Startujący we wtorek 31. sezon Ligi Mistrzów będzie pierwszym od 19 lat, w którym zabraknie Cristiano Ronaldo. To koniec pewnej ery w europejskim futbolu. Pięciokrotny laureat Złotej Piłki "France Football" jest przecież najwybitniejszym zawodnikiem w historii rozgrywek.
Nie bez przyczyny nazywa się go "Mr. Champions League". Ronaldo ma na swoim koncie najważniejsze indywidualne rekordy rozgrywek Jest najskuteczniejszym piłkarzem Ligi Mistrzów w historii (141), a królem strzelców pojedynczych edycji był aż 7 razy.
Jego łupem padł też rekord bramek zdobytych w jednym sezonie (17, 2013/14). Zdominował nawet klasyfikację hat-tricków skompletowanych w jednym sezonie (3) i ogółem (8). Rozegrał też w Champions League najwięcej spotkań (186). A cale rozgrywki wygrał pięciokrotnie - raz z Man Utd i cztery razy z Realem Madryt. I teraz, pierwszy raz od 2003 roku, w Lidze Mistrzów Ronaldo zabraknie.
Ambicje przeważyły nad rozsądkiem
Ronaldo ma obsesję na swoim punkcie. Wszystko, co robi, musi być dopięte na ostatni guzik. Nie tylko przestrzega rygorystycznej diety, ale i trenuje za dwóch. Grafik ma zaplanowany godzinowo. Samodyscyplina pozwoliła mu dążyć do doskonałości i wejść na szczyt.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: podziwiaj, bo warto! Genialna przewrotka Brazylijczyka
Ale szczyty bywają strome i łatwo zsunąć się z nich w przepaść. Właściwie wystarczy jeden fałszywy krok. Grawitacja bywa nieubłagana, a wówczas człowiek spada w dół, szybciej lub wolniej, w zależności od kąta nachylenia.
Ronaldo wykonał zły krok tylko raz, ale konsekwencje odczuwa do dziś. Mowa o odejściu z Realu Madryt w 2018 roku. Nowe wyzwania w Juventusie miały pomóc mu w dalszym rozwoju, ale nie brakuje głosów, że po opuszczeniu Bernabeu Ronaldo stał się gorszą wersją samego siebie.
Nowy rozdział, którego treść miała być inna
Odszedł do Turynu tuż po wygraniu Ligi Mistrzów po raz trzeci z rzędu, uznając, że w Madrycie nic już więcej nie osiągnie. Przekonywał, że szuka spełnienia i nowych wyzwań. Ponoć miał sobie coś do udowodnienia. Chciał pokazać, że bez Realu nadal może być najlepszy i wygrywać najważniejsze trofea. Tymczasem cztery lata później nie zagra w Champions League, której zdobycia bronił będzie właśnie Real...
Można się kłócić, czy i na ile były to argumenty wyczerpujące, bo w Hiszpanii huczało od problemów piłkarza ze skarbówką. Głośno było także o jego nie najlepszych relacjach z Florentino Perezem. Ronaldo miał mieć także żal do kibiców, którzy jego zdaniem nie zawsze okazywali mu należny szacunek.
Padło na Turyn, który tym transferem sygnalizował chęć walki o najwyższe cele. Jak się okazało, Włosi źle ocenili swoje możliwości. Skupieni na podboju Europy stracili panowanie w Serie A. Wprawdzie Ronaldo strzelał dużo goli i wciąż było stać go na spektakularne występy (jak w rewanżu z Atletico Madryt w 1/8 finału Ligi Mistrzów), ale dało się zauważyć, że to nie był poziom, do którego przyzwyczaił w Realu.
Szli w dół, a nie w górę
"Pas" powiedział po utracie scudetto na rzecz Interu. Tytuł najlepszego strzelca ligi włoskiej, którym musiał się zadowolić, nie był szczytem jego marzeń. Sytuacji nie ratował także Puchar Włoch, ani tym bardziej superpuchar. I trudno się dziwić, zważywszy na przebieg jego bogatej kariery. Nie po to CR7 przeniósł się na Półwysep Apeniński. Chciał czegoś więcej.
Przyszedł więc czas na inny kierunek. Zdecydował się na powrót do korzeni. Manchester United wygrał wyścig z konkurencją i przekonał Ronaldo, żeby ten przypomniał o sobie Old Trafford. Sentyment zwyciężył. W końcu skoro 13 lat wcześniej zdobył w tym klubie swój pierwszy Puchar Europy, czemu miałby nie zrobić tego ponownie?
Wcale nie było lepiej
Rzeczywistość ponownie zaskrzeczała, bo szybko okazało się, że zmiana barw to żadna recepta na jego problemy i wciąż niezaspokojone ambicje. Aklimatyzacja była trudna. Manchester United po przyjściu Ronaldo zaczął spisywać się znacznie słabiej na podwórku ligowym niż rok wcześniej, gdy Diabły sięgnęły po wicemistrzostwo kraju.
To rodziło frustrację i przekładało się na liczbę bramek portugalskiej ikony, a w konsekwencji pogarszało atmosferę. A ta w klubie z Manchesteru i tak nie była najlepsza, o czym mówiło się od dawna. Panował pogląd, że cały projekt to zlepek indywidualności, w którym niewielu patrzy na piłkę szerzej niż przez pryzmat własnego nosa.
Zniechęcenie gwiazdy dojrzewało stopniowo, wraz z nadejściem ostatniej wiosny stało się powszechnie znanym faktem. Zaczęło się od odpadnięcia z Ligi Mistrzów, już na etapie 1/8 finału. Gwoździem do trumny był fakt, że stało się to z Atletico Madryt, z którym przez większą część kariery Ronaldo było szczególnie nie po drodze.
United nie udało się także zająć miejsca w czołowej czwórce sezonu ligi angielskiej. Stało się więc jasne, że jeżeli legenda Realu Madryt będzie chciała zagrać w kolejnej edycji Ligi Mistrzów, będzie musiała zmienić miejsce pracy. Kilka lat temu każdy klub w Europie chciałby u siebie Cristiano Ronaldo, ale latem Portugalczyka spotkało niemiłe rozczarowanie.
Potencjalnych pracodawców jakoby odstraszały jego wysokie oczekiwania finansowe oraz słuszny jak na piłkarza wiek. Nie do wszystkich też przemawiał jego konfliktowy charakter. 1 września, gdy zamknęło się okno transferowe w najlepszych ligach Europy, stało się jasne, że w Lidze Mistrzów 2022/23 "Mr. Champions League" nie wystąpi.
Największy kryzys. Mają go dosyć?
Ronaldo został na Old Trafford, ale jego sytuacja nie napawa optymizmem. Trener Erik ten Hag nie jest zadowolony z jego dyspozycji. Wspominał, że trudno, aby było inaczej, jeżeli Ronaldo nie współpracuje z klubem i nie odbył okresu przygotowawczego, absolutnie niezbędnego w poważnej piłce.
W ostatnich meczach piłkarz musiał się zadowolić wyłącznie rolą rezerwowego, wchodzącego z ławki na 30 minut albo i mniej. W meczu z Liverpoolem było ich zaledwie pięć... Holender uczy Ronaldo pokory, której brakowało mu przez lata. Gdy był na szczycie, nie była niezbędna. Teraz okazuje się, że tylko ona otworzy mu drzwi do "11" Man Utd.
Cztery lata po odejściu z Realu Cristiano Ronaldo zabraknie w Lidze Mistrzów, a Królewscy przystąpią do niej jako obrońcy trofeum. Na Bernabeu Portugalczyk miał wszystko, na czele z grającym pod niego Karimem Benzemą. Dopóki CR7 był w Realu, Francuz tłumił ambicję dla dobra drużyny. O jego możliwościach świat przekonał się dopiero po odejściu Ronaldo.
Czasu jednak cofnąć się nie da. Pozostaje pytanie, co dalej? Okoliczności są wyjątkowo niesprzyjające, ale Portugalczyk ma wciąż realne szanse, żeby wyjść z tarapatów. Bo któż inny miałby uporać się z takimi problemami jak nie człowiek uważany za największego tytana pracy w historii piłki? Do tego jednak będzie niezbędna szczypta motywacji. A takową trzeba znaleźć jak najszybciej, co na pewno nie jest takie proste, po bolesnej, wymuszonej przez los separacji z Ligą Mistrzów.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Kylian Mbappe podgrzewa atmosferę. Wciąż myśli o Realu Madryt?
- Im ciszej tym lepiej. Przełomowy sezon dla PSG?