Kilka miesięcy temu Robert Lewandowski strzelał gole dla Bayernu i prowadził niemiecki klub do kolejnych sukcesów. Po ośmiu latach "Lewy" zmienił barwy. Los sprawił, że dość szybko Polak zagrał przeciwko swojemu byłemu klubowi, do tego na jego stadionie.
W 1. kolejce Ligi Mistrzów drużyny z Monachium i Barcelona wygrały swoje mecze. W Bundeslidze Bayern zaciął się i przestał zwyciężać, z kolei Barceona, poza remisem w 1. serii, wygrywała wszystko.
W premierowej odsłonie więcej szans na gola stworzyła sobie drużyna prowadzona przez Xaviego. W 9. minucie Katalończycy wykreowali pierwszą szansę. Lewandowski dograł do Pedriego, uderzenie zdołał obronić Manuel Neuer.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: genialna akcja 16-latka ze Śląska. Ale to zrobił!
Dziewięć minut później na listę strzelców powinien wpisać się Polak grający w barwach Barcelony. Gavi zagrał na jedenasty metr do Lewandowskiego, któremu trochę odskoczyła piłka. Po chwili strzał poszybował tuż ponad bramką. Trzy minuty później Polak główkował, ale Neuer zdołał instynktownie odbić piłkę.
Bayern nie był w stanie odpowiedzieć gościom. Wszystko co dobre kończyło się w okolicach pola karnego. Jedynie po dwóch kwadransach próba Marcela Sabitzera w niewielkiej odległości minęła bramkę. W drugiej części 1. połowy Barcelona już nie stworzyła sobie tak dobrych szans na gola.
Po przerwie strzał Raphinhy obronił Neuer i na boisku zaczął panować Bayern. W 50. minucie Lucas Hernandez otworzył wynik gry, kiedy po dograniu z rzutu rożnego uderzeniem głową wpakował piłkę do bramki z czterech metrów. Co robili w tym czasie obrońcy gości pozostanie ich tajemnicą.
Mistrzowie Niemiec poszli za ciosem i po czterech minutach padł drugi gol. Jamal Musiala zagrał idealnie do Leroy Sane, a ten w sytuacji sam na sam delikatnie trącił piłkę, która wtoczyła się do bramki.
Barcelona była w szoku, niewiele potrafiła zdziałać. To Bayern panował na boisku i szukał kolejnych trafień. W końcu jednak Katalończycy pozbierali się i zaatakowali. Goście kontakt bramkowy powinni złapać w 63. minucie. Lewandowski zagrał do Pedriego, a ten w sytuacji sam na sam uderzył w zewnętrzną część słupka. Chwilę później w bramkę nie trafił Marcos Alonso.
Przyjezdni zaczęli w tyłach coraz bardziej ryzykować, ale pod bramką Neuera brakował Barcelonie spokoju. Bawarczycy szans szukali w kontrach. Marc-Andre ter Stegen musiał być czujny przy ostatecznie zablokowanych próbach Thomasa Muellera czy Sadio Mane.
Wicemistrzowie Hiszpanii szukali kontaktowego gola, ale z każdą minutą sprawiali wrażenie, że coraz mniej wierzą w powodzenie. Nie potrafił wstrzelić się Robert Lewandowski, który wyraźnie za bardzo chciał się przypomnieć niemieckiej publiczności i nie grał na takim luzie, do jakiego przyzwyczaił.
Ostatecznie wynik spotkania nie uległ zmianie. Bayern po dwóch kolejkach ma 6 punktów, a Barcelona ma nad czym myśleć.
Bayern Monachium - FC Barcelona 2:0 (0:0)
1:0 - Lucas Hernandez 50'
2:0 - Leroy Sane 54'
Składy:
Bayern Monachium: Manuel Neuer - Alphonso Davies, Dayot Upamecano, Lucas Hernandez, Benjamin Pavard (21' Noussair Mazraoui) - Joshua Kimmich, Marcel Sabitzer (46' Leon Goretzka) - Jamal Musiala (80' Ryan Gravenberch), Thomas Mueller, Leroy Sane (80' Mathys Tel) - Sadio Mane (70' Serge Gnabry).
FC Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Marcos Alonso, Ronald Araujo, Andreas Christensen (70' Eric Garcia), Jules Kounde - Gavi (61' Frenkie de Jong), Sergio Busquets (80' Franck Kessie), Pedri - Ousmane Dembele (80' Ansu Fati), Robert Lewandowski, Raphinha (61' Ferran Torres).
Żółte kartki: Sabitzer, Kimmich (Bayern) oraz Busquets (Barcelona).
Sędzia: Danny Makkelie (Holandia).
[multitable table=1516 timetable=10711]Tabela/terminarz[/multitable]
Czytaj także:
Bunt w szatni Bayernu Monachium?! Szokujące informacje mediów
Kuriozum. To dlatego gol Milika nie został uznany?