Gospodarze walczyli bardzo ambitnie - komentarze po meczu Motor Lublin - GKS Katowice

Lublinianie wciąż nie mogą przełamać kompletu własnego boiska. W środę przegrali z GKS 0:2. Po ostatnim gwizdku sędziego gospodarze byli zasmuceni siódmą porażką w obecnym sezonie, a goście cieszyli się z faktu, że nie stracili bramki.

Adam Nawałka (trener GKS): Wynik mógłby sugerować, że było to łatwe zwycięstwo. Natomiast rzeczywistość była zupełnie inna. Spodziewaliśmy się bardzo trudnego spotkania. Mieliśmy swój plan, jeżeli chodzi o założenia taktyczne i staraliśmy się go wykonywać. Nic to nie pomogło, bo w pierwszej połowie nasza gra - jeśli chodzi o organizację gry ofensywnej - rzeczywiście wyglądała bardzo źle. Co do defensywy również mieliśmy w przerwie kilka uwag. Myślę, że to poskutkowało podczas drugiej połowy, kiedy nasza gra wyglądała zupełnie inaczej. Wejście zarówno Bartka Iwana, jak i Gabriela Nowaka dodało jakości w działaniach ofensywnych i skończyło się na 2:0. Wtedy nasza dominacja była rzeczywiście bardzo znacząca, chociaż muszę przyznać, że gospodarze walczyli bardzo ambitnie, jest to zespół, który gra do ostatniego gwizdka. Życzę powodzenia w dalszych meczach.

Jacek Gorczyca (kapitan GKS): Przede wszystkim chcieliśmy wykluczyć nasze błędy, które popełniamy na wyjazdach, czyli tracenie wielu bramek. Teraz chcieliśmy wyczekać moment w którym to my zadamy cios. W drugiej połowie, jeszcze przy stanie 0:0, Motor miał trzy stuprocentowe sytuacje, ale po to jesteśmy zespołem, żeby sobie nawzajem pomagać. Zawodnicy, którzy weszli dali bardzo dobre zmiany i udało się wygrać.

Bartosz Iwan (pomocnik GKS): Przede wszystkim cieszę się z tego, że zdobyliśmy trzy punkty. Był to dla nas bardzo ważny mecz, bardzo chcieliśmy zwyciężyć, ponieważ dzięki temu odskakujemy od dolnej części tabeli i powoli pniemy do góry. Uzgodniliśmy z trenerem, że wejdę na 30-40 minut. Trener chciał, żebym wniósł jakość, świeżość i utrzymywał się przy piłce, a ewentualnie dobił rywala. Tak też się stało, z czego niezmiernie się cieszę. W końcu wracamy do Katowic z trzema punktami.

Krzysztof Kaliciak (napastnik GKS): W pierwszej połowie graliśmy generalnie słabo. Nie wiem z czego to wynikało. Chyba myślami byliśmy jeszcze gdzie indziej, Motor miał sytuacje. Później Bartek Iwan strzelił piękną bramkę, później podał do mnie sam na sam i wygraliśmy mecz. Naprawdę ciężko nam się grało, ale takie wymęczone zwycięstwa też fajnie smakują, bo mecz był bezbarwny i generalnie słaby z obydwu stron, ale są trzy punkty i mamy przed sobą daleką drogę w dobrych humorach. Bardzo dobrze rozumiemy się z Bartkiem Iwanem, często wypuszcza mnie sam na sam. W tym sezonie wszystko wykorzystuję i z tego się cieszę. Cieszę się z tego, bo jest to już moja szósta bramka, a Bartek ma ich pięć. W tym sezonie mamy taki skuteczny duet.

Mirosław Kosowski (trener Motoru): Niestety mecz zakończył się porażką, jednak na pewno można było pokusić się o korzystniejszy wynik. Do przerwy stworzyliśmy kilka sytuacji podbramkowych. Najlepszą miał Wojtek Białek w ostatniej minucie pierwszej połowy, wyszedł sam na sam i niestety nie trafił do bramki. Po przerwie, jeszcze przy stanie 0:0, mieliśmy również dwie sytuacje Białka i Oziemczuka, też nie dopisało szczęście. Można powiedzieć, że przewaga optyczna nie przyniosła efektu. Tak jak uczulałem moich zawodników, goście to zespół bardzo doświadczony i czekał na swoją szansę. Uczulałem na Iwana i Kaliciaka. Popełniliśmy błąd przed szesnastką, dopuściliśmy Bartka Iwana do uderzenia, trafił idealnie w samo okienko i praktycznie w tym momencie, pomimo naszych najszczerszych chęci, było po spotkaniu. Próbowaliśmy do końca, ale zostaliśmy jeszcze skontrowani i skończyło się na 0:2. Wielka szkoda, bo zostawiliśmy dzisiaj naprawdę dużo zdrowia i serca. Wygrywa ten zespół, który strzela bramki, a nie ten, który tylko próbuje.

Kamil Oziemczuk (napastnik Motoru): Ciężko cokolwiek powiedzieć o dzisiejszym meczu. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo dobra, ale brakowało skuteczności. W drugiej trochę opadliśmy z sił. Chcieliśmy strzelić bramkę, a nadzialiśmy się na dwie kontry. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Może brakuje koncentracji w niektórych momentach.

Przemysław Żmuda (kapitan Motoru): Myślę, że już do przerwy mecz powinien być ustawiony. Gdybyśmy wykorzystali którąś z sytuacji, to Katowice już by się nie podniosły, bo jeżeli chcieliby odrabiać straty, to nadzialiby się na nasze kontry i wtedy mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Przyznam szczerze, że wypromowaliśmy bramkarza. Wiedzieliśmy, jakie ma on warunki fizyczne. Trzeba było strzelać dołem, wszystko niestety szło górą, a jemu w to graj. Później brakowało już pomysłu. Katowice się cofnęły, miały już korzystny wynik i na tym im zależało, żeby dowieźć go do końca. Mądrze ustawili się z tyłu, a my musieliśmy się ograniczyć do grania długich piłek i szukania jakiegoś zamieszania, bo to nie były składne akcje.

Komentarze (0)