Sędziowski raport portalu SportoweFakty.pl po 8. kolejce ekstraklasy

- Sędzia wypaczył wynik. Był to ewidentny faul na Łabędzkim – mówił po zakończonym w bardzo nerwowej atmosferze meczu Zagłębia z Lechią trener gości Franciszek Smuda. Jego podopieczni w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry w wielce kontrowersyjnych okolicznościach stracili bramkę, a telewizyjne powtórki pokazały, że prowadzący to spotkanie Marcin Szulc z Warszawy popełnił przy tej akcji karygodny błąd. Tym samym znacząco obniżył notę dla sędziów, którzy w miniony weekend generalnie prezentowali dobrą dyspozycję.

W tym artykule dowiesz się o:

Na stadionie przy ulicy Tragutta w Gdańsku zegar wskazywał 89. minutę gry, gdy piłka po - wydawało się na pierwszy rzut oka - uderzeniu Ivansa Lukjanovsa znalazła się w siatce, a na trybunach zapanowała euforia. Jak można było zobaczyć później na powtórkach, radość ta byłą kompletnie niezasłużona, bowiem w walce o dośrodkowaną z lewej strony futbolówkę Łotysz ewidentnie faulował Michała Łabędzkiego, który w efekcie wpakował piłkę do własnej bramki. Tegoroczny nabytek Lechii nie dość, że bezceremonianie wskoczył na plecy gracza Miedziowych, wytrącił go z równowagi, popchnął i uniemożliwił mu jakąkolwiek interwencję to - według słów poszkodowanego - także go uderzył. Mimo tak klarownego naruszenia przepisów pan Szul uznał gola i wskazał na środek boiska, czym całkowicie wypaczył wynik meczu. Szkoda, że zepsuł sobie tym całkiem niezłą notę, ponieważ wcześniej w innym starciu podbramkowym słusznie nie zaliczył gościom trafienia Mauhamadou Traore z 74. minuty, uznając prawidłowo, że czarnoskóry piłkarz faulował w obrębie pola pięciu metrów Pawła Kapsę. Co ciekawe, warszawiak chwilę po swojej nieszczęśliwej decyzji z końcówki spotkania, ponownie "wrócił na dobre tory" i ukarał czerwoną kartką Piotra Świerczewskiego, który chyba nie mogąc pogodzić się z wydarzeniami na boisku uderzył łokciem Lukjanovsa, za co otrzymał wspomnianą karę. Poza tymi wydarzeniami sędzia Szulc nie był zbyt aktywny na gdańskim stadionie i pokazał tylko jedną żółtą kartkę.

Innym arbitrem niezbyt zadowolonym ze swojego występu mógł być Włodzimierz Bartos z Łodzi, który nie dostosował się zupełnie do świetnego piłkarskiego spektaklu na obiekcie Korony. Co pewien czas swoimi niezrozumiałymi decyzjami, szczególnie dotyczącymi kartek, przerywał pasjonujący pojedynek, któremu bardziej szkodził niż pomagał. Być może było to spowodowane faktem, że sędzia ten dopiero po raz drugi w tym sezonie prowadził zawody na tym poziomie rozgrywek. Ogółem pokazał piłkarzom obu ekip siedem żółtych kartek, co jest znaczącym wzrostem wobec jego pierwszego spotkania w bieżących rozgrywkach, gdzie zaledwie dwukrotnie sięgał do kieszonki.

Listę minusów po tej kolejce zamyka pomyłka Mariusza Trofimca, który poprowadził mecz Polonii Bytom z Arką Gdynia. Sędzia z Kielc również dopiero po raz drugi w sezonie został oddelegowany przez PZPN do pojedynku ekstraklasy. Widząc jego „dorobek” z premierowego występu - 8 żółtych kartek - który przez wiele kolejek dawał mu miejsce w czołówce naszej klasyfikacji Szeryf Ekstraklasy, zawodnicy obu zespołów zapewne przez chwilę pomyśleli nad sensem ostrych wejść w tym pojedynku. Ostatecznie jednak tylko dwóch graczy z Pomorza zostało upomnianych przez arbitra, który w kwestii kartek i fauli poprawnie poprowadził zawody. Problematyczna jest tylko sytuacja, w której Robert Bednarek wydaje się podcinał w polu karnym nabiegającego na piłkę Szymona Sawalę. Sędzia nie użył w tym momencie gwizdka, choć powinien. Na szczęście bytomianie pewnie pokonali gości 3:1 i ta chwilowa niedyspozycja arbitra nie wypaczyła wyniku rywalizacji.

Sporo pracy przy Oporowskiej we Wrocławiu miał Tomasz Mikulski, który urozmaicił nudny pojedynek miejscowego Śląska z Ruchem Chorzów pięcioma żółtymi kartkami, z których trzy obejrzeli goście, a dwie gospodarze. Co do ich zasadności, ilości jak i ogółu pracy sędziego nikt nie zgłasza większych zastrzeżeń, więc wypada przyznać mu ocenę pozytywną.

Tak samo należy ocenić pracę jednego z naszych eksportowych sędziów - Roberta Małka z Zabrza, który otrzymał odpowiedzialne zadanie poprowadzenia szlagierowego meczu Legii z Lechem. Przed pierwszym gwizdkiem arbitra można było się spodziewać twardej walki z racji nie najlepszych stosunków między fanami obu ekip, którym każdy zawodnik chciałby się przypodobać zaangażowaniem i walką z rywalem. Hitowe spotkanie jednak rozczarowało, ale sam sędzia - chociaż w tym sezonie zdarzały mu się różne momenty - stanął na wysokości zadania, a o porządku panującym na boisku mogą świadczyć zaledwie dwie żółte karki pokazane graczom Kolejorza. Dodatkowo w 1. minucie Małek słusznie nie podyktował rzutu karnego po upadku w szesnastce Bartłomieja Grzelaka.

Cztery raz do kieszonki w czasie pojedynku Jagiellonii z Cracovią sięgał natomiast Marek Krakut z Warszawy, który kartoniki podzielił po połowie - dwa dla gospodarzy i dwa dla gości. O połowę mniej pokazał najbardziej surowy do tej pory arbiter i lider naszego zestawienia Szeryf Ekstraklasy, czyli Paweł Gil. Sędzia z Lublina tym razem ukarał tylko dwóch graczy Polonii Warszawa, którzy zbyt ostro poczynali sobie w pojedynku z Wisłą Kraków. Co ciekawe jest on jedynym rozjemcą, który dotychczas w każdej kolejce wychodził na boisko. Do tego weekendu takim samym rezultatem mógł się legitymować jeszcze Hubert Siejewicz, który nie poprowadził jednak żadnego ze spotkań ósmej serii gier. Tylko jeden mecz, ale wcześniej, opuścił także Marcin Borski.

Poza wspomnianym już Piotrem Świerczewskim jeszcze jeden gracz przedwcześnie musiał udać się pod prysznic. Ta wątpliwa przyjemność - nota bene już po raz drugi w tym sezonie - spotkała Roberta Kłosa z Odry Wodzisław, który w doliczonym czasie gry meczu z GKS-em Bełchatów bezmyślnie sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Mariusza Ujka, za co Marcin Borski wyrzucił go z boiska. Dla sędziego z Warszawy był to pierwszy czerwony kartonik, jaki pokazał w tym sezonie na boiskach ekstraklasy, a "gwizdał" już w siedem spotkań. Poza czerwienią, Kłos wcześniej - podobnie jak czterech innych piłkarzy - obejrzał także żółtą kartę.

W minionej kolejce sędziowie pokazali 28 żółtych kartek, czyli o jedną mniej niż poprzednio. Ogółem daje to średnią 3,5 kartonika na mecz. Dodatkowo Marcinowie Szulc i Borski pokazali po jednej czerwonej kartce. Najwięcej razy (7) piłkarzy upominał w Kielcach Włodzimierz Bartos, a najłagodniejsi z dwoma „żółtkami” na koncie byli sędziowie Trofimiec, Małek i Gil. Warto odnotować, że aż na czterech stadionach sędziowie (wspomniana trójka i Marcin Szulc) ani razu nie ukarali gracza gospodarzy.

Mariusz Trofimiec (Kielce): 2 żółte kartki - 0 gospodarze, 2 goście. Polonia Bytom - Arka Gdynia 3:1

Tomasz Mikulski (Lublin): 5 żółtych kartek - 2 gospodarze, 3 goście. Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 0:0

Marcin Szulc (Warszawa): 1 żółta kartka - 0 gospodarze, 1 goście; 1 czerwona /uderzenie rywala/. Lechia Gdańsk - Zagłębie Lubin 1:0

Robert Małek (Zabrze): 2 żółte kartki - 0 gospodarze, 2 goście. Legia Warszawa - Lech Poznań 2:0.

Marcin Borski (Warszawa): 5 żółtych kartek –-3 gospodarze, 2 goście; 1 czerwona /faul taktyczny/. Odra Wodzisław - GKS Bełchatów 0:1

Włodzimierz Bartos (Łódź): 7 żółtych kartek - 4 gospodarze, 3 goście. Korona Kielce - Piast Gliwice 3:2.

Paweł Gil (Lublin): 2 żółte kartki - 0 gospodarze, 2 goście. Wisła Kraków - Polonia Warszawa 2:0

Marek Krakut (Kraków): 4 żółte kartki - 2 gospodarze, 2 goście. Jagiellonia Białystok - Cracovia Kraków 0:0

Szeryf Ekstraklasy (czołówka)

LpSędziaŻKCzKŚredniaMeczePktRz.karne
1 Paweł Gil (Lublin) 25 4 3,15 8 37 0
2 Marcin Borski (Warszawa) 27 2 3,86 7 30 0
3 Robert Małek (Zabrze) 23 1 3,83 6 26 1
4 Hubert Siejewicz (Białystok) 25 0 3,57 7 25 0
5 Kenji Ogiya (Japonia) 17 1 5,66 3 20 1
6 Tomasz Mikulski (Lublin) 17 0 4,25 4 17 0
7 Dawid Piasecki (Słupsk) 13 0 4,33 3 13 0
8 Marcin Szulc (Warszawa) 9 1 1,8 5 12 0

Źródło artykułu: