Pasażer na gapę rekordzistą? Wszystko jest możliwe

Newspix / Łukasz Grochala/Cyfrasport / Na zdjęciu: Artur Jędrzejczyk
Newspix / Łukasz Grochala/Cyfrasport / Na zdjęciu: Artur Jędrzejczyk

Czesław Michniewicz poszedł pod prąd, powołując na mistrzostwa świata Artura Jędrzejczyka. Teraz ten niechciany przez naród weteran może pobić mundialowy rekord Polski.

Wystarczy, że w meczu z Argentyną (30.11) "Jędza" pojawi się na boisku i zostanie najstarszym Polakiem, który kiedykolwiek zagrał na mistrzostwach świata. Od spotkania z Meksykiem rekord ten dzierży Kamil Glik, od którego Artur Jędrzejczyk jest starszy o cztery miesiące.

Zresztą, kontrowersyjny legionista jeszcze przed wyjściem na boisko zapisał się w annałach - jest pierwszym od 36 lat piłkarzem, który pojechał na dwa kolejne mundiale jako zawodnik klubu PKO Ekstraklasy.

A jego powołanie nie było takie pewne. Czesław Michniewicz "odkurzył" go po ponad dwóch latach przerwy. Po takim rozbracie z reprezentacją Jędrzejczyk mógł tylko marzyć o udziale w mundialu, ale miał szczęście, że selekcjoner potrzebował takiego człowieka od zadań specjalnych.

ZOBACZ WIDEO: Konflikt Lewandowskiego z Messim? "Widać, że on się rozgrywa"

Żołnierz uniwersalny

Obrońca  nie odgrywa pierwszoplanowej roli w reprezentacji, a bardziej może wejść na boisko w momencie, gdy trzeba będzie wzmocnić defensywę. W spotkaniu z Argentyną taka sytuacja może zaistnieć.

Michniewicz nie ma w defensywie tak dużego komfortu wyboru jak w pozostałych formacjach, a "Jędza" może na każdej pozycji w linii obronnej. Na takim turnieju, jak mundial, kiedy liczba powołanych graczy jest ograniczona, taki piłkarz jest na wagę złota.

Jędrzejczyk to żołnierz nie tylko uniwersalny, ale też lojalny. - Wychodzę w życiu z założenia, że trener jest szefem i co powie, to należy wykonać. Nawet jeśli wewnętrznie się nie zgadzam, to nie wchodzę wtedy w polemikę - stwierdził przed kamerą TVP Sport.

Te słowa jasno pokazują, że jeśli będzie taka potrzeba, to gracz warszawskiego zespołu zagra na każdej pozycji na boisku. Pokazał to już podczas Euro w 2016 roku, kiedy zastąpił na lewej obronie Macieja Rybusa.

Śmiech i atmosfera w szatni

Powołanie Jędrzejczyka wywołało kontrowersje nie tylko dlatego, że Michniewicz dotąd nie zapraszał 35-latka. Przede wszystkim legionista w ostatnich miesiącach kojarzył się bardziej z nagminnie łapiącym żółte kartki brutalem niż z kimś na miarę reprezentacji. Poza tym poza Warszawą jest nielubiany przez swoją postawę na boisku.

Jego drugą twarz widzą koledzy z szatni. I bardzo dobrze to widać na filmach publikowanych na kanale YouTube PZPN-u. Na antenie Łączy Nas Piłka wielokrotnie w ostatnich latach widzieliśmy kadrowiczów doprowadzanych do śmiechu przez słowa wypowiadane przez obrońcę Legii.

"Jędza" dobrze czuje humor panujący w szatni piłkarskiej i umie ciekawie zripostować swojego rozmówcę. Było to widać na materiałach publikowanych w czasach mistrzostw Europy z 2016 roku, ale i podobnie jest teraz. Kadra zmieniła się dość pokaźnie, ale ta umiejętność wciąż mu się przydaje.

A jego cieszynka po golu strzelonym Szwajcarii w listopadzie 2014 roku, kiedy wbiegł w trybuny i zaczął oklaskiwać własną bramkę, jest jedną z najsłynniejszych w historii.

I oczywiście, umiejętności sportowe powinny być najważniejsze, ale tacy ludzie również mogą się przydać. Czasami potrzebna jest osoba, która jednym żartem rozładuje napięcie, a w polskiej reprezentacji taką postacią może być właśnie 35-letni defensor.

Jędrzejczyk w Katarze nie zagrał jeszcze ani minuty, ale stare hasło znów jest aktualne. Jest "Jędza", są wyniczki.

Czytaj też:
Grosicki nie mógł uwierzyć. "No Robert..."
Tego Matty Cash nie chciał zdradzić. Tylko wymownie się uśmiechnął

Źródło artykułu: WP SportoweFakty