Pomimo kontrowersji na boisku, Raków Częstochowa ma jednobramkową zaliczkę przed rewanżem w Pradze. - Mogę być tylko dumny ze swojej drużyny, szczególnie biorąc pod uwagę skandaliczne sędziowanie - dwa rzuty karne, dwie sytuacje sam na sam wstrzymane, jeden spalony, przy którym trzeba być ślepym że jest mijanka oraz faul, którego nie było, a Ivi mógł wyjść sam na sam - przeanalizował Marek Papszun.
- Duży wpływ na wynik miał sędzia, tym bardziej szacunek dla nas, że z mocnym rywalem potrafiliśmy długimi fragmentami dominować. To nie był przypadkowy wynik. Nie jesteśmy zadowoleni, bo zaliczka jest mała i czeka nas ciężki mecz w Pradze. Najbardziej obawiam się sędziowania, a nie przeciwnika - dodał trener Rakowa na konferencji prasowej po meczu ze Slavią Praga.
W play-offach Ligi Konferencji Europy nadal nie ma VAR-u. - Moje prywatne zdanie jest takie, że jest to niepojęte. Delegat ma do końca zastrzeżenia, że nie ma pokoju, czy wejście jest 20 centymetrów za małe, a nie ma VAR-u, co jest absurdem i się nie trzyma kupy. Nie w tę stronę wszystko idzie. Tam gdzie są duże rzeczy, które trzeba przypilnować, puszcza się samowolnie, a czepia się błahostek. Wiemy, że nasz stadion to nie jest Maracana - zaznaczył Papszun.
ZOBACZ WIDEO: Co z trenerem Lecha? Nie wszystkim podobają się treningi
Czy mimo wszystko po zwycięstwie 2:1 można być zadowolonym? - Czuję radość, ale też niedosyt, bo zdajemy sobie sprawę, że czeka nas trudne spotkanie. Były takie okoliczności, a potrafiliśmy zdominować przeciwnika i trzeba to wykorzystać. Mocno stawał na przeszkodzie arbiter i miał duży wpływ na wynik, ale z drugiej strony mówiłem w szatni chłopakom, że jak ktoś by nam powiedział, że wygramy jedną bramką, to nie chcielibyśmy grać, tylko przyjęlibyśmy to i jechali na wyjazd. Dlatego mam ambiwalentne odczucia odnośnie wyniku - ocenił trener.
Czy taka postawa Rakowa przeciwko tak klasowej drużynie nie jest zaskoczeniem? - Nie będę hipokrytą, oczywiście nie spodziewałem się, że mecz będzie tak wyglądał, stąd niedosyt z wyniku. W dobrych nastrojach przystąpimy do przygotowań do rewanżu. To dalej mocny rywal, nic się nie zmieniło. Graliśmy bardzo dobry mecz nie tylko bez piłki, ale i z piłką, co decydowało o wyniku. Żeby doprowadzać do kontrowersyjnych sytuacji, musieliśmy tam być, by się tam dostać. Z takimi rywalami polskie zespoły mało razy wchodzą w trzecią tercję, delikatnie mówiąc - zauważył Marek Papszun.
Częstochowianie mogą żałować straconego gola, który padł po centrostrzale rywala. - Zbyt łatwo ta bramka wpadła. To gdybanie, czy padłaby kolejna, gdyby ona nie została stracona, ale w akademickiej dyskusji można powiedzieć, że wygralibyśmy 2:0. Stało się tak, jak się stało. Musimy unikać strat prostych bramek, bo zdarza się to w kolejnym spotkaniu. Nie możemy dać nic rywalowi za darmo. Jagiellonia nie mogła zremisować, a zremisowała. Slavia nie zrobiła wszystkiego, by zdobyć bramkę. Mam nadzieję, że szczęście nam dopisze za tydzień - ocenił Papszun.
Jaka atmosfera panowała w szatni? - Nie było euforii. Chłopaki czuli, że zrobili więcej niż wskazywał wynik. To mądra drużyna, która wie kiedy zagrała dobrze, a kiedy słabo, czująca jak to wszystko wyglądało - zdradził Marek Papszun.
Czy przed rewanżem nadal Slavia jest faworytem? - Nie będę się bawił w takie dywagacje. Przed meczem była to Slavia, teraz to takie oczywiste nie jest. Drugi mecz może tak nie wyglądać, ale jesteśmy drużyną, która jest w stanie awansować. To nie jest taka różnica jak z Gentem, gdzie wygraliśmy szczęśliwie w pierwszym spotkaniu i jechaliśmy na ścięcie. Mamy szansę i z takim nastawieniem jedziemy - podsumował trener Rakowa Częstochowa.
Grafika za SofaScore.com:
Czytaj także:
Raków ma zaliczkę po meczu ze Slavią
Niesamowity gol w meczu Rakowa