Po porażce z Legią Warszawa i odpadnięciu z Remes Pucharu Polskie nad Lechem Poznań zebrały się czarne chmury. W klubie pojawił się właściciel Jacek Rutkowski, który zakomunikował, że do zmiany trenera nie dojdzie i próbował wpłynąć na drużynę. - Spotkania, które odbyły się w ostatnich dniach, miały na celu naprawienie tego, co się zablokowało. Moim zdaniem wszystko zaczyna się w głowach i one zostały "zresetowane" - uważa Bartosz Bosacki, który nie zgadza się z tym, że piłkarzom brakuje ambicji. - Tutaj nie chodzi o to, bo nie spotkałem się nigdy z tym, że ktoś wychodził na boisko bez ambicji. Jeżeli tak by się działo, to taki zawodnik nie znalazłby się na najwyższym poziomie rozgrywek.
W niedzielę lechici zmierzą się z Arką Gdynia i każdy inny wynik niż zwycięstwo, będzie dla Lecha katastrofą. Po dotychczasowych wpadkach, na kolejne straty punktów pozwolić sobie nie mogą. - Do meczu z Arką przystąpimy z inną wiarą we własne umiejętności. W ostatnich meczach było widać, że jej nam brakowało, a w nasze poczynania wkradała się bojaźń i brak przekonania do tego, co robimy. Ten zespół wielokrotnie pokazał, że ma duży potencjał i stać go na dobrą grę - dodaje Bosacki.
Można więc przypuszczać, że poznaniacy wyjdą na boisko z dużą sportową złością. Kapitan Kolejorza przestrzega jednak przed zbytnim optymizmem. - Nie rozpatrywałbym tego w ten sposób, że rozstrzygniemy spotkanie w 15 minut i przeciwnik się położy. Mecz trwa 90 minut - kontynuuje obrońca Lecha. Piłkarzy Kolejorza czeka ciężkie zadanie, bo z Arką w ostatnich latach grało mu się niezwykle ciężko. Ostatnie zwycięstwo odnieśli w sezonie 2005/2006. - Tak się zdarza, że z niektórymi drużynami gra się ciężko. Nie szło nam jednak z Ruchem Chorzów przez 16 lat, a w zeszłym roku się przełamaliśmy. Legia też ostatnio z nami nie mogła wygrać, a teraz jej się udało. Są to bariery, które można pokonać i wierzę w to, że w niedzielę nikt nie będzie mówił, że Arka nie leży Lechowi - zakończył Bartosz Bosacki.