24 lutego wybuchła wojna w Ukrainie. Rosyjskie wojska rozpoczęły inwazję na naszego wschodniego sąsiada. Od tego czasu bezlitośnie bombardują kolejne miasta. Atakują nie tylko cele wojskowe, ale też i obiekty, w których przebywają cywile. Bomby spadały na osiedla mieszkaniowe, szpitale czy centra handlowe.
Po rozpoczęciu działań zbrojnych niemal cały świat nałożył sankcje na Rosjan. Dotyczyły one gospodarki, polityki, ale także i sportu. Rosjanie zostali wykluczeni z imprez międzynarodowych. Nie mogli zagrać z reprezentacją Polski w barażach o miejsce na mundialu. Kluby z Rosji zostały wykluczone z europejskich pucharów.
Problemy mają także rosyjscy piłkarze, którzy grali za granicą. Jednym z nich był Ilja Żygulow, który w momencie wybuchu wojny w Ukrainie był zawodnikiem KGHM Zagłębia Lubin. Dwa miesiące później dwukrotny mistrz Polski rozwiązał kontrakt z zawodnikiem.
ZOBACZ WIDEO: Komentator oszalał, gdy to zobaczył. Ta reakcja to prawdziwe złoto
Ten udzielił wywiadu rosyjskiemu matchtv.ru, w którym żalił się na swój los. - Miałem wspaniałe życie, dopóki nie zainteresowałem się polityką. Ale musiałem się nią zainteresować. To wpłynęło na moją karierę. Zostałem zmuszony do opuszczenia Zagłębia i Polski, nie robiąc nikomu nic złego. Po prostu zrobiono to dlatego, że jestem rosyjskim piłkarzem - wyznał.
Zainteresowanie polityką rozpoczęło się po wybuchu wojny. Jego słowa momentalnie zostały wykorzystane przez rosyjską propagandę, która znów używa nazwy "operacja specjalna". - Gdy dowiedziałem się o jej rozpoczęciu, zacząłem czytać wiadomości. To było trudne. W Polsce były jakieś informacje, w Rosji inne, gdzie indziej jeszcze inne - dodał.
Żygulow czuje się niesprawiedliwie potraktowany przez polskich działaczy. Tłumaczy, że całe życie podporządkował piłce nożnej. - To dotknęło nasze kluby, reprezentację. Myślę, że to źle, że polityka tak bardzo ingeruje w sport. Zostaliśmy zewsząd usunięci, ale jednocześnie nadal współpracujemy z Europą, dostarczając im gaz - stwierdził Rosjanin.
Czytaj także:
Cyrk w obronie Pogoni. Koszmarne pożegnanie z LKE
Przegrali, ale pokazali charakter. Trzy minuty, które zabrały marzenia Lechii