Mecz w cieniu tragicznych wiadomości. Trener na drugiej wojnie

PAP/EPA / Na zdjęciu: Igor Jovicević
PAP/EPA / Na zdjęciu: Igor Jovicević

Igor Jovicević wprowadza ukraińską młodzież do wielkiego futbolu, kiedy ich kraj broni się przed Rosją. Sam doskonale pamięta, jak zostawiał rodzinny dom podczas wojny na Bałkanach.

Chorwat staje się jednym z najbardziej zasłużonych ludzi dla ukraińskiego futbolu podczas wojny. Igor Jovicević prowadzi Szachtara Donieck w Lidze Mistrzów i sam na każdym kroku przypomina, że klub rywalizuje z najlepszymi w cieniu rozgrywającej się w Ukrainie wojny. Jego apel przed wtorkowym starciem z Realem Madryt odbił się szerokim echem i poruszył wszystkich na sali.

- Nie da się tu mówić tylko o futbolu - zaczął. - Chcę przekazać wiadomość do zagranicznych mediów, by pomogły nam zakończyć tę wojnę. Ukraińcy chcą być wolni. Chcą spokojnie spać i nie obawiać się o to, że zabiją ich bomby - dodał.

Były to spokojne i świadomie wypowiedziane słowa. W ten sposób Chorwat rozmawia z ukraińskimi i zagranicznymi dziennikarzami od początku rywalizacji w Lidze Mistrzów.

Postraszyli gigantów

48-letni trener od lipca składa zespół, który rozsypał się przez wojnę. To już nie jest raj dla Brazylijczyków chcących przez Ligę Mistrzów wypromować się do największych europejskich lig. Teraz to zespół złożony z ukraińskich graczy. Niewielu weteranów pomaga w przyspieszonym kursie dojrzewania młodym talentom, takim jak 21-letni Mychajło Mudryk, który już latem był rozchwytywany przez Arsenal i Bayer Leverkusen.

ZOBACZ WIDEO: Znamy grupę el. EURO 2024, cele na MŚ w Katarze - gorące dni reprezentacji | Z Pierwszej Piłki #21

Właśnie taki skład postraszył tydzień temu w Madrycie Real. Szachtar wprawdzie przegrał 1:2, ale zachował honor dzięki pięknemu trafieniu Oleksandra Zubkowa.

- Są u nas piłkarze, którzy już w 2014 roku stracili dom - opowiadał Jovicević dla "El Pais". - Kolejny stracili w tym roku. Codziennie słyszę ich rozmowy o polityce i sytuacji w kraju, bo mają przyjaciół i rodzinę walczące o wolność. Dotyczy ich to podobnie jak mnie, czyli Chorwata wysłuchującego syren przeciwlotniczych - dodał.

Dziś Jovicević to dojrzały i charyzmatyczny mężczyzna. Na spotkaniach z mediami imponuje znajomością ukraińskiego, angielskiego i hiszpańskiego. Przemawia jak urodzony przywódca. Choć sytuacja przypomina mu czasy, kiedy był nastolatkiem pośrodku bałkańskiej wojny. Gdy miał 17 lat zostawił swój dom. Po tym jak zaliczył świetne występy w mistrzostwach Europy do lat 17, dostał zaproszenie od Realu Madryt.

- Zostawiłem za sobą wielkie marzenie o graniu w Dinamie Zagrzeb. To była drastyczna, ale dobra decyzja. Ona mnie ukształtowała. Nabyłem wartości, którym hołduję do dziś: szacunek, zaangażowanie i to, że nie wolno się poddawać - tłumaczył dziennikowi "Marca".

Największe wyzwanie

W kompletnym chaosie Chorwat przejął w lipcu Szachtara szykującego się do wznowienia rozgrywek ligowych i europejskich pucharów. Podjął się misji skompletowania zespołu i próby zwojowania Europy ukraińską młodzieżą. Nikt nie spodziewał się, że pójdzie mu tak dobrze. Po trzech kolejkach Szachtar jest wiceliderem grupy F, a na starcie rozbił na wyjeździe RB Lipsk 4:1.

Z Ukrainą Jovicević jest związany od 20 lat. Najpierw jako piłkarz, potem jako działacz i trener. Ale te wyzwanie wydaje się być największym w jego karierze.

- Nie jestem z tych obcokrajowców, którzy nie rozumieją niczego, co się dzieje. Kiedy Rosjanie zaczęli atakować w 2014 roku, prowadziłem Karpaty Lwów. Wiem, jak czuli się podczas tej inwazji. Powodem moich powrotów do Ukrainy był sport. Żołnierze pozwalają nam grać, a my, sportowcy, jesteśmy najlepszymi ambasadorami kraju - wyjaśniał dla "El Mundo".

Choć mecze Ligi Mistrzów Szachtar rozgrywa w Warszawie, gromadzą one tysiące Ukraińców. Wrzask trybun po wyrównującym golu Mudryka w domowym starciu z Celtikiem pokazał, jak bardzo rodacy piłkarzy potrzebowali ucieczki od wiadomości z frontu. Mecze ukraińskich zespołów w europejskich pucharach i rozgrywanej w wyjątkowych okolicznościach lidze pokazują, że plan prezydenta Wołodymyra Zełenskiego ma sens.

Choć takie dni jak poniedziałek, kiedy Rosjanie bestialsko ostrzelali cywilów w największych ukraińskich miastach, są wyzwaniem.

- Wszyscy w klubie mają rodziny w strefie konfliktu. To codzienne rozmowy, od których nie mogę się odwrócić. Jako trener żądam od nich maksimum, ale muszę być wyczulony na to, co widzą i czują. Nie mogę być tego nieświadomy. To, co robią, jest ekscytujące. Nie jestem Ukraińcem, ale kocham, cierpię i czuję się jak jeden z nich - mówił "Marce".

Początek starcia Szachtara z Realem we wtorek o godzinie 21. Będzie to drugi domowy mecz ukraińskiego zespołu rozegrany w Warszawie. Klub wynajmuje od Legii stadion na czas trwania fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Świetne wieści dla Lewandowskiego po losowaniu grup
Mocny apel trenera Szachtara po ostrzale Rosjan. "Nie da się nas zniszczyć"