Marcin Bojarski doznał kontuzji jeszcze w poprzednim sezonie. W Wielką Sobotę, w meczu ligowym przeciwko Lechowi Poznań upadł tak niefortunnie, że złamał kość strzałkową i uszkodził staw skokowy. W czerwcu piłkarz rozpoczął w Krakowie rehabilitację, a w sierpniu zaczął truchtać. - Sądzę, że na początku października będę już mógł normalnie trenować - mówił "Bojar", ale rzeczywistość zweryfikowała jego plany.
Były pomocnik Cracovii część treningu przeprowadza z zespołem. Bierze udział w rozgrzewce i lekkich ćwiczeniach z piłką, ale na więcej pozwolić sobie nie może. - Nie mogę uczestniczyć w zajęciach, w których jest kontakt z przeciwnikiem. Tego jeszcze nie wolno mi robić - mówi Bojarski. Kiedy zatem wróci na ligowe boiska? -Może się zdarzyć, że w tej rundzie nie zagram. Chociaż naprawdę liczyłem, że wrócę szybciej do gry - wyjaśnia zmartwiony zawodnik.
Bojarski okresu spędzonego w Piaście jak na razie do udanych zaliczyć nie może. Już na początku swojej przygody z Gliwicami, w meczu towarzyskim z GKS Katowice doznał kontuzji pachwiny, która wyeliminowała go z gry na półtora miesiąca. W spotkaniu ligowym z Arką Gdynia uraz niespodziewanie się odnowił. Zakładano, że "Bojar" straci całą rundę, ale wrócił na boisko w październiku. Kiedy wydawało się, że wiosną będzie sporym wzmocnieniem Piasta, bo z meczu na mecz radził sobie coraz lepiej, w kwietniu złamał kość strzałkową. Od tego czasu walczy o powrót do gry.