Brak fajerwerków w Krakowie. Jacek Zieliński wprost o realizacji taktyki

PAP / Łukasz Gągulski / Zawodnik Cracovii Benjamin Kallman (P) i Antonio Milic (L) z Lecha Poznań
PAP / Łukasz Gągulski / Zawodnik Cracovii Benjamin Kallman (P) i Antonio Milic (L) z Lecha Poznań

Cracovia zremisowała bezbramkowo z Lechem Poznań. Jacek Zieliński był po spotkaniu zadowolony z realizacji taktyki, mniej ze skuteczności. John van den Brom nie wiedział, że żółta kartka pod koniec meczu wykluczy go ze spotkania z Rakowem.

Do Krakowa Lech Poznań pojechał po pełną pulę. - Oczywiście jesteśmy rozczarowani wynikiem, bo jak chcesz gonić lidera, musisz zrobić i pokazać więcej niż zrobiliśmy to w Krakowie. To nie był na pewno nasz dobry mecz. Zabrakło nam energii do wygrania w tym meczu. Na koniec to my mieliśmy trochę szczęścia ze względu na świetną obronę Filipa Bednarka i możemy być usatysfakcjonowani z wyniku, ale nie po to przyjechaliśmy, stąd rozczarowanie - powiedział John van den Brom na konferencji prasowej.

- Nie chodzi tylko o ofensywę, a o to co powinniśmy zrobić z piłką, o pozycje w jakich się znajdowaliśmy. Chcieliśmy grać do przodu i to powiedziałem w przerwie. Oczywiście był to mecz wyjazdowy, graliśmy przeciwko trudnemu rywalowi, ale byliśmy do tego przygotowani. W drugiej połowie mecz był bardziej otwarty, obie drużyny miały szanse, ale wolelibyśmy kontrolować mecz. Nie był to nasz najlepszy mecz i chociaż mieliśmy szanse, takie stworzyła też Cracovia i to było za mało - dodał Holender.

Trener Lecha zobaczył żółtą kartkę pod koniec meczu i z tego względu nie będzie go na meczu z Rakowem Częstochowa. - Rozmawiałem z Velde i porozmawiam z nim o sytuacji z ostatnich minut. Jesteśmy jednym zespołem i wszyscy muszą trzymać się razem. Jeśli chodzi o żółtą kartkę, nie miałem świadomości że może się to skończyć brakiem mnie w kolejnym meczu. Powiedziałem tylko sędziemu o tym, że ma coś do powiedzenia teraz, a w sytuacji z Afonso Sousą nie powiedział nic sędziemu liniowemu. Za to otrzymałem kartkę - podsumował van den Brom.

W ekipie Cracovii były po meczu mieszane odczucia. - W naszej sytuacji mentalnej i kadrowej mogliśmy obawiać się spotkania z rozpędzonym Lechem, natomiast po meczu panuje u nas duży niedosyt. Punkt trzeba szanować, ale uważam że na to zasłużyliśmy. Przy większym potencjale piłkarskim i łucie szczęścia mogliśmy wygrać. Olbrzymie uznania dla chłopaków. Nie było fajerwerków, ale zagraliśmy dobrze taktycznie. To, co sobie założyliśmy i działo się na boisku było na wysokim poziomie - stwierdził Jacek Zieliński.

ZOBACZ WIDEO: Polskie kluby zarobią na mundialu? "To duża kwota"

Dopiero w drugiej połowie wyszedł Jakub Myszor. - On nie był w pełni sił. Pierwszy raz trenował z nami w sobotę i było widać, że nie jest w swojej dyspozycji. Sam mówił, że czuje dyskomfort i nie chcieliśmy go spalić. Wszedł w odpowiednim momencie. Wówczas zespoły się rozciągnęły, było więcej miejsca - zauważył Zieliński.

Po zmianie stron Cracovia mogła zdobyć kilka bramek, jednak tych zabrakło. - Gdyby ktoś znał receptę na poprawę skuteczności by była 300-400 procent lepsza w następnym meczu, to zarobiłby olbrzymie pieniądze. To nie jest proste. Pracujemy nad tym i raz wychodzi lepiej, raz gorzej. Z Rakowem czy z Legią to, co strzelaliśmy wpadało do bramki. W ostatnich meczach nam nie wpadało, co wynika z nerwowości i stresu, bo jak nie idzie to szuka się wszystkiego dookoła. Mamy bardzo młody zespół i tym chłopcom brakuje nosa Ishaka, spokoju Amarala, umiejętności Josue czy Carlitosa. Ten zespół się jednak rozwija, dajmy im trochę czasu - podsumował trener Pasów.

Czytaj także:
Trenerzy zgodni jak mało kiedy
Małe przełamanie Górnika

Komentarze (1)
avatar
krogi kielecki wstyd
24.10.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
T tak ległja jest mądrzejsza i jest 100 miejsc wyżej !!!!