Rozczarowany Piotr Stokowiec. "To nie powinno się powtórzyć"

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: trener Piotr Stokowiec
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: trener Piotr Stokowiec

- Sytuacja z powtórzeniem rzutu karnego mocno zaważyła na przebiegu spotkania. Ale wierzę, że sędziowie podjęli dobrą decyzję - mówi trener KGHM Zagłębia Lubin Piotr Stokowiec po porażce 0:3 z Widzewem w Łodzi w 13. kolejce PKO Ekstraklasy.

Beniaminek objął prowadzenie w 33. minucie, gdy z rzutu karnego trafił Martin Kreuzriegler. Była to powtórzona jedenastka, bo chwilę wcześniej zawodnicy KGHM Zagłębia Lubin za szybko wbiegli w pole karne, a Marek Hanousek spudłował.

- Sytuacja z rzutem karnym i z jego powtórzeniem mocno zaważyła na przebiegu tego spotkania, siedziała w głowach moich piłkarzy. Nie widziałem rzutu karnego, czemu został powtórzony, ale wierzę, że sędziowie podjęli słuszną decyzję. Trudno też wytłumaczyć stratę drugiej bramki, po wykopie od bramkarza. To nie ma prawa się zdarzyć, a się zdarzyło. To sprawiło, że ciężko było wrócić. Próbowaliśmy pobudzić trochę nasz zespół zmianami, nie przyniosło to spodziewanych efektów. Taki mecz nie powinien się powtórzyć - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Piotr Stokowiec.

Trener Miedziowych zadowolony był tylko z pierwszych 30 minut spotkania, podczas których jego drużyna dotrzymywała kroku gospodarzom.

- Generalnie zagraliśmy źle. To nie był nasz dobry mecz. Widzew wygrał zasłużenie i trzeba to jasno powiedzieć. A szkoda, bo mieliśmy pomysł plan na to spotkanie. W pierwszej połowie wydawało się, że nasz pomysł działa - prowadziliśmy grę, utrzymywaliśmy się przy piłce, podchodziliśmy pod bramkę przeciwnika, był wysoki pressing. Z pierwszej połowy byliśmy zadowoleni - uważa.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być samobój roku. Aż złapał się za głowę

Stokowiec pracował w Widzewie w latach 2007-2010 jako asystent trenera. Na spotkaniu z dziennikarzami nie zabrakło sentymentów.

- Trzymałem kciuki za to, żeby awansowali bezpośrednio do Ekstraklasy. Historia tego klubu to nie jest parę miesięcy, ale wierzę, że wszyscy tu ciężko pracują nad naprawą tej wielkiej marki. Ta porażka boli, ale nie sprawi, że się załamiemy - zakończył.

Z kolei Janusz Niedźwiedź podkreślił, z jak trudnym rywalem jego zespół się mierzył, czym uwydatnił rangę zwycięstwa.

- Ta wygrana była wynikiem konsekwentnej pracy i wydaje mi się, że to dzięki niej dzisiaj odnieśliśmy zwycięstwo. To nie takie prosto wyjść i wygrać 3:0 z takim zespołem. Gratulacje dla drużyny, bo Zagłębie z doświadczonym trenerem na ławce miało zaledwie trzy punkty mniej, a nie było czuć większego zagrożenia z ich strony - powiedział trener Widzewa Łódź.

W drugiej części gry wynik podwyższyli Ernest Terpiłowski w 47. minucie i Marek Hanousek w 66. minucie. To już była egzekucja.

- Nie podobała mi się końcówka pierwszej połowy. Graliśmy dłuższym podaniem, nie mogliśmy dłużej utrzymać się przy piłce. Odwrotnie było w drugiej połowie, z czego się cieszę. W końcówce piłkarze poczuli już sporo luzu i grali ciekawą piłkę dla oka, ale to nadal konsekwencja naszej długiej pracy. Ciągle szukamy rzeczy, które można udoskonalić. To nie była totalna dominacja, bo Zagłębie miało z tego co pamiętam dwie sytuacje, gdzie zapachniało bramką. Trzy razy dobrze wznawialiśmy grę od bramki i po jednym z nich zdobyliśmy gola. To była świetna akcja i bardzo byłem z niej zadowolony - uważa Niedźwiedź.

Szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych zapytany został o młodzieżowców, bo tym razem na boisku było ich jednocześnie "tylko" dwóch. Za Terpiłowskiego pojawił się w 71. minucie Jakub Sypek, a cały mecz rozegrał Serafin Szota.

- Nie było okazji na grę większą ilością młodzieżowców, bo Ernest Terpiłowski jest po dłuższej przerwie i zwyczajnie zabrakło mu sił. Piłkarze chcą grać, chcą wygrywać. Patrzymy na ich inteligencję, a nie tylko na umiejętności. Mateusz Żyro grał dobre mecze, ale przy tym co teraz gra Serafin Szota, Mateusz musi poczekać na swój moment i sądzę, że on to rozumie. Zawodnicy, którzy grali dzisiaj mniej, od razu po meczu pojechali rowerami na trening. Miałem parę uwag do Jakuba Sypka, ale dostałem komunikat, że został gdzieś kopnięty i lekko utykał - wyjaśnił.

Już w najbliższy piątek o 20:30 widzewiacy zagrają kolejne domowe ligowe spotkanie - tym razem z Miedzią Legnica. Z kolei KGHM Zagłębie czeka starcie u siebie z Lechią Gdańsk, ale dopiero w poniedziałek, 24 października o 20:30.

Czytaj też: Nieoczywista opcja. 37-letni trener dostanie angaż w PKO Ekstraklasie

Komentarze (0)