Umowa z jego poprzednikiem ważna była do końca czerwca 2024 roku, ale została rozwiązana za porozumieniem stron. To największa zmiana w klubie z al. Unii od lat. Były prezes, a obecnie główny właściciel ŁKS Łódź za pośrednictwem mediów chciał także przeprosić za ciszę bijącą od klubu w ostatnich dniach.
- Rozstaliśmy się z Krzysztofem Przytułą po 6 latach - były w tym czasie lepsze i słabsze momenty, a ostatnio słabsze. Celem był awans do ekstraklasy i to się nie udało, ale to była praca, którą oceniam bardzo wysoko. Wydaje mi się, że bez Krzysztofa na stanowisku dyrektora sportowego ŁKS nie wyglądałby tak jak wygląda dziś. Zaczynaliśmy od III ligi, praktycznie bez żadnego zaplecza - podkreślił Tomasz Salski.
- W wielu aspektach jego praca przyniosła oczekiwany cel. Ale jak to bywa w piłce seniorskiej, tak a nie inaczej musieliśmy ocenić dwa ostatnie sezony i postanowiliśmy, że musimy się rozstać. Potrzeba trochę świeżej krwi, świeżego spojrzenia. Uznałem, że dalsza współpraca będzie bardzo trudna. Stąd moja propozycja dla Janusza Dziedzica. Znamy się od wielu lat. Raz na jakiś czas rywalizujemy jako oldboye na boisku, ale nie to przeważyło. Janusz poprawnie mówi "Ojcze Nasz" w trzech językach oprócz polskiego. To w kontaktach jest bardzo ważne - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Bayern ma plan na zastąpienie Lewandowskiego. Wielka gwiazda na celowniku!
Janusz Dziedzic to były piłkarz biało-czerwono-białych. Ostatnio pracował jako menadżer piłkarski. Teraz poprzednie obowiązki mają zejść na bok.
- Wiemy wszyscy, jak wygląda sytuacja ŁKS-u. Nie wszystko jest tak, jak byśmy sobie życzyli. Wiem, że jest dużo emocji, które towarzyszą klubowi. Poprzednik Krzysztof Przytuła wiele rzeczy zrobił dobrze. Finalnie cel nie został osiągnięty, ja mogę podkreślić, że bardzo się cieszę, że jestem na pokładzie. Wierzę, że moje doświadczenie pomoże - przyznał Dziedzic.
- Ja widzę tylko same plusy z pracy z zawodnikami, którą odbyłem. Byłem też piłkarzem i myślę, że mam gruntowne przygotowanie do nowej roli. Wszystkie rzeczy związane z moją poprzednią działalnością zostają zawieszone. Priorytetem jest czerpanie korzyści z ŁKS-em - powiedział nowy dyrektor sportowy klubu.
To nie koniec zmian w szeregach łódzkiego pierwszoligowca. Będzie ich kilka w składzie, a także w sztabie szkoleniowym oraz w klubowych strukturach. Zarówno Tomasz Salski, jak i Janusz Dziedzic zapowiadają powrót do filozofii, od której ostatnio ŁKS nieco odszedł.
- Ważne są też kwestie interpersonalne i na to także liczę, bo wysoko je oceniam u Janusza. Co bym nie powiedział, i tak będziecie nas oceniać na podstawie wyników. Proszę o kilka dni spokoju, może nie sto jak każdy premier, ale trochę czasu, by można było popracować. Trochę zmian personalnych będzie - poinformował Salski.
- Będziemy chcieli zespół przebudować. To ma być projekt dwuletni, więc w tym roku nie padną deklaracje o najwyższych celach. Jestem człowiekiem ambitnym. Chcę stworzyć fundament, który pozwoli cieszyć się z czegoś, na co w Łodzi wszyscy czekamy - zaanonsował Dziedzic.
Do końca tygodnia ma również wyjaśnić się, kto zostanie pierwszym trenerem biało-czerwono-białych. Według nieoficjalnych informacji, największym faworytem do objęcia tej funkcji jest Kazimierz Moskal, z którym ŁKS awansował do PKO Ekstraklasy w sezonie 2018/2019 (więcej TUTAJ).
Czytaj też: Prezes Widzewa Łódź: Jestem przerażony