Działacze Bayernu Monachium nie byli w stanie zatrzymać Roberta Lewandowskiego, który szukał nowych wyzwań. Król strzelców Bundesligi chciał zmienić klub za wszelką cenę i wreszcie dopiął swego. Saga transferowa dobiegła końca. 33-latek spełnił jedno z marzeń, przeprowadzając się do Katalonii.
"Lewy" jest jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym, piłkarzem na świecie, a teraz jeszcze stał się bohaterem najważniejszego transferu lata w futbolu. A wszystko zaczęło się, gdy jako ośmiolatek trafił do Varsovii. I to tylko dlatego, że tylko ten klub pozwolił mu na treningi z grupą dwa lata starszą.
Od tego czasu na każdym kroku udowadnia, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Jego początki wcale nie należały do łatwych. Piłkarz Roku FIFA w cyklu "Drużyna Mistrzów" WP SportoweFakty wspominał grę na piaszczystych boiskach stolicy. Konia z rzędem temu, kto w tamtych czasach wróżył "Lewemu" wielką karierę.
"Błąkałem się po przeróżnych zakątkach Mazowsza. Po malutkich wsiach i miasteczkach. W tygodniu popołudnia spędzałem na bocznym, piaszczystym boisku Polonii, popularnej Saharze. Czyli w ciepłe dni - w piachu. A jak popadało, to w błocie. W weekendy były mecze, wyjazdy" - więcej TUTAJ.
Tak samo nazywało się boisko Varsovii, na którym "Lewy" codziennie trenował. Mało tego, w szatni przy Międzyparkowej nie było prysznica, więc mały Lewandowski ruszał do rodzinnego Leszna albo zakurzony, albo cały w błocie.
Lewandowskiemu udało się jednak wydostać z warszawskich "Sahar". Później występował na piękniejszych arenach: Lecha Poznań (obecna pojemność 42,8 tys. miejsc), Signal Iduna Park (81,4 tys.) i Allianz Arenie (70 tys.). Doskonale czuł się na wielkich scenach i świetnie radził sobie z presją. Teraz poprzeczka idzie w górę jeszcze wyżej.
Legendarne Camp Nou na tę chwilę może pomieścić niespełna 100 tysięcy kibiców (dokładnie 99354). To największy stadion w Europie i drugi na świecie, jeśli weźmiemy pod uwagę obiekty wyposażone wyłącznie w krzesełka. W latach 1980-1993 pojemność stadionu "Dumy Katalonii" liczyła prawie 122 tysięcy miejsc, co było absolutnym rekordem.
Każdy piłkarz marzy, by choć raz tam wystąpić, a "Lewy" będzie teraz głównym aktorem granych na nim spektakli.
65 lat temu zawodnicy Barcelony po raz siódmy zmienili swój domowy stadion. Poprzedni obiekt nie był w stanie pomieścić sympatyków Ladislao Kubali i spółki. Dokładnie 24 września 1957 roku "Duma Katalonii" wygrała 4:2 z reprezentacją Warszawy, a Eulogio Martinez był autorem premierowego gola na Camp Nou.
Camp Nou to stadion wyjątkowy. Gościł jeden z najsłynniejszych finałów Ligi Mistrzów, w którym Manchester United pokonał Bayern Monachium 2:1, choć do 90. minuty przegrywał 0:1.
Był też areną pięciu meczów MŚ 1982. Polska ma słodko-gorzkie wspomnienia związane z tym stadionem. To na Camp Nou Biało-Czerwoni rozbili Belgię (3:0) w fazie grupowej wspomnianego mundialu, ale w półfinale turnieju ulegli na nim Italii (0:2).
10 lat później po srebrny medal IO 1992 w Barcelonie sięgnęła na nim kadra U-23 Janusza Wójcika. W drodze do finału nasi piłkarze pokonali na nim Katar (2:0) i Australię (6:1), by w finale ulec gospodarzom (2:3).
Poza tymi spotkaniami Camp Nou gościło też finały Pucharu Europy (1989) i Pucharu Zdobywców Pucharów (1972, 1982) oraz mistrzostwa Europy (1964).
Lewandowski jest pierwszym Polakiem, który będzie mógł na dobre zadomowić się na Camp Nou. Niestety, starzejąca się arena wymaga renowacji. Od sierpnia 2023 do maja 2024 roku FC Barcelona będzie musiała rozgrywać mecze na Stadionie Olimpijskim. Remont Camp Nou będzie kosztował łącznie 1,5 miliarda euro i ma się zakończyć w 2025 roku. Pojemność stadionu zwiększy się do około 105 tysięcy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: uderzył z połowy boiska. Cudowna bramka młodego Hiszpana!
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)