Widzew Łódź czekał na jego gola latami. "Tego nam zabrakło"
Widzew Łódź nie zapunktował w pierwszym meczu po powrocie do PKO Ekstraklasy, ale miał swój moment radości. Gol Bartłomieja Pawłowskiego dał beniaminkowi prowadzenie w przegranym 1:2 starciu z Pogonią Szczecin.
- Prowadziliśmy, a mimo to nawet nie zdobyliśmy jednego punktu. Dlatego nie jesteśmy zadowoleni. Słyszę takie zdania, że nie ma wstydu po tym co pokazaliśmy w Szczecinie, ale za styl nie ma punktów - mówił Bartłomiej Pawłowski w strefie mieszanej.
Pogoń Szczecin doprowadziła do remisu krótko przed przerwą strzałem Luki Zahovicia z płaskiego dośrodkowania Mariusza Fornalczyka. Decydującego gola na 2:1 zdobył Wahan Biczachczjan po wejściu na boisko z ławki rezerwowych. Ormianin zaserwował "popisowe danie" i trafił z dystansu w okienko.
- Biczachczjan potrafi trafić piłką tam, gdzie chce. Wiedzieliśmy o tym przed meczem, ale nie udało nam się przed tym ustrzec. Zabrakło nam wyeliminowania mocnych stron rywali, a Pogoń ma piłkarzy doświadczonych i wyróżniających się w ekstraklasie - opowiadał Pawłowski.
- Na pewno ewentualny remis byłby dla nas zadowalający. Mieliśmy swoje sytuacje podbramkowe, ale Pogoń miała lepsze szanse. Kiedy realizowaliśmy nasze założenia taktyczne, przynosiło to dobry efekt - dodał były piłkarz Malagi.
Czytaj także: Kibice się doczekali. Jest pierwszy transfer Pogoni Szczecin
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę