We wtorkowy wieczór na 974 Stadium kapitan Biało-Czerwonych mógł się czuć najbardziej sfrustrowany ze wszystkich. Zawiódł w najważniejszym momencie. W odniesieniu do jego strzeleckich popisów często piszę się, że snajper Barcelony i kadry to maszyna. Ale w pierwszym meczu mundialu było widać najlepiej, że jest tylko człowiekiem.
Ból kapitana
Lider naszej drużyny najprawdopodobniej po prostu nie wytrzymał presji, która ciążyła mu na barkach, gdy ustawił piłkę jedenaście metrów przed Guillermo Ochoą. Uderzył źle. Jak nie on. Zawsze zwalnia tuż przed oddaniem strzału i zerka kątem oka na bramkarza, tym razem po prostu wybrał róg i oddał strzał. Tłumaczył, że taką po prostu podjął decyzję.
Jego twarz po meczu mówiła wszystko - gdy wyszedł do dziennikarzy, nawet nie krył ogromnego rozczarowania. - Szanujemy ten punkt, ale mieliśmy rzut karny, a ja nie strzeliłem. To boli - mówił.
ZOBACZ WIDEO: Michał Pazdan typuje skład na Arabię Saudyjską. "Wtedy jest łatwiej"
Tuż po samym spotkaniu doszło do wymownego obrazka. W szatni są telewizory, na których można zobaczyć najważniejsze momenty dopiero co zakończonego meczu. "Lewy" na gorąco oglądał swojego karnego, analizując, co poszło nie tak. Zewsząd płyną głosy, że takie sytuacje w sporcie po prostu się zdarzają. Niestrzelony karny to nic nadzwyczajnego.
Tyle że dla Lewandowskiego to marne pocieszenie.
On sam najlepiej wie, jak bardzo chciał zacząć te mistrzostwa od zwycięstwa i strzelenia gola (swojego premierowego na mundialu). Sam wie, że chociaż we wtorkowy wieczór harował jak wół, co chwilę walcząc z meksykańskimi obrońcami, to w decydującym momencie nie wykonał swojej roboty.
W ciągu kilku ostatnich dni największą pracę miał do wykonania we własnej głowie. Musiał przekonać samego siebie, że mecz z Meksykiem to już zamierzchła przeszłość.
Nie chodzi tylko o karnego
To jedna z najtrudniejszych chwil w karierze 34-latka. W przeszłości wielokrotnie reagował na trudne momenty bardzo pozytywnie, uciszając krytykę bramkami. Pytanie, czy tym razem będzie tak samo.
Będzie o tyle trudniej, że frustracja kapitana bierze się zapewne nie tylko z powodu niestrzelonego karnego. Przeciwko Meksykowi bardzo często był sam. Na papierze wsparcie mieli stanowić Piotr Zieliński czy Sebastian Szymański, ale reszta drużyny była zainteresowana głównie bronieniem. Po długich piłkach napastnik nieźle zgrywał piłkę głową, lecz momentami był bezradny. W całym spotkaniu oddał tylko dwa strzały - po rzucie karnym i centrze z rzutu rożnego. Z gry nie miał ani jednej okazji.
Inna, znana już, statystyka: Lewandowski dostał 32 podania, z czego 14 stanowiły długie piłki od Szczęsnego. Napastnik Barcelony otrzymał tylko jedno zagranie w pole karne. Gdyby nie poszedł na przebój i nie wywalczył karnego, zakończyłby mecz bez sytuacji.
Nie jest to gra, którą lubi nasz kapitan.
Przed kluczowym spotkaniem na Education City Stadium wszyscy są zgodni: w defensywie przeciwko Meksykowi spisaliśmy się świetnie, ale potrzebujemy więcej ognia z przodu. Osamotniony Lewandowski po prostu nie wystarcza.
Początek sobotniego starcia już o 14:00. Jeśli nadarzy się okazja na trafienie do siatki, tym razem noga kapitana nie może zadrżeć.
Z Kataru - Dariusz Faron, WP SportoweFakty.pl