[b]
Grzegorz Wojnarowski: Jak spędził pan nieoczekiwany dzień wolny, który król Arabii Saudyjskiej zarządził po zwycięstwie z Argentyną na mundialu?
[/b]
Mateusz Łajczak, asystent trenera Abha Club, zespołu występującego w saudyjskiej ekstraklasie: Pracowicie, bo ja akurat wolnego nie miałem. Piłkarze Abhy też. Jesteśmy teraz w Egipcie na obozie przygotowawczym do ligi i normalnie trenowaliśmy. Natomiast w Arabii Saudyjskiej była euforia. Ludzie świętowali pokonanie Argentyny jak tylko mogli.
[b]
To znaczy jak? Jak się świętuje po saudyjsku? [/b]
Zawodnicy naszego klubu, którzy wspólnie oglądali mecz, po jego zakończeniu śpiewali i tańczyli, co jest dla nich normalnym zachowaniem, gdy wydarzy się coś dobrego. Na obiad, który mieliśmy bezpośrednio po spotkaniu, weszli śpiewająco, a przy stole też były i śpiewy, i tańce. Jako analityk obserwuję media społecznościowe wszystkich innych pierwszoligowych saudyjskich zespołów i zobaczyłem tam podobne obrazki. Jedna wielka celebracja, jeden wielki taniec i śpiew.
ZOBACZ WIDEO: Cały świat patrzy na niego. "Kontrowersyjna i ciekawa postać"
Mecz Polaków z Meksykiem piłkarze Abhy też oglądali?
Jasne, że tak. Zaraz po meczu Biało-Czerwonych mieliśmy kolację. Jak tylko zawodnicy zobaczyli, że wchodzę, od razu podeszło do mnie kilku bardziej wpływowych i powiedziało, że jednak Arabia Saudyjska wygra z nami bez problemów. Teraz przez ludzi w całym kraju jesteśmy postrzegani jako zespół, który z Saudyjczykami przegra. Z kim bym nie rozmawiał, słyszę, że Arabia jest na fali i idzie z nami po zwycięstwo.
Saudyjczycy podchodzą do tego spotkania na zasadzie: ograliśmy Messiego, teraz dawajcie Lewandowskiego?
Coś w tym stylu. Skoro Messi był im nie straszny, to Lewandowski też nie będzie. Oni tacy już są, że po sukcesach bardzo szybko rosną. Mam nadzieję, że graczy ich reprezentacji również to dotyczy, choć wątpię, żeby wystąpiło to aż do tego stopnia, że nas zlekceważą.
[b]
Czego się pan spodziewa w meczu Saudyjczyków z Polakami? [/b]
Myślę, że zobaczymy bardzo dobrze zorganizowany saudyjski zespół, ale nie grający wysokim pressingiem tak często, jak z Argentyną. Przeciwko Argentyńczykom Arabia ryzykowała wysoko ustawioną obroną, bo nie miała nic do stracenia. Z nami aż tak odważnie raczej nie zagra, bo pierwszym celem będzie dla niej niestracenie gola. Ma już trzy punkty i każdy kolejny przybliża ją do wyjścia z grupy. Zakładałbym raczej, że Saudyjczycy doskoczą do naszych graczy od czasu do czasu, zwykle w bardzo dobrze dobranych momentach.
Według mnie Polacy będą przy piłce częściej, niż z Meksykiem, Saudyjczycy mogą ją oddawać i czekać na kontrataki. A te są groźne i trzeba na nie uważać. Skrzydłowi Salem Al-Dawsari i Firas Al-Buraikan to szybcy piłkarze, którzy lubią atakować z głębi pola. Jeśli zostawimy im zbyt dużo przestrzeni, nasi obrońcy w fazie przejścia do obrony będą zbyt daleko od nich, możemy mieć duży problem.
A co może być atutem Biało-Czerwonych?
Wierzę, że stałe fragmenty gry. Arabia Saudyjska jest jednym z niższych zespołów na całym mundialu, tu mamy zdecydowaną przewagę. Saudyjczycy nie lubią też grać z zespołami, które dużo dośrodkowują w pole karne, co wiąże się z ich warunkami fizycznymi i problemami w grze obronnej jeden na jednego. Będziemy musieli wykorzystywać boczne sektory i mieć więcej piłkarzy w okolicach pola karnego, niż w spotkaniu z Meksykiem. Samemu Lewandowskiemu nawet przy dużej liczbie dośrodkowań trudno będzie coś zdziałać.
W swoim pierwszym meczu drużyna Herve'a Renarda pokazała, że jest świetnie przygotowana fizycznie. Nie boi się pan, że w sobotę zabiega Polaków?
Mecz z Meksykiem nasi piłkarze rozegrali szóstego dnia pobytu w Katarze. Przystosowanie do warunków klimatycznych trwa pięć do siedmiu dni. Ten najgorszy czas będziemy mieli za sobą, dlatego uważam, że fizycznie Biało-Czerwoni będą wyglądać jeszcze lepiej, niż we wtorek, kiedy wcale nie było z tym źle. Co do Saudyjczyków, bardzo pomógł im miesięczny lockdown ligi. Z trzydziestu dwóch graczy powołanych do szerokiej kadry, ponad dwudziestu nie grało regularnie. Bramkarz Mohammed Al-Owais, który z Argentyną został zawodnikiem meczu, przed mundialem zagrał dla Al-Hilal tylko w jednym spotkaniu. To kilkutygodniowe zgrupowanie, w czasie którego Arabia zagrała sześć meczów towarzyskich, było bardzo dobrym ruchem. Pozwoliło wyrównać poziom przygotowania motorycznego zawodników niegrających w klubach z tymi, którzy grali. Są bardzo dobrze przygotowani, ale nie wiemy jeszcze, ile sił kosztował ich mecz z Argentyną.
W ostatnim czasie często jest pan w kontakcie z trenerem Czesławem Michniewiczem? Ponoć służy mu pan za bank informacji o Arabii Saudyjskiej.
Jestem w kontakcie z Hubertem Małowiejskim, z którym przez blisko dwa lata współpracowaliśmy w sztabie kadry. Teraz już mnie w nim nie ma, ale obecni sztabowcy wiedzą, że jeżeli czegoś potrzebują, zawsze mogą do mnie zadzwonić. O trenerze Michniewiczu dobrze świadczy to, że jeśli ma możliwość zdobycia jakichkolwiek informacji, korzysta z tego.
Jeżeli miałby pan dać Michniewiczowi tylko jedną radę przed sobotnim spotkaniem, to jaką?
Myślę, że nie muszę mu dawać rad, bo on już wszystko wie. Znając selekcjonera możemy być pewni, że spędził dziesiątki godzin na analizie Arabii Saudyjskiej i wie o niej wystarczająco dużo, żeby przygotować odpowiedni plan na ten mecz.
Pan będzie go oglądał w towarzystwie piłkarzy Abha Club?
Raczej nie, ponieważ w tym dniu zawodnicy mają zaplanowany dzień wolny od treningu i z tego co wiem wielu wybiera się na mecz do Kataru. Dostałem zaproszenie jako ekspert do arabskiej telewizji, żeby analizować mecz, ale chyba z niego nie skorzystam. Raczej obejrzę spotkanie w swoim mieszkaniu w Abha. W niedzielę mamy trening i albo ja się będę cieszył, albo piłkarze. Jestem przekonany, że Polska nie przegra. Wynik Arabii z Argentyną powinien dobrze wpłynąć na naszych reprezentantów, bo na pewno Saudyjczyków nie zlekceważą. A przed mundialem, widząc jaki jest przekaz, trochę się o to bałem. Można było odnieść wrażenie, że z Arabią wyjdziemy po gładkie 3:0. Powtarzałem, że tak nie będzie, że choć jesteśmy lepsi na papierze, to drużynę przeciwników trzeba szanować. Teraz chyba już wszyscy są świadomi, że czeka nas bardzo trudne spotkanie.
Jeśli Saudyjczycy wygrają, piłkarze pańskiego klubu dadzą panu żyć?
Już wiem, że nie dadzą. Podejdą z sarkastycznym uśmiechem, poklepią po plecach i powiedzą: a nie mówiliśmy? Ale i ja nie zamierzam ich oszczędzać. Już szykuję odpowiednio sarkastyczną ripostę w przypadku naszej wygranej. Z naszym kapitanem jestem umówiony, że jeżeli wygra Arabia, nagram w swoich mediach społecznościowych gratulacje w języku arabskim i je udostępniam. On ma zrobić to samo po polsku w przypadku zwycięstwa Biało-Czerwonych. Ja słowa dotrzymam, jeśli będzie trzeba, osobiście złożę piłkarzom gratulacje po arabsku na treningu. Ale jestem pozytywnie nastawiony i uważam, że nie będę musiał.
Na co dzień Arabia Saudyjska mocno żyje piłką?
Na pewno futbol jest sportem numer jeden. Ludzie kibicują głównie trzem klubom: Al-Ahli, Al-Ittihad i Al-Hilal. Sporo fanów ma też Al-Nassr, Al-Shabab, który jest pod tym względem piąty, już trochę mniej. Gdybym będąc w Abha spytał dziesięciu osób komu kibicują, osiem wskaże na pierwsze trzy drużyny, które wymieniłem. Jak znajdę jedną osobę, która powie Abha Club albo Damac, które są z tego miasta, będę miał szczęście. Jak Abha gra mecz z Al-Hilal, na 15-tysięcznym stadionie jest 13 tysięcy fanów gości w niebieskich koszulkach i może ze dwa tysiące naszych kibiców.
Kto jest w tym momencie największą gwiazdą saudyjskiej piłki?
Dla mnie trener Herve Renard. To, co zrobił z reprezentacją, jest na ten moment majstersztykiem. Jeśli chodzi o piłkarzy, numerem jeden jest Salem Al-Dawsari z Al-Hilal, lewoskrzydłowy, który strzelił Argentynie gola na 2:1. Niemal na równi z nim jest środkowy pomocnik Salman Al-Faraj, też gracz Al-Hilal. Wieloletni kapitan reprezentacji, najbardziej doświadczony i najważniejszy piłkarz w tej drużynie. Z Polską najprawdopodobniej nie zagra z powodu kontuzji.
To tak, jakby Polska straciła Roberta Lewandowskiego, czy ze względu na pozycję raczej Piotra Zielińskiego?
Raczej Lewandowskiego, bo to on jest największą gwiazdą w polskiej kadrze. A u Saudyjczyków wszystko zaczyna się od Al-Faraja, cała budowa drużyny była na nim oparta. Dawał niesamowitą jakość drugiej linii swojego zespołu. Dużą stratą jest też wypadnięcie z gry Yassera Al-Shahraniego. Drugiego tak dobrego lewego obrońcy nasi rywale nie mają.
Wszyscy reprezentanci Arabii Saudyjskiej grają w swojej lidze. Jaki jest generalnie jej poziom w porównaniu do polskiej ekstraklasy?
Niejednokrotnie tutejsi piłkarze mają wyższe umiejętności techniczne od naszych ligowców. Są bardzo dobrze wyszkoleni, nie boją się operować piłką, mają fantazję i odwagę. Pod tym względem nie ustępują zawodnikom z Europy, a czasem są nawet lepsi. Co do samej ligi, to jej poziom jest u nas deprecjonowany. Wszyscy mówią, że Europejczycy przyjeżdżają do Arabii Saudyjskiej odcinać kupony albo na emeryturę. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Liga jest inna, niż ligi europejskie, ale to nie znaczy, że gorsza. Pokazują to wyniki reprezentacji, która w eliminacjach wyprzedziła oceniane w piłkarskim świecie wyżej ekipy Australii i Japonii, a teraz sprawiła sensację na mundialu.
Z piłkarzy, którzy wyszli przeciwko Argentynie w pierwszym składzie, pięciu nie jest podstawowymi zawodnikami w swoich klubach. To świadczy o sile Saudi Professional League. Tak jak i zagraniczni piłkarze, którzy do niej przychodzą. Ezgjan Alioski zanim przyszedł do Al-Ahli był podstawowym graczem Leeds United, zagrał ponad 150 meczów w Premier League. Dużo spotkań w lidze angielskiej ma też Odion Ighalo, aktualny król strzelców saudyjskiej ligi. Gra tu Ever Banega, były gracz Sevilli, niedawno z Napoli przyszedł David Ospina, a w moim Abha jest znany z występów w Lazio Rzym Felipe Caicedo. W Polsce o takich nazwiskach możemy tylko pomarzyć. I ci gracze nie przyjeżdżają na Półwysep Arabski tylko po to, żeby podpisać ostatni dobry kontrakt i zarobić na koniec kariery duże pieniądze. Myślę, że gdyby wstawić czołowe saudyjskie zespoły do ekstraklasy, one walczyły by o mistrzostwo. Al-Hilal, aktualny klubowy mistrz Azji, na pewno zdobyłoby tytuł.
Grzegorz Wojnarowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Znów głośno o Szpakowskim. Kibice nie mogli tego przemilczeć
Czesław Michniewicz nie ma wątpliwości. "Robert Lewandowski pierwszy do karnych"