Pierwszy dzień listopada jest chwilą pożegnania FC Barcelony z tą edycją Ligą Mistrzów. Kataloński klub zajął trzecie miejsce w swojej grupie i na wiosnę będzie rywalizował w Lidze Europy. Z tej grupy wyszły Bayern Monachium i Inter Mediolan, a Viktoria Pilzno zajęła ostatnie miejsce.
Wiadomo było od kilku dni, że to starcie odbędzie się bez udziału Roberta Lewandowskiego. Polski napastnik narzekał na niewielkie problemy zdrowotne po sobotniej potyczce z Valencią i Xavi zdecydował się na pozostawienie go w stolicy Katalonii.
To dało szansę na pokazanie się innym zawodnikom operującym w formacji ofensywnej. Tym, który miał bezpośrednio zastąpić "Lewego", był Ferran Torres. To właśnie reprezentant Hiszpanii wybiegł na boisko jako środkowy napastnik i można powiedzieć, że wypełnił swoje zadanie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporce: stadiony świata. Tego gola można oglądać bez końca
22-latek od początku spotkania był aktywny, co poskutkowało zdobytymi przez niego dwiema bramkami. Były gracz Manchesteru City dołożył sporą cegiełkę do zwycięstwa Barcelony 4:2. Przyznała to też sama UEFA, która wybrała go zawodnikiem tego spotkania.
"Barca", jak i sam Torres całkiem nieźle pożegnali się z Ligą Mistrzów, z którą rozstają się na minimum 10 miesięcy. Kolejny raz te rozgrywki zawitają do Katalonii najwcześniej wraz ze startem sezonu 2023/24. Natomiast wiosną na Camp Nou będzie rozbrzmiewał hymn Ligi Mistrzów, co z pewnością nie zadowala nikogo związanego z katalońskim klubem.
Czytaj też:
Koniec kosmicznej passy Napoli
Plany FC Barcelony nie ucieszą "Lewego"