- Przeżywaliśmy wiele ciężkich chwil, mimo to potrafiliśmy się przeciwstawić silnemu rywalowi i odrobić straty. Pierwsza połowa była przespana w naszym wykonaniu, jednak w drugiej widać było pozytywną reakcję, choć bardzo szybko straciliśmy gola na 0:2. Przegraliśmy, ale po tym co zobaczyłem, jestem dobrej myśli i wierzę, że ten zespół pójdzie do przodu - ocenił na konferencji prasowej Kamil Kuzera.
Wynik 3:2 nie do końca jednak oddaje przebieg niedzielnej potyczki. Zwłaszcza w jej początkowej fazie przewaga mistrza Polski była ogromna i tylko jego nieskuteczność sprawiła, że Korona nie straciła kilku goli.
- Chcieliśmy zagrać wysoko i odważnie, lecz mierzyliśmy się z Lechem. Gospodarze potrafili wymienić kilka podań, dzięki czemu omijali nasz pressing - zaznaczył Kuzera.
John van den Brom nie ukrywał radości z wyszarpanego z trudem zwycięstwa, ale podkreślał też, że to jego drużyna pozwoliła kielczanom nabrać nadziei na korzystny wynik.
ZOBACZ WIDEO: Czy Raków jest już mistrzem? "Nie, ale jeden rywal mu odpadł"
- Sami narobiliśmy sobie problemów i daliśmy przeciwnikowi szansę na wyjście z kłopotów. Przy prowadzeniu 2:0 wydawało się, że wszystko mamy pod kontrolą. Rywal doskoczył do nas po dwóch rzutach karnych, na szczęście do samego końca walczyliśmy o zwycięstwo. Nie powinniśmy dopuścić do takich nerwów, zwłaszcza że na początku nie tylko wynik był dobry, ale również gra. Z 90 minut, które rozegraliśmy, jakieś 80 było zadowalające w naszym wykonaniu. Oddaliśmy 30 strzałów - wyliczył holenderski szkoleniowiec.
- Mieliśmy problemy z właściwym wykorzystaniem posiadania piłki. Mimo to łatwiej i przyjemniej grało nam się przeciwko Koronie, niż w czwartek z Villarrealem. Wtedy utrzymywaliśmy się przy piłce znacznie rzadziej, a to nie jest DNA Lecha - zakończył van den Brom.