Białek zapunktował w debiucie - relacja z meczu Stal Stalowa Wola - Pogoń Szczecin

Debiutujący w roli trenera Stali Stalowa Wola Janusz Białek wywalczył pierwszy punkt ze swoją drużyną. Stalowcy nie popełnili poważniejszego błędu, zwłaszcza w defensywnie, co w poprzednich pojedynkach zdarzało się nagminnie. Remis z silną Pogonią Szczecin w Stalowej Woli mogą potraktować jako optymizm na przyszłość. Szczecinianie w starciu ze Stalowcami zagrali słabo. Od zespołu z aspiracjami wymaga się więcej. Remis w starciu tych dwóch drużyn wydaje się być sprawiedliwy.

Piłkarzy Stali Stalowa Wola do meczu z Pogonią Szczecin przygotowywał nowy szkoleniowiec - Janusz Białek. Trener zaskoczył już wyjściową jedenastką. Od pierwszych minut na boisku pojawił się Paweł Olszewski, powracający po kontuzji Piotr Szymiczek oraz mało grający do tej pory Marek Drozd. Zaskoczył także opiekun Portowców wystawiając do pierwszego składu Radosława Janukiewicza.

Początek meczu nie należał do najciekawszych. Przez pierwszy kwadrans na boisku nie wydarzyło się nic ciekawego. Grę obydwu drużyn cechowała duża niedokładność, sporo było strat piłki. Stalowcy byli często na łapani na pozycji spalonej. Szczecinianie nie potrafili poważnie zagrozić bramce Stanisława Wierzgacza.

Pierwsza naprawdę groźna sytuacja miała miejsce dopiero w 20. minucie. Wtedy to Piotr Petasz przedarł się przez defensywę Stalówki i z 20 metrów huknął na bramkę Stali. Na rzut rożny futbolówkę ofiarną interwencją wybił Wierzgacz.

Ta sytuacja nieco rozbudziła szczecinian, którzy zaczęli coraz śmielej poczynać sobie w ofensywie. Ten zryw był jednak tylko chwilowy. W 27. minucie dobrą okazję stworzyli sobie gospodarze, ale strzał Krzysztofa Treli był bardzo, bardzo niecelny.

Kolejne minuty przebiegały w sennej atmosferze. Poziom widowiska pozostawiał wiele do życzenia. Spotkanie nie przypominało widowiska na zapleczu ekstraklasy, ale typowy sparing. W 37. minucie na zaskakujący strzał z rzutu wolnego zdecydował się Maksymilian Rogalski. Chciał on zaskoczyć Wierzgacza, który wyszedł na przedpole. Piłka jednak przeleciała nad poprzeczką.

Goście w końcówce pierwszej połowy osiągnęli przewagę, jednak nie potrafili jej udokumentować zdobyciem bramki. Bliski szczęścia był Tomasz Parzy, który ładnie zabrał się z futbolówką w pole karne, ale piłka po jego strzale przeszła minimalnie obok słupka.

Pierwsza, beznadziejna w wykonaniu obu ekip, połowa zakończyła się bezbramkowym wynikiem. Poza jednym strzałem Petasza z dystansu nic ciekawego na boisku się nie wydarzyło. Stalowcy próbowali atakować z wykorzystaniem szybkiego Jurija Mychalczuka, ale napastnik z Ukrainy raz po raz był łapany na pozycji spalonej.

Druga odsłona spotkania zaczęła się ataków Stali. W 48. minucie prawym skrzydłem urwał się Mychalczuk, wpadł w pole karne, jednak zamiast podawać do partnerów zdecydował się na drybling. Do wybitej jeszcze przez obrońców Pogoni piłki dopadł Igor Migalewski, ale jego potężne uderzenie zostało zablokowane. Portowcom w ich atakach brakowało ostatniego podania, które otworzyłoby drogę do bramki. - Żałuję, że w kilku sytuacji sytuacjach które mieliśmy zabrakło nam ostatniego podania, lepszego rozegrania piłki w końcówce - stwierdził po meczu opiekun drużyny ze Szczecina.

Od początku drugiej połowy widowisko zrobiło się o wiele ciekawsze. Akcje nabrały tempa, a piłkarzom jakby zachciało się biegać. W 57. minucie w polu karnym Stali szarżował Mikołaj Lebedyński, ale w porę został zatrzymany przez defensorów gospodarzy, a piłkę zdążył złapać bramkarz zielono-czarnych.

Po godzinie gry tempo znów opadło. Piłkarze Pogoni i Stali nie potrafili stworzyć sobie sytuacji podbramkowej. Czas mijał i mijał, a wynik się nie zmieniał. W drużynie przyjezdnych świetne zawody rozgrywał Maciej Mysiak, który doskonale "czytał grę" Stali i przerywał wszystkie dobrze zapowiadające się kontry Stalowców.

Wydawało się, że obydwa zespoły spokojnie dograją do ostatniego gwizdka, a tu kilka ostatnich minut przysporzyło wielu emocji. Najpierw w 84. minucie Longinus Uwakwe faulem powstrzymał kontratak Pogoni. Sędzia bez wahania ukarał czarnoskórego pomocnika żółtą kartką. Była to drugie "żółtko" Uwakwe w sobotnim pojedynku, więc po chwili ujrzał on czerwony kartonik. Od tego momentu Stalowcy musieli grać w dziesięciu.

Pogoń nie wykorzystała jednak szansy, a mogła, i powinna stracić bramkę, gdyby doskonałą okazję wykorzystał Mychalczuk. Napastnik Stali mając przed sobą tylko bramkarza Radosława Janukiewicza trafił prosto w niego. - Czasami jest jeden strzał w meczu i trzeba do obronić - komentował w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl bramkarz gości. Była to najlepsza okazja dla gospodarzy w tym meczu, bramka jednak nie padła. Po chwili sędzia zakończył spotkanie. - Mieliśmy w końcówce dogodną sytuację, trzeba było strzelić. Nie zadowala nas jeden punkt - wyznał po meczu Jacek Maciorowski, obrońca Stalówki.

Sobotni pojedynek Stali z Pogonią nie był porywającym widowiskiem. Dużo w nim było twardej, męskiej walki, brakowało natomiast sytuacji bramkowych. Obydwie drużyny stworzyły sobie praktycznie po jednej dogodnej okazji. Remis w tym pojedynku wydaje się być wynikiem sprawiedliwym. W grze Stali było widać jednak pierwsze pozytywy po objęciu posady trenera przez Janusza Białka. - Jestem zadowolony - powiedział po meczu szkoleniowiec zielono-czarnych.

Stal Stalowa Wola - Pogoń Szczecin 0:0

Składy:

Stal Stalowa Wola: Wierzgacz - Szymiczek (82' Wieprzęć), Drozd, Maciorowski, Lebioda, Olszewski (59' Stachowiak), Uwakwe, Migalewski, Trela, Mychalczuk, Wasilewski (80' Czpak).

Pogoń Szczecin: Janukiewicz - Koman, Nowak, Mysiak, Wróbel, Petasz, Rogalski (76' Pietruszka), Woźniak, Parzy (87' Przytuła), Lebedyński (70' Kowal), Moskalewicz.

Żółte kartki: Uwakwe, Trela (Stal) oraz Kowal (Pogoń).

Czerwona kartka: Uwakwe /84' za drugą żółtą/ (Stal).

Sędzia: Michał Zając (Sosnowiec).

Widzów: 3000 (60 gości).

Komentarze (0)