Gdynia to teren, który ewidentnie poznaniakom nie leży. Nie licząc niedzielnego pojedynku, obie drużyny w ekstraklasie rywalizowały ze sobą 20 razy. Na wyjeździe wygrali tylko dwukrotnie. Nic więc dziwnego, że przed tym spotkaniem obawiano się kolejnej wpadki. - Mam nadzieję, że w niedzielę nikt nie powie, że jest to nieszczęśliwy teren dla Lecha - mówił Jacek Zieliński, a w podobnym tonie wypowiadał się Bartosz Bosacki. - Są to bariery, które można pokonać - dodawał.
Niestety dla Lecha przypuszczenia zarówno jednego, jak i drugiego nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości i Gdynia wciąż pozostaje twierdzą trudną do zdobycia. Remis 1:1 nikogo nie zadowala. - Taki wynik będzie naszą porażką - mówił przed meczem Jakub Wilk, a po końcowym gwizdku jego słowa powtarzali koledzy z drużyny.
Poznaniacy jechali na mecz z Arką w bojowych nastrojach, chcąc zmazać plamę, którą dali w ostatnich meczach. Mieli co prawda swoje okazje, aby odnieść zwycięstwo, ale po raz kolejny zabrakło skuteczności. Kolejorz mógł ten mecz również przegrać, ale na to nie pozwolił Jasmin Burić świetnie spisując się w bramce.
W piętnastu wyjazdowych spotkaniach, Lech wygrał z Arką trzy razy i tyle samo meczów zremisował. Gdynianie ewidentnie mają patent na poznański zespół. Kolejorz ostatni raz po trzy punkty z Arką sięgnął w sezonie 2005/2006, co ciekawe uczynił to na jej boisku. Marzenia o przerwaniu niekorzystnej passy wyjazdowej lechici muszą odłożyć na następny sezon. Zrobią jednak wszystko, aby wiosną srogo zrewanżować się przed własną publicznością za ten remis.