Od pierwszych minut optyczną przewagę sukcesywnie zdobywał Motor. Gospodarze często dostawali się w okolice pola karnego gości, ale już w szesnastce radzili sobie słabo. W 10. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Damian Niemczyk i posłał piłkę nad poprzeczką.
Katowiczanie liczyli na kontrataki, ale brakowało w nich precyzji. Najgroźniejsze w ich wykonaniu były stałe fragmenty gry. Po rozegraniu jednego z nich w 22. minucie atomowe uderzenie Tomasza Hołoty obronił Robert Mioduszewski.
Motor często próbował zagrywać górne piłki za obrońców, ale wysocy defensorzy GKS bez trudu radzili sobie z takimi zagraniami. W 35. minucie gospodarze nieco inaczej rozegrali akcję i Kamil Oziemczuk znalazł się w sytuacji sam na sam z Jackiem Gorczycą, ale nawet nie trafił w bramkę.
W odpowiedzi GKS mógł zrewanżować się golem. Piotr Plewnia dośrodkował z rzutu wolnego na 5. metr, gdzie stał Krzysztof Kaliciak, który uderzył bardzo niecelnie.
Dwie niezłe sytuacje podbramkowe miał również najlepszy strzelec Motoru - Wojciech Białek. Za każdym razem posyłał futbolówkę płaskim strzałem obok słupka. W pierwszej połowie kibice obejrzeli zatem zaledwie jeden celny strzał.
Po przerwie obie drużyny wyszły na murawę, ale brakowało... sędziów. Po chwili konsternacji okazało się, że gra nie zostanie wznowiona dopóki kibice nie oddadzą transparentu z przekreślonym napisem PZPN. Po kilku minutach oczekiwania i niecenzuralnych okrzyków sytuacja została wyjaśniona.
W drugiej części gry Motor nie zamierzał ograniczyć się do obrony bezbramkowego wyniku, ale z dobrej strony pokazał się Gorczyca. Tuż po upływie godziny gry - w ciągu 60 sekund - obronił dwa groźne strzały Oziemczuka i Rafała Króla. - Po to jesteśmy zespołem, żeby sobie nawzajem pomagać - skromnie zauważa golkiper. - Przyznam szczerze, że wypromowaliśmy bramkarza. Wiedzieliśmy, jakie ma on warunki fizyczne. Trzeba było strzelać dołem, wszystko niestety szło górą, a jemu w to graj - ripostuje Przemysław Żmuda.
Gospodarze zapomnieli o konsekwentnej grze w defensywie i w 67. minucie było 1:0 dla gości. Nie pilnowany przed polem karnym Bartosz Iwan, który pojawił się na murawie pięć minut wcześniej, świetnym strzałem w okienko dał swojej drużynie prowadzeni.
Motor zagalopował się w chęci odrobienia strat i sześć minut później Mioduszewski musiał znów sięgać do siatki. Lublinianie wykonywali rzut rożny i stracili piłkę, Iwan celnym podaniem uruchomił Kaliciaka, który wyprzedził obrońców, minął bramkarza, ze spokojem przełożył piłkę na drugą nogę i mocnym strzałem podwyższył na 2:0. - Mioduszewski wyszedł do mnie, musiałem szybko nawinąć go i udało mi się strzelić bramkę. Dobrze, że jeszcze przełożyłem sobie piłkę na prawą nogę, bo jakbym strzelał od razu, to w bramce byli dwaj obrońcy i mogli wybić. A tak strzeliłem mocno po rogu i wpadło - ocenia szczęśliwy strzelec, dla którego było to szóste trafienie w sezonie.
Druga bramka całkowicie uspokoiła poczynania katowiczan, którzy nie forsując tempa gry umiejętnie bronili korzystnego wyniku. Motor natomiast atakował bez większego pomysłu, co nie przyniosło żadnego efektu.
Motor Lublin - GKS Katowice 0:2 (0:0)
0:1 - Iwan 67'
0:2 - Kaliciak 73'
Składy:
Motor Lublin: Mioduszewski - Kalinowski, Żmuda, Maciejewski, Budzyński (70' Kępa) - Popławski (77' Hempel), Niemczyk, Król, Syroka - Oziemczuk (65' Iracki), Białek.
GKS Katowice: Gorczyca - Uszalewski, Kamiński, Napierała, Sroka - Plewnia, Hołota (62' Nowak), Cholerzyński, Górski - Mikulenas (62' Iwan), Kaliciak (78' Cieluch).
Żółte kartki: Hołota, Kamiński, Sroka (GKS).
Sędzia: Łukasz Bartosik (Kraków).
Widzów: 1500 (gości: 30).
Najlepszy piłkarz Motoru: Damian Niemczyk.
Najlepszy piłkarz GKS: Krzysztof Kaliciak.
Piłkarz meczu: Krzysztof Kaliciak.