Saga transferowa z odejściem Erlinga Haalanda trwała przez bardzo długi okres czasu. W kontekście Norwega mówiło się o wielu klubach. Na swojej liście życzeń tego napastnika miały: Real Madryt, Bayern Monachium czy FC Barcelona.
Ostatecznie klauzulę odstępnego za snajpera wpłacił Manchester City. Angielski zespół zapłacił za utalentowanego wychowanka norweskiego Bryne FK zaledwie 60 milionów euro, co niewątpliwie jest promocją.
Swoją opinię na ten temat wydał Sebastian Kehl, dyrektor sportowy BVB. Niektórzy mogą być nią zaskoczeni. - Bardzo docenialiśmy Haalanda i to, co osiągnął w Borussii Dortmund. Ostatecznie zamieszanie wokół niego stało się jednak ciężarem. I dla szatni, i dla klubu - powiedział działacz.
- Odetchnęliśmy, gdy cała saga transferowa się zakończyła. Moment jego odejścia był właściwy. Nie tylko dla Manchesteru City, ale też dla nas. Wystarczy powiedzieć, że pierwszych 10 goli w tym sezonie strzeliło dla nas 10 różnych zawodników - dodał Kehl.
Haaland w barwach klubu z Zagłębia Ruhry wystąpił łącznie w 89 meczach. W tym czasie genialny napastnik strzelił 86 goli oraz zanotował 23 ostatnie podania.
Zobacz też:
Popis Dawida Kownackiego na oczach selekcjonera. Powołanie formalnością?
Kiedy debiut Milika? Trener Juventusu przekazał zaskakującą informację
ZOBACZ WIDEO: Oceniamy transfer Milika. "Zyska na tym kadra"