[tag=28560]
Mikael Ishak[/tag] to jeden z najlepszych transferów Lecha w ostatnich latach. Szwedzki napastnik gra w Poznaniu już trzeci sezon i w każdym z nich imponował regularnością.
W Ekstraklasie Ishak zagrał 59 spotkań, w których strzelił 33 gole. A jeszcze bardziej okazale wyglądają jego statystyki w europejskich pucharach. Szwed zagrał w nich 19 razy dla Lecha, zdobywając aż 15 goli!
Nic zatem dziwnego, że z jednej strony fani Lecha uwielbiają Mikaela, ale z drugiej boją się, że go stracą, bo za rok Ishakowi kończy się kontrakt. I choć sam zawodnik nie chce w tym momencie poruszać tematu swojej przyszłości, to co chwila pojawiają się informacje o nowych klubach zainteresowanych jego usługami.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalony finisz! Bramkarz zaskoczył wszystkich
Na razie Ishak cieszy się jednak grą dla Lecha (dziś mistrz Polski gra derby z Wartą) i powrotem, po czterech latach, do szwedzkiej kadry. Kapitan "Kolejorza" opowiedział WP SportoweFakty jakie emocje towarzyszyły mu przy okazji ostatnich ważnych wydarzeń.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Za Lechem już dwa mecze Ligi Konferencji. Oba bardzo emocjonujące, choć z różnym zakończeniem.
Mikael Ishak, gracz Lecha Poznań i reprezentacji Szwecji: To prawda, działo się w nich bardzo dużo. Co do meczu z Villarreal, to bardzo szkoda ostatecznego rezultatu. Każdy widział jak blisko byliśmy, ale na końcu remis niestety się wymknął. Boli to tym bardziej, że jeśli strzelasz trzy gole na wyjeździe, to musisz mieć z tego jakąś korzyść punktową. No musisz! I nieważne, czy to Villarreal, czy Stal Mielec. Niestety, jako drużyna popełniliśmy kilka błędów broniąc, zwłaszcza przy ostatnim golu. I to się zemściło.
Z Austrią Wiedeń, zwłaszcza wynikowo (4:1), było już dużo lepiej.
Tak, choć... Wcale tego meczu nie zaczęliśmy dobrze, w pierwszych minutach to rywal prezentował się lepiej. Nawet, gdy strzeliliśmy gola na 1:0, to nie wyglądało to jeszcze tak jakbyśmy chcieli. Prawda jest taka, że równie dobrze mogliśmy przegrywać 1:2 do przerwy! Na szczęście uratował nas Bednarek, broniąc karnego. Natomiast druga połowa była już super. Bardzo mi się podobało, jak ją rozegraliśmy. Nasze tempo gry było bardzo wysokie, przypominało mi czasy, gdy grałem w Bundeslidze. To było świetne 45 minut w naszym wykonaniu.
Czy po tym meczu można powiedzieć, że faworytem do wyjścia z grupy pozostaje Villarreal, ale Lech wyrósł na zdecydowanego kandydata numer dwa?
Nie, nie. Widzę to inaczej. To znaczy jeszcze po losowaniu powiedziałem, że Villarreal jest głównym faworytem, a walka o drugie miejsce rozstrzygnie się między Lechem, Austrią Wiedeń i Hapoelem. Zdania nie zmieniam. Według mnie to się wszystko wyjaśni dopiero w ostatniej kolejce, może nawet w ostatnich minutach meczów.
Otwierasz tabelę strzelców Ligi Konferencji z trzema golami. A jeśli doliczyć do tego asysty, to jesteś samodzielnym liderem. Można powiedzieć, że jesteś w życiowej formie?
Myślę, że można. Strzelam bramki, zaliczam asysty. Villarreal, Pogoń, teraz Austria. To były dobre mecze, również z mojej strony. Oby tak dalej.
Wyciskasz teraz już maksimum, czy widzisz jeszcze rezerwy u siebie?
Każdy może się zawsze poprawić. Ja też. Bardziej myślę tu o detalach w każdym aspekcie, a nie o czymś jednym, co musiałbym zdecydowanie poprawić. Ale tak, zawsze możesz iść jeszcze do przodu. Rzadziej gubić piłkę, jeszcze poprawić timing. Chcę być jeszcze bardziej niebezpieczny dla rywali.
Polskie kluby mają problem z połączeniem gry w pucharach z walką na froncie ligowym. Tak było z Legią, z Lechem. Da się to wytłumaczyć? Był nawet czas, że zajmowaliście ostatnie miejsce w lidze.
Myślę, że rozwiązaniem dla polskich klubów, aby dało się połączyć ligę i puchary, jest po prostu poszerzenie kadr. W takiej sytuacji powinieneś mieć 20 dobrych piłkarzy. Wtedy możesz rywalizować na kilku frontach. My w Lechu mieliśmy ten problem dwa lata temu. Graliśmy w Lidze Europy, ale zabrakło sił na ligę i skończyło się na jedenastym miejscu, które było dla nas wielkim rozczarowaniem.
A teraz macie szerszą kadrę według ciebie?
Tak. Myślę, że tak.
To co będzie sukcesem Lecha w Ekstraklasie w tym sezonie?
Lech zawsze powinien walczyć o tytuł. Taki musi być cel. Natomiast trzeba być też realistą. Patrząc na obecną sytuację, myślę, że jeśli zajmiemy miejsce dające grę w pucharach, to sezon będzie można uznać za udany. Choć jeszcze raz podkreślam: Lech zawsze powinien grać o mistrza.
A wracając do kwestii słabego początku sezonu; nasza sytuacja nie była łatwa, pojawił się nowy trener, mieliśmy bardzo dużo kontuzji. Nawet takie zespoły jak Liverpool, gdy mają wielu graczy z urazami, to cierpią na boisku. Z nami było tak samo. O ile się nie mylę, był taki okres, że zagraliśmy dziewięć meczów z rzędu z dziewięcioma różnymi duetami środkowych obrońców. A środkowi obrońcy to absolutna podstawa, od nich się zaczyna budowa.
Przy tak dużych zmianach ciężko było o dobre wyniki. Ale wygląda na to, że najgorsze już za nami. Natomiast jeszcze co do walki o tytuł. Myślę, że w tym sezonie faworytem jest Raków Częstochowa. Nie weszli do fazy grupowej pucharów, a mają silny skład i skupiają się teraz na lidze.
Jak oceniasz Johna van den Broma? Początek, jak wspomnieliśmy, miał niezbyt ciekawy.
Tak, ale było mu trudno. Trafił do nas już w trakcie przygotowań, a z doświadczenia wiem, że gdy wchodzisz w jakiś projekt "w trakcie", to jest o wiele trudniej. Trener musiał poznać nas, a my jego. Tego nie da się zrobić błyskawicznie, zawsze potrzeba czasu. Do tego doszły wspomniane kontuzje. Natomiast dobrze mi się współpracuje z trenerem.
Twoja świetna forma została w końcu doceniona w Szwecji i wracasz po latach do kadry. Zaskoczyło cię to powołanie, czy się go spodziewałeś?
Tak szczerze? Ani jedno, ani drugie. Bo doświadczenie mnie nauczyło, żeby na nic pod tym względem się nie nastawiać. Kiedy dwa lata temu strzeliłem dużo goli w Lidze Europy, to wtedy po cichu liczyłem, że dostanę powołanie. Nic takiego jednak nie nastąpiło i byłem trochę rozczarowany. Od tamtego momentu wiedziałem, że trzeba po prostu robić swoje i tyle. Co będzie, to będzie. Natomiast na meczu z Widzewem był trener reprezentacji Szwecji, rozmawiałem z nim, więc wiedziałem, że coś się może wydarzyć.
Generalnie powołania dostało trzech graczy Lecha. Poza tobą jeszcze Filip Dagerstal i Jesper Karlstrom. To oznacza, że żaden inny klub nie dostarczył kadrze Szwecji tylu graczy.
Zgadza się. I z tego powodu jako klub możemy być dumni. Zwłaszcza, że mamy też swoich piłkarzy w kadrach innych krajów.
A który z młodszych graczy Lecha świetnie rokuje? Widzisz kogoś, kto może pójść w ślady Jakuba Kamińskiego?
Tak, widzę. Michał Skóraś. Obserwuję go od początku. Od razu widziałem jego potencjał, ale było też wiele elementów, które musiał poprawić. I zrobił to. Jestem bardzo szczęśliwy, że tak się rozwinął.
Jesteś już w Lechu trzeci sezon. Jak oceniasz ten czas?
Fantastycznie, bo w każdym sezonie udało nam się zrobić coś dobrego. W pierwszym faza grupowa Ligi Europy, w drugim mistrzostwo i finał pucharu, a w bieżącym faza grupowa Ligi Konferencji. Oczywiście, wspomniane jedenaste miejsce było dużym rozczarowaniem, ale jeszcze raz: w każdym zrobiliśmy też coś na plus.
Kiedy przychodziłeś do Lecha, powiedziałeś, że lubisz kluby, gdzie jest duża presja. W Poznaniu jest największa z jaką miałeś do czynienia do tej pory, czy niekoniecznie?
Nie chcę tak tego porównywać, w moich niemieckich klubach też była bardzo duża. Ale prawdą jest, że kibic Lecha jest wymagający. I dobrze! Jak mówiłem, tu trzeba co roku bić się o tytuł, o puchary. Zresztą, uwielbiam sprawiać radość kibicom Lecha w tych najważniejszych meczach, a do takich zaliczają się właśnie te pucharowe. A moje relacje z fanami? Uważam, że bardzo dobre. Może nie w każdym meczu strzelam gola, może nie każde spotkanie mi wychodzi, ale nigdy nie przechodzę obok meczu, zawsze zostawiam na boisku wszystko, co mogę. Kibice takich piłkarzy doceniają i ja czuję się przez nich doceniony.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz jak Gikiewicz zatrzymał Bayern
Lewandowski przebił legendarnego Węgra