Bełchatowianie odrabiają straty do czołówki - Relacja z meczu GKS Bełchatów - Korona Kielce

To miał być marsz w górę tabeli i rewanż za porażkę w Pucharze Polski piłkarzy GKS Bełchatów. Założenia przedmeczowe zostały tym razem zrealizowane. GKS pokonał po dobrej grze Koronę Kielce i zaczyna powoli odrabiać straty do czołówki.

Podrażniona ambicja zawodników trenera Rafała Ulatowskiego była widoczna już od pierwszych minut spotkania. GKS zaatakował z determinacją i pewny siebie, czego efektem była już w 2 minucie kapitalna akcja Macieja Małkowskiego, który znalazł się sam na sam z Radosławem Cierzniakiem, ale górą był golkiper przyjezdnych.

Korona wyszła na to spotkanie dziwnie ospała, jakby wierzyła w to, że prędzej czy później to ona dojdzie do głosu, podobnie jak to miało miejsce tydzień temu w konfrontacji z Piastem Gliwice. Bełchatowianie jednak odrobili lekcję i szybkimi piłkami przenosili się pod pole karne Korony.

Cały plan taktyczny GKS mógł legnąć w gruzach już w 6 minucie, kiedy to kontuzji po starciu z Nikola Mijajloviciem boisko na noszach opuścił playmaker gospodarzy Mateusz Cetnarski. Wstępne diagnozy mówią o skręceniu stawu skokowego i dwutygodniowej absencji.

Na boisku pojawił się Tomasz Wróbel i od razu, jakby chciał pokazać drużynie, że mimo wszystko ten mecz jest do wygrania i bez popularnego Ceta,zanotował kilka ciekawych rajdów.

Po czterech minutach od niefortunnego zdarzenia, gospodarze wykonywali rzut rożny z lewej części boiska. Dośrodkowywał Maciej Małkowski, a piłkę pięknym strzałem głową skierował do siatki Jacek Popek.

Od tego momentu GKS lekko zwolnił tempo i czekał na to co zrobi Korona. Ta jednak tego dnia nie mogła za wiele zdziałać, gdyż zupełnie nie funkcjonował środek kielczan z Mariuszem Zganiaczem i Aleksandarem Vukoviciem. Nieporadne strzały z dystansu Ediego Andradiny irytowały i kibiców Korony i kolegów z drużyny.

Bełchatowianie za to groźnie kontrowali i kilkakrotnie gotowało się pod bramką Cierzniaka. Gdyby Maciej Korzym wykorzystał chociaż połowę swoich sytuacji, to GKS do przerwy powinien prowadzić już 3:0.

W przerwie meczu, trener Marek Motyka uznał, że pora na zmiany i zamiast Macieja Zganiacza na boisku pojawił się Paweł Buśkiewicz, co miało zaowocować lepszą grą ofensywną. Niestety kilka zrywów do przodu to zbyt mało, żeby zaskoczyć dobrze dysponowaną tego dnia defensywę Brunatnych.

W 56 minucie mogło być już po zawodach. Piękny rajd Małkowskiego zakończył faulem Cierzniak i sędzia nie miał innego wyboru jak wskazanie na jedenasty metr. Do piłki podszedł Dariusz Pietrasiak i trafił prosto w Cierzniaka, a obrońcy Korony zażegnali

niebezpieczeństwo.

Ponieważ gra Korony dalej nie dawała nadziei na korzystny rezultat w Bełchatowie, trener Motyka postanowił posłać do boju Edsona, licząc chyba na to, że ten skopiuje swój wyczyn z meczu pucharowego pomiędzy tymi drużynami i zdobędzie gola ze stałego fragmentu gry. Jednak, żeby tak się stało Korona musiała atakować, ale poza chaotycznymi wrzutkami w pole karne, gdzie na posterunku byli albo bramkarz Łukasz Sapela, albo defensorzy GKS, nie potrafiła zagrozić GKS.

Bełchatowianie mimo iż spokojnie mogli rozstrzygnąć losy meczu już wcześniej między innymi za sprawą Maćka Korzyma, który dochodził do mnóstwa sytuacji, ale w decydującym momencie brakowało zimnej krwi, czy też Jakuba Tosika, który wziął na siebie ciężar

rozgrywania piłki po stracie Cetnarskiego i trzeba podkreślić, że młody zawodnik GKS rozegrał kolejne dobre spotkanie w barwach górniczej jedenastki,ich strzały mijały jednak bramkę Korony, jakby ta była zaczarowana.

Trener Motyka w 72 minucie postawił wszystko na jedną kartę i za obrońcę Łukasza Nawotczyńskiego, wpuścił kolejnego napastnika Krzystofa Gajtkowskiego. Zmiana ta jednak nic nie dała, a Korona do końca nie potrafiła odwrócić losów spotkania.

GKS choć mógł pokonać Koronę bardzo wysoko, to zdobył tylko jednego gola, ale na wagę złota. Po dobrym, emocjonującym widowisku, trzy punkty pozostały w Bełchatowie.

PGE GKS Bełchatów - Korona Kielce 1:0 (1:0)

1:0 - Popek 10'

Składy:

PGE GKS Bełchatów: Sapela - Szyndrowski, Pietrasiak, Popek, Lacić - Cetnarski (7' Wróbel), Rachwał, Tosik, Małkowski - Korzym (89' Costly), Ujek.

Korona Kielce: Cierzniak - Łatka, Markiewicz, Nawotczyński (72' Gajtkowski), Mijailović - Sobolewski (62' Edson), Wilk, Zganiacz (46' Buśkiewicz), Vuković, Kiełb - Edi.

Żółte kartki: Szyndrowski, Tosik (GKS) oraz Kiełb, Łatka, Wilk (Korona).

Sędzia: Artur Radziszewski (Warszawa).

Widzów: 3000.

Źródło artykułu: