Poprzedni fatalny sezon w PKO Ekstraklasie Wisła Kraków okupiła spadkiem do Fortuna I ligi. Dla klubu była to wizerunkowa katastrofa, a drużyna pod wodzą Jerzego Brzęczka miała przed sobą jeden cel - natychmiastowy powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Wiadomo już, że Brzęczek go nie zrealizuje, bo został zwolniony z posady trenera. Wszystkiemu winna była postawa poniżej oczekiwań. Jednak odejście szkoleniowca nie okazało się remedium na problemy krakowskiej drużyny.
W sobotę Wisła zremisowała bezbramkowo na wyjeździe z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Dla "Białej Gwiazdy" to siódmy kolejny mecz bez zwycięstwa, a zarazem pobicie niechlubnego rekordu z sezonu 1987/88 z drugiej klasy rozgrywkowej. Obecnie Wisła zajmuje dopiero 9. miejsce w ligowej tabeli.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być samobój roku. Aż złapał się za głowę
Postawa zespołu nie spodobała się kibicom krakowskiej drużyny. Ci użyli wulgarnych słów, wyzywając zawodników Wisły. Nie nadają się one do cytowania. Udzielający wywiadu Polsatowi Sport Mikołaj Biegański musiał zakrywać ucho, by słyszeć pytania reportera.
- To nie pomaga, ale jest tak, jak jest. Musimy sobie w jakiś sposób radzić z takimi zachowaniami - powiedział bramkarz.
W pewnym momencie postawę kibiców skrytykował również reporter Polsatu, Marcin Feddek. - Sytuacja pod płotkiem, do którego podchodzą piłkarze Wisły zachęcani przez kibiców, nie jest zbyt ciekawa. Padają wyzwiska, a to nieładne i nieeleganckie. Fani powinni wspierać piłkarzy, a nie ich dołować. Zawodnicy zostawili na boisku trochę zdrowia, a ambicji trudno im odmówić - przyznał dziennikarz.
Czytaj więcej:
Tomasz Hajto kończy 50 lat i rozlicza się z przeszłością. "W kadrze panował jeden wielki chaos"