O Polaku mówi cały świat. Jeszcze niedawno był pośmiewiskiem

Getty Images / Lars Ronbog / FrontZoneSport  / Na zdjęciu: Kamil Grabara
Getty Images / Lars Ronbog / FrontZoneSport / Na zdjęciu: Kamil Grabara

To były dwa mecze, które sprawiły, że nazwisko Grabara zna dziś każdy kibic piłki nożnej. A jeszcze nie tak dawno, jeżeli już było o nim głośno, to z powodu kiksów lub kontrowersyjnych wypowiedzi.

Jeżeli wpuszczając 5 bramek w meczu i tak jesteś bohaterem swojej drużyny, to znaczy, że zaliczyłeś naprawdę spektakularny występ. Kamil Grabara nie osiadł jednak na laurach i po wyrównaniu rekordu Ligi Mistrzów w ilości udanych interwencji w pojedynczym spotkaniu zanotował kolejny fenomenalny mecz przeciwko Manchesterowi City.

Tym razem jednak Polak zdołał całkowicie zneutralizować ofensywne zapędy rywali i zapewnił swojej drużynie bardzo cenny 1 punkt.

Długo szukał miejsca 

O talencie Grabary przez lata krążyły legendy. Zresztą nie mogło być inaczej, jeżeli chwilę po 17. urodzinach odchodził do Liverpoolu i to po tym, jak "The Reds" stoczyli o niego zaciętą bitwę z gigantami z Manchesteru - City oraz United.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale huknął! Musisz obejrzeć tę bramkę

Polak długo jednak nie potrafił spełnić pokładanych w nim nadziei. Liverpool? Bez szans na przebicie się do składu. Wypożyczenia? Początkowo raczej były z kategorii "bez szału". W Huddersfield Town wpuszczał średnio ponad 1,5 bramki na mecz. - Powiem szczerze, ja nie wiem, co teraz się dzieje w tym klubie - mówił wówczas.

Aarhus? Ostatecznie wyrobił sobie tam solidną markę, jednak był to okres, gdy co jakiś czas mogliśmy oglądać spektakularne kiksy, gdy to wbijał piłkę do własnej bramki czy nabijał rywala doprowadzając do utraty gola.

Dziś jednak to tylko demony przeszłości. Obecnie Grabara jest niekwestionowanym numerem 1 w bramce Kopenhagi, a po ostatnich wyczynach w Lidze Mistrzów jego nazwisko bez wątpienia znalazło się w notesach wielu skautów znacznie silniejszych klubów.

Nikt nie wierzył

W ostatnim czasie nowym hobby Grabary stało się bicie rekordów. Jak już wyżej wspomnieliśmy, w pierwszym meczu z Manchesterem City wyrównał dokonanie Fernando Muslery oraz Rusłana Neshchereta broniąc 12 strzałów w jednym meczu!

Postawa Polaka sprawiała, że Pep Guardiola raz po raz łapał się za głowę. - Ich bramkarz zagrał naprawdę świetny mecz. Nie wiem, czy to kwestia maski, którą miał na twarzy czy czegoś innego, ale był to doskonały występ - mówił Katalończyk na pomeczowej konferencji.

Wówczas jednak nie mógł jeszcze przypuszczać, że już tydzień później ten sam golkiper pozbawi jego drużynę dwóch punktów. Grabara najpierw obronił rzut karny wykonywany przez Riyada Mahreza, a następnie skutecznie bronił dostępu do swojej bramki.

- Nikt, oprócz nas samych, w nas nie wierzył. Nikt nie wierzył, że możemy zdobyć punkt, po który sięgnęliśmy - stwierdził po meczu Grabara.

Liga Mistrzów to jednak nie jedyne miejsce, gdzie młody bramkarz bije rekordy. Wiosną ustanowił także nowy rekord ligi duńskiej, jeżeli chodzi o czas bez straty bramki. Grabara był niepokonany przez 763 minuty, czym o ponad godzinę przebił 23-letni rekord Jana Hoffmana.

Kwestia mundialu rozstrzygnięta?

W Polsce jedną z popularniejszych piłkarskich dyskusji jest ta o tym, kto powinien być trzecim bramkarzem kadry. W przeciągu ostatniego tygodnia Kamil Grabara zrobił wszystko, by ostatecznie ją uciąć.

Wydaje się bowiem, że będącego w takiej formie golkipera, po prostu nie może zabraknąć wśród powołanych na mundial. Zwłaszcza, że akurat Czesław Michniewicz ma do niego wyjątkową słabość. Z młodym golkiperem zna się doskonale z czasów prowadzenia kadry U-21, gdzie uczynił go pierwszym bramkarzem, choć nie brakowało wokół niego kontrowersji.

- Jeździłem na kadrę trenera Michniewicza od samego początku. Przyjeżdżałem jako trzeci bramkarz i nie zagrałem w czterech meczach. Następnym razem pewnie bym tego nie zrobił. Już wtedy mówiłem, że jak nie zagram z Danią, nie będzie mnie na następnym zgrupowaniu - mówił Grabara, który zadebiutował właśnie w meczu z Duńczykami. Wcześniej natomiast odmówił powołania na młodzieżowe Euro od Marcina Dorny. Powód? Oczywiście brak statusu numeru "1".

- Po co miałbym tam się znaleźć? Szukali kogoś do noszenia piłek? Przecież wiadomo było, że będzie bronił Wrąbel, że nawet Drągowski nie ma szans - mówił w wywiadzie udzielonym Polsatowi Sport.

Dziś jednak Drągowski, nie wspominając już o Jakubie Wrąblu, raczej muszą uznać wyższość Grabary. To właśnie były golkiper Jagiellonii wydaje się najpoważniejszym rywalem Grabary do wyjazdu na mundial. Jednak podczas gdy ten błyszczy w Lidze Mistrzów, to popularny "Drążek", raz za razem wyciąga piłkę z siatki Spezii. W tym sezonie już 17 razy w 9 meczach.

Ostateczna decyzja należeć będzie jednak do Czesława Michniewicza. Jedno nie ulega wątpliwości - Kamil Grabara nareszcie zaczyna grać na miarę talentu, z łatką którego opuszczał Polskę. I znając jego charakter, rola numeru "3" w kadrze również nie będzie jego szczytem marzeń.

Bartłomiej Bukowski
WP SportoweFakty

Czytaj także:
Wszystko jasne ws. Haalanda. Kwota wyszła na jaw
Mecz w cieniu tragicznych wiadomości. Trener na drugiej wojnie

Źródło artykułu: