Można odnieść wrażenie, że nieszczęścia kadry związane z meczami na PGE Narodowym zaczęły się w listopadzie poprzedniego roku. Wtedy to do Warszawy przyjechała reprezentacja Węgier i wygrała 2:1.
Od tego momentu polska twierdza stała się drewnianym domkiem, do którego każdy wchodzi, bierze komplet punktów i wraca do siebie z uśmiechem na twarzy. Fakt jest taki, że reprezentacja Polski przegrała ostatnie trzy spotkania rozgrywane w swoim domu, bo takim mianem określany jest PGE Narodowy.
I oczywiście można powiedzieć, że poza Węgrami nasza kadra grała z zespołami ze światowej czołówki. Belgowie i Holendrzy dysponują świetnymi zespołami i posiadają zdecydowanie większy potencjał ludzki niż to, czym dysponuje Czesław Michniewicz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum! "Zgubił" but, a potem... Musisz to zobaczyć
Ale przecież przez niespełna dekadę do Warszawy nie przyjeżdżały tylko słabe reprezentacje, a mimo to od otwarcia obiektu w 2012 roku do listopada 2021 roku ponieśliśmy na nim zaledwie dwie porażki. Chociażby Niemcy i Anglicy przekonali się o tym, jak groźni potrafili być Biało-Czerwoni, gdy byli wspierani przez wypełniony po brzegi PGE Narodowy.
W tym roku Polacy co prawda wygrali dwa mecze, ale były to spotkania rozgrywane na innych obiektach niż ten w Warszawie. W Chorzowie pokonali Szwedów, a we Wrocławiu okazali się lepsi od Walijczyków. A stołeczna twierdza na ten moment stała się miejscem niewygodnym dla jej gospodarzy.
Czytaj też:
Problemy zdrowotne zawodników Barcelony
Hiszpanie ostro o Lewandowskim