17-letniemu Robertowi Lewandowskiemu wydawało się, że złapał pana Boga za nogi, gdy zmieniał klub. Odchodził z malutkiej Delty do wielkiej Legii. Jednak zaledwie po roku Legia go rozczarowała. Młody piłkarz doznał kontuzji mięśnia dwugłowego, leczenie pochłonęło trochę czasu, a Legia - zwłaszcza że Robert był w drugiej drużynie - uznała, że utalentowany zawodnik już nie będzie prezentował formy sprzed urazu.
Wtedy Lewandowski usłyszał, że klub rezygnuje z niego i jako wolny gracz, może sobie układać karierę, wedle swojego uznania. Robert początkowo się załamał. Trudno zresztą się dziwić, był w wielkim klubie i został odesłany.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w Barcelonie. Jak to wpłynie na jego grę w reprezentacji Polski?
Tego samego dnia Iwona, mama Lewandowskiego, zadzwoniła do trenera Marka Krzywickiego z Varsovii. To był klub, w którym piłkarz zaczął trenować grę w piłkę. Robert był podopiecznym Krzywickiego osiem lat. I teraz, w najtrudniejszym momencie, Krzywicki podpowiedział Robertowi, żeby poszedł grać do trzecioligowego Znicza Pruszków.
Trener miał rację. Chłopak wyleczył dobrze kontuzję, odzyskał formę, zdobywał tytuły króla strzelców, a po dwóch sezonach ściągnął go do siebie Lech Poznań, skąd Polak wkrótce wyruszy podbijać futbolową Europę.
Dzielenie skóry na niedźwiedziu
O wychowującej młodych piłkarzy Varsovii obecnie znów jest głośno za sprawą hitowego transferu Roberta Lewandowskiego z Bayernu do Barcelony. Z tego tytułu pięć polskich klubów otrzyma do podziału około 8,5 mln euro w ramach mechanizmu solidarnościowego FIFA. I to warszawska akademia Varsovia ma otrzymać najwięcej, bo ponad pół miliona. Więcej TUTAJ.
Do Varsovii "Lewy" trafił jako ośmiolatek i rozegrał tam kolejne osiem lat. A procent od transferu w ramach funduszu jest wyliczany dla klubów, w których zawodnik występował między 12. a 23. rokiem życia. To ten okres FIFA uznała za najważniejszy w rozwoju piłkarza.
Choć dopiero w sobotę stało się pewne, że Lewandowski zmieni klub, a we wtorekk transfer stał się faktme, to wokół warszawskiej akademii szybko zrobiło się głośno. - Dostaliśmy mnóstwo telefonów i wiadomości: niektóre życzliwe, inne nieco mniej. Wiele osób, które się do nas odzywa, już dzieli skórę na niedźwiedziu - mówi nam Adam Kucharczyk, koordynator Varsovii.
- My podchodzimy do tego na spokojnie. Przez ostatnie kilka lat ten temat wracał do nas co pół roku wraz z kolejnym oknem transferowym i spekulacjami dotyczącymi transferu Roberta - dodaje trener.
Przedstawiciele akademii na razie nie planują, na co pójdą fundusze z transferu Lewandowskiego do Barcelony: - Chcielibyśmy na pewno zrobić za nie coś zauważalnego, dobrze je wydać. Jedno powinno w szkoleniu być stałe: zmiany i rozwój.
Nie będą to pierwsze pieniądze, które akademia otrzyma w ramach mechanizmu solidarnościowego FIFA. Pierwszą wypłatę Varsovia otrzymała już 12 lat temu, kiedy "Lewy" przechodził z Lecha Poznań do Borussii Dortmund,.
- Wtedy czekaliśmy na pieniądze mniej więcej półtora roku. To nie była błyskawiczna operacja, ale ten zastrzyk gotówki sprawił, że udało nam się wejść na wyższy poziom. 12 lat temu były też inne realia, a połączyło się to z modą na piłkę nożną przy okazji Euro 2012. Mamy nadzieję, że transfer Roberta do Barcelony wywoła kolejną modę i stanie się kolejnym bodźcem, który popchnie dzieci do zainteresowania futbolem. Pandemia nieco to zahamowała - opowiada Kucharczyk.
I kontynuuje: - Może nie wywołała wielkiego kryzysu, ale zauważyliśmy spadek trenujących dzieci o kilkanaście procent. Ich sprawność jest też mniejsza w porównaniu do tego, co było dwa lub trzy lata temu. Powoli się od tego odbijamy. I oby taki bodziec jak transfer Polaka do Barcelony pobudzał wyobraźnię dzieci.
Tradycja Lewandowskiego
Kapitan reprezentacji Polski cały czas jest w kontakcie z Varsovią. To już tradycja, że raz w roku odwiedza akademię.
- Oczywiście każdy chciałby zostać nowym Robertem Lewandowskim, ale podchodzimy do tego z pokorą. Taki piłkarz zdarza się raz na kilka pokoleń. Ale dzieci ze sportu mogą ugrać inne rzeczy: kształtują świadomość dotyczącą zdrowia i wychowania. Dla nas, trenerów, to też ważna rzecz, że możemy pochwalić się reprezentantem Polski. A mamy ich kilku w kadrach młodzieżowych. Chciałbym wierzyć, że będzie drugi taki piłkarz jak Lewandowski. W naszych drużynach jest kilka perełek - chwali się koordynator Varsovii.
Rozwój Lewandowskiego okazał się ważną podpowiedzą dla trenerów. Piłkarz, który był żartobliwie nazywany "Bobkiem", dziś jest jednym z najlepszych na świecie i imponuje niezwykłym przygotowaniem fizycznym. Choć nie zawsze tak było.
- Robert pokazał, że drobne dzieci, które nie wyróżniają się dobrymi warunkami fizycznymi, mogą zostać najlepszymi zawodnikami na świecie. Dlatego nikogo nie skreślamy. Druga sprawa to zwracanie uwagi na ogólną sprawność fizyczną. Robert trenował też judo i siatkówkę, nie przeszkadzało mu to w trenowaniu piłki nożnej. Kolejny wniosek, który wysnuliśmy z jego rozwoju, to fakt, że rozgrywał bardzo dużo meczów - wyjaśnia Kucharczyk.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Zachowanie Lewandowskiego to skandal? Niemiec mówi wprost
Tylko przez pierwszy rok ma grać na Camp Nou. Później zmiana
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)