Artur Długosz: Ma pan żal do piłkarzy Stali Stalowa Wola?
Przemysław Cecherz: Nie. Nie myślę, żeby były jakieś podteksty. Nie wierzę w takie rzeczy, jak te, gdzie pisano, że grają przeciwko mnie. Nigdy w to nie wierzyłem. Patrzyłem co się dzieje na treningu, co się dzieje na meczu. Na pewno nie mam żalu do piłkarzy.
Zawiódł się pan na niektórych zawodnikach?
- Tak.
Na których?
- Nie, nie. Przy odejściu nie wymienia się nazwisk. Na pewno niektórzy zawodnicy sobie zdają sprawę, że zawiedli i siebie i mnie. To nie jest tak, że zawiedli tylko mnie czy ja się zawiodłem. Oni też na pewno zawiedli siebie. To nie ulega wątpliwości, że to jest w jakimś stopniu też moja porażka. Każdy z nich sobie zdaje sprawę w jakim stopniu ich.
Czy to byli ci gracze, na których w głównej mierze pan liczył?
- Tak jak była kadra 23-osobowa, to ja liczyłem na tą osiemnastkę, siedemnastkę. Tutaj nie można powiedzieć, że cała ta kadra zawiodła. Poszczególne ogniwa, poszczególne rzeczy w poszczególnych meczach zawiodły i stąd taka sytuacja.
Dlaczego w niektórych spotkaniach Stal potrafiła grać piłkę z zaangażowaniem, do przodu, a zdarzały się też takie spotkania jak to ostatnie w Kluczborku?
- Jak ja bym znał odpowiedź na to pytanie to bym inaczej zareagował. Nie wiem. Po prostu nie wiem dlaczego tak się stało. Szczególnie w tym meczu w Kluczborku, gdzie nie było to spotkanie do przegrania, ale po raz kolejny niewybaczalne błędy zadecydowały o mojej sytuacji.
Nie zawiodło przygotowanie fizyczne?
- Nie, broń Boże. O przygotowaniu fizycznym możemy mówić w okresie zimowym i tak dalej. Nie, nie. Tutaj jest mecz meczowi nierówny. W zależności od jakiej sytuacji w danej dyspozycji zawodnik się czuje. Nie ulega wątpliwości, że mieliśmy za sobą ciężkie mecze. Ten rozkład nie był najlepszy, ale to nie znaczy, że zawiodło przygotowanie fizyczne. Nie, myślę, że bardziej umiejętności.
A nie psychika?
- Też, też. Głównie.
Pańskie transfery - wypaliły, czy nie?
- Powiedzmy tak - nigdy nie jest tak, że sto procent transferów wypali. To nie jest tak. Wiadomo jaki krótki czas jest w okresie letnim na transfery. Spójrzmy na taką statystykę. Strzeliliśmy ileś tam goli, z czego dwa zdobył Michalczuk, dwa Migalewski. Tak? Czyli to są zawodnicy transferowani przeze mnie. Widać, jaką wartość dla zespołu ma Piotrek Szymiczek. Jak go brakło, jak to wyglądało. Prawda? Czyli następny transfer trafiony. Faktycznie, nie ulega wątpliwości, że w pewnym momencie zawiódł Paweł Olszewski i to tutaj jest kwestia poza sporem. Darka Stachowiaka jeszcze bym nie przekreślał. Chłopak ma za duże umiejętności. Po prostu jemu troszeczkę trzeba czasu. Uważam, że Adam Łagiewka jest dobrą postacią w tym zespole i na pewno to pokaże. Czy transfery nieudane? Wiadomo, że się obracaliśmy w jakimś kręgu ludzi. W tych warunkach mogliśmy mieć tylko takich zawodników. Nie mogliśmy ściągać Vialliego, czy kogoś tam. Musieliśmy się obracać w kręgu tych ludzi, którym możemy zapłacić. Plany transferowe były troszeczkę inne. Chcieliśmy Benjamina Imeha, Marcina Folca, ale wiadomo co zadecydowało.
Gdyby miał pan teraz ponowną możliwość transferów wziąłby pan kogoś innego?
- Na pewno.
Konflikt na linii piłkarze - kibice. Rozmawiał pan z zawodnikami na ten temat?
- Wolę w takie rzeczy nigdy nie wnikać. To jest ich konflikt. Ja też miałem konflikt w jakimś stopniu. Kibic jest od tego, żeby kibicował. Kibic jest albo zadowolony, albo niezadowolony. Dziś kibic w Stalowej Woli jest niezadowolony i ma rację. Nie ma z czego być zadowolonym i ma prawo wyrażać swoją opinię. Może nie ma prawa obrażać, wyzywać i tak dalej, ale ma prawo wyrażać swoją opinię. Temu się trzeba poddać, bo to jest kibic, a gra się dla nich. Kibice mówią co myślą, a piłkarze mówią co myślą. I koniec. Wiem, że potem ciężko się podnieść piłkarzom, jak nic z zewnątrz nie pomaga. To jest trudna i bolesna sytuacja. Każdy ma rację po swojej stronie i ja się temu poddaję. Zgadzam się w pewnym stopniu z krytyką mojej osoby, bo nie spełniłem oczekiwań.
Czy myśli pan, że problem z zaległościami finansowymi miał wpływ na grę piłkarzy?
- Zawsze jakiś tam wpływ cała sytuacja wokoło ma. Z tych wszystkich małych rzeczy potem się robi duża rzecz. Wszystko ma wpływ, ale to powinno mieć aż taki wpływ? - Nie powinno. Jeżeli się dowiem, bo po czasie się dowiem, że tak było to bym miał bardzo duże pretensje do zawodników. Jeżeli to by miało aż taki wpływ.
Jak pan będzie wspominał okres pracy w Stalowej Woli?
- Na pewno jako bardzo trudny okres. Chyba jeden z najgorszych okresów jakie miałem. To nie ulega wątpliwości. Najgorszych w sensie najtrudniejszych. Nie ma dwóch zdań. Na pewno będę wspominał ten okres jako czas bardzo ciężkiej mojej pracy i z trudnościami w osiągnięciu jakiegoś efektu. Tak to zapamiętam, ale ze wszystkiego trzeba wyciągać wnioski - między innymi i z tego.
Co ustępując przekazał pan trenerowi Januszowi Białkowi?
- Wszystko co chciał. To co uważałem, że powinienem ja przekazać jako odchodzący trener plus to, co on chciał wiedzieć. Rozmawialiśmy chyba ze cztery godziny, także myślę, że ten moment i on uważa, że było w porządku i myślę, że ja uważam, że bardzo w porządku.
Jak pan trafi do jakiegoś innego klubu będzie pan chciał sprowadzić jakiegoś piłkarza ze Stali?
- Powiedzmy tak, że zależy do jakiego klubu człowiek trafi. Wiadomo, że dla pewnych klubów będą inne wymagania, a co innego będzie potrzeba gdzieś indziej. Niektórych zawodników na pewno dość wysoko cenię.