Jerzy Bralczyk ocenia popularne sformułowanie. "To nie błąd, to hiperbola!"

- Dziennikarze lubią przesadzać - przyznaje prof. Jerzy Bralczyk. Jednocześnie jest wobec nich wyrozumiały. W sporcie bowiem chodzi o emocje. A te wymagają kwiecistego, nie zawsze idealnego języka.

Dawid Góra
Dawid Góra
Prof Jerzy Bralczyk East News / Artur Szczepanski/REPORTER / Na zdjęciu: Prof. Jerzy Bralczyk
Dawid Góra, WP SportoweFakty: Jak to jest, że niektórzy piłkarze nie wykorzystują stuprocentowych sytuacji?

Prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca: Widocznie nie są one stuprocentowe albo piłkarze nie są stuprocentowi. Dziennikarz może myśleć, że on by tę sytuację na pewno wykorzystał albo że zrobiłby to jakiś idealny piłkarz.

Muszą się spotkać dwa byty stuprocentowe - piłkarz i sytuacja.

Bo trudno nie wykorzystać czegoś, co jest na sto procent.

To sformułowanie nie obejmuje wszystkich możliwych aspektów, choćby nagłego osłabienia pozycji piłkarza, nierówności terenu itd. To jest tylko przybliżenie.

ZOBACZ WIDEO: Eksperci liczą na reakcję Lewandowskiego. "Na pewno będzie wkurzony"

Błąd językowy?

Nie, to hiperbola. Dziennikarze, zwłaszcza sportowi, lubią przesadzać. Inaczej nie skoncentrują uwagi odbiorców. Czasami przybiera to właśnie taką postać.

Przesada to nie błąd?

Nie, to chwyt retoryczny. Od zawsze dziennikarze... No widzi pan, sam powiedziałem "od zawsze". A więc przesadziłem. Natomiast wszyscy rozumieją, o co mi chodziło. To nie jest błąd czy kłamstwo tylko licencjonowana przesada.

Cześć piłkarzy strzela również z najbliższej odległości.

No tak. Co to takiego jest "najbliższa odległość"? Mierząc przestrzeń nie mówimy o bliskości tylko o odległości. Tak samo, jak nie mówimy o niskości, ale o wysokości. Nie o płytkości, tylko głębokości. W takich przypadkach nazwa jednej strony widzenia świata staje się nazwą całej kategorii. Ponadto odległość, o której mówimy, może wynosić jedną setną milimetra i wciąż nie będzie "najbliższa". Zawsze może być coś jeszcze bliższego. Podobnie jest, kiedy używamy sformułowań typu "najwspanialszy".

Komentarz sportowy nie jest więc wylęgarnią błędów językowych. Częściej to hiperbole.

Pojęcie błędu językowego stosuję ostrożnie. Wydaje mi się, że więcej nietypowych zachowań językowych bierze się z emocji lub jest wynikiem tendencji czy innowacji. Nie zasługują na srogie miano błędu.

Zresztą komentatorzy sportowi pracują w stanie podwyższonego ryzyka popełniania błędów.

Tak, słucha ich mnóstwo ludzi. Normalnie nie jesteśmy poddawani krytycznej ocenie. Sprawozdawca sportowy, łącząc się z odbiorcami w emocjach, czasami sięga po niestandardowe środki. Być może nieświadomie. Jestem wyrozumiały wobec dziennikarzy, którym emocje mogą przeszkadzać w dokładności językowej. Słuchacze tych emocji się spodziewają. Nawet niezapomniany Jan Ciszewski nie był pod tym względem idealny.

Podobno przed decydującym przejazdem Jana Kowalczyka w Moskwie stwierdził, że "teraz wszystko jest w rękach konia".

Ten lapsus prawdopodobnie powstał dlatego, że po tym, kiedy bomba poszła w górę, powszechnie mówiło się: "Teraz wszystko w rękach konia". Ale sam Ciszewski być może też zasłynął taką frazą.

Tomasz Hajto ukuł stwierdzenie "truskawka na torcie". Cześć takich lapsusów jest potem wykorzystywana w języku codziennym. To szkodliwe?

To zależy od smaku. Mogę sobie wyobrazić truskawkę na torcie, choć wolałbym wisienkę.

A poważnie, to może być szkodliwe tylko wtedy, kiedy błędne sformułowania będą powtarzane do takiego stopnia, że inni się przyzwyczają i uznają je jako naturalne. Jednak, jako żart czy zabawa, nie są szkodliwe.

W komentarzu sportowym często stosuje się wyrazy zapożyczone z języka angielskiego. Bywa, że częściej słyszy się o ofsajdzie niż spalonym, kornerze niż rzucie rożnym.

Wolę sformułowania polskie, ale akurat w sportach wywodzących się z Anglii lub mających anglojęzyczne tradycje, trzeba to zrozumieć. Jednak preferuję "spalony", nie "ofsajd".

Część słów oryginalnych natomiast trzeba używać. Choćby "out". Polskie "wyrzut piłki zza bocznej linii boiska" byłoby sformułowaniem zbyt długim, jak na okoliczności, w których konieczne jest stosowanie szybkiego i precyzyjnego języka.

Szukamy określeń krótkich, ale wyrazistych. Out jest powszechnie przyjętym słowem. Używamy go również w odniesieniu choćby do ludzi, którzy są na marginesie - "Być na oucie".

Określenie "futbolówka" zamiast "piłka" jest nietrafione?

Bardzo często używa się jednego słowa zamiast dwóch. To jest uniwerbizacja. Wydaje się, że to wygodniejsze. Od niedawna słyszę w przekazach radiowych "osobówka" zamiast "samochód osobowy". Ale jest to zrozumiałe, skoro używamy słowa "ciężarówka". Futbolówka mnie nie razi, od dawna jest w języku. Choć kiedyś był to raczej pewien rodzaj czapki.

Niezależnie od tego, jestem wyrozumiały wobec sprawozdawców sportowych, którzy w emocjach mogą zanadto ubarwiać język. To chyba trafne podsumowanie naszej rozmowy.

Niesamowite informacje o Saudyjczykach przed meczem z Polską >>
Co on wyprawiał?! Burza po decyzjach sędziego. "To niesprawiedliwość" >>

Wszystkie mecze obejrzysz na TVP 1 w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×