Może się jednak okazać, że wydarzenie sprzed czterech lat na zawsze pozostaną w głowie Kariusa, co sprawi, że nie będzie się mógł odbudować w żadnym klubie.
Finał Ligi Mistrzów Liverpool FC - Real Madryt w sobotę o godz. 21. Transmisja na antenach Polsatu Sport Premium 1 oraz TVP 1. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty
Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Okazuje się, że trener Bayernu Monachium ma konkretny plan
Jest decyzja ws. Krzysztofa Piątka