Drużyna Lecha Poznań powoli odbija się od dna. Najpierw był awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy, a teraz dwa z rzędu ligowe zwycięstwa. Najpierw Kolejorz zdobył trzy punkty w starciu z Piastem Gliwice, a w środę w zaległym spotkaniu 6. kolejki bezdyskusyjnie pokonał na wyjeździe Lechię Gdańsk 3:0.
- Widziałem dziś fantastycznego Lecha Poznań - zaczął konferencję prasową trener John van den Brom. - Kontrolowaliśmy mecz od początku do końca. Ani przez moment nie martwiłem się, że coś może nam się stać. Strzeliliśmy świetne bramki w ważnych momentach. Być może wyglądało to na prostą i łatwą grę, ale musieliśmy włożyć w to spotkanie dużo energii. Cieszyłem się grą mojego zespołu - dodał szkoleniowiec.
Mistrzowie Polski wykorzystali kryzys Lechii i koszmarne błędy w defensywie tego zespołu. Pierwszy gol padł po stałym fragmencie, drugi po kontrataku, a trzeci po kapitalnej dwójkowej akcji Filipa Marchwińskiego i Michała Skórasia.
ZOBACZ WIDEO: Kto wejdzie w buty Lewego w Bundeslidze? Jego losy trzeba śledzić
- To był nasz najlepszy mecz w tym sezonie. Pokazaliśmy, że potrafimy grać bardzo dobrą piłkę. Łatwo przychodziło nam szukanie otwartych przestrzeni, byliśmy bardzo mobilni w środkowej strefie boiska, graliśmy wysokim pressingiem - kontynuował trener Lecha.
Ale nie zgodził się ze stwierdzeniem, że był to najłatwiejszy mecz jego zespołu w obecnych rozgrywkach. - Może tak to wyglądało, ale włożyliśmy w to spotkanie bardzo dużo energii. I być może dzięki temu nasze zwycięstwo wydaje się łatwe - odparł.
Wygląda na to, że z tygodnia na tydzień forma Lecha będzie szła wyłącznie w górę. Taki mecz jak w Gdańsku doda drużynie dużo pewności siebie. - Oczywiście, zawsze można zrobić coś lepiej. Nie mogę powiedzieć, że wszystko jest idealne, bo zdajemy sobie sprawę, gdzie jesteśmy w tabeli. W Gdańsku był to jednak zespół, który widziałem w poprzednim sezonie. Ten, który zdobył mistrzostwo Polski. Kontrolujący mecz i dobrze grający piłką - powiedział Holender.
CZYTAJ TAKŻE:
Trener rzuca kłody pod nogi Puchacza. Stanowcze weto
Marek Papszun: Nie pozostawiliśmy wątpliwości