Donald Guerrier, będąc zawodnikiem Karabachu Agdam (lata 2017-19 i sezon 2020/21), przeżył dramat rodzinny. Byłemu piłkarzowi Wisły Kraków, ostatnio Wieczystej Kraków, i jego żonie, Zuzannie, zmarła córeczka Miah-Mannette.
- Zjadłem śniadanie, wziąłem prysznic, i tuż przed wyjściem na trening powiedziałem żonie, żeby sprawdziła, co z małą. A Miah już nie żyła. Próbowałem ją resuscytować, próbowałem coś zrobić. I nic. Nigdy nie byłem tak bezradny - zdradził Guerrier w wywiadzie dla TVP Sport.
Śmierć własnego dziecka to zawsze coś, na co nigdy nie jest się gotowym. Nie sposób o tym zapomnieć nawet po latach. Reprezentant Haiti z trudem o tym mówił.
ZOBACZ WIDEO: To będzie decydujący tydzień. Chodzi o transfer Lewandowskiego
- Tak bardzo nie chciałem w to wierzyć, że moje dziecko nie żyje. Czułem się otępiony, jakby w depresji. Chciałem wyskoczyć przez balkon i dołączyć do mojego dziecka. Przy życiu trzymała mnie tylko reszta rodziny, którą też musiałem się przecież opiekować - przyznał.
Pomocnik Karabachu mógł wtedy liczyć na pomoc klubu. Trener Gurban Gurbanow zapewnił go o pełnym wsparciu. Nie zamierzał naciskać w sprawie powrotu do treningów, nawet jeśli ewentualna przerwa miałby potrwać pół roku.
Guerrier wytrzymał w domu dwa dni. Uznał, że potrzebuje piłki, by głowa nie eksplodowała od różnych myśli. - Karabach mnie uratował. Na boisku nie mogłem o tym zapomnieć, ale mogłem przez chwilę skupić się na czymś innym - podkreślił.
Zobacz:
Guerrier po transferze do Wieczystej: Smuda przekonał mnie w konkretny sposób!
Dramat byłego gracza Wisły Kraków. Reprezentant kraju apeluje do Polaków o pomoc