Polska przystąpi do meczu z Argentyną (środa, g. 20) jako lider grupy C, ale Biało-Czerwoni nie są jeszcze pewni awansu do 1/8 finału mundialu. Więcej o scenariuszach TUTAJ.
- Polska to bardzo silna, dobrze zorganizowana drużyna, z jednym zawodnikiem, który robi różnicę. Ok, może Polacy nie tworzą miliona sytuacji podbramkowych, nie grają tak ładnej piłki jak Hiszpanie albo Brazylijczycy, ale wiedzą, co mają robić na boisku i, co bardzo ważne, tworzą zespół - mówi nam Javier Weber.
Grzegorz Wojnarowski: Słyszałem, że po porażce Argentyny z Arabią Saudyjską miał pan trudny dzień.
Javier Weber, trener Indykpol AZS-u Olsztyn, były selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Argentyny: Nie tylko ja. To był zły dzień dla całej Argentyny, bo mistrzostwa świata to dla nas niezwykle ważne wydarzenie. Piłka nożna nie jest dla nas sportem, a religią. Żyjemy nią, jest ważniejsza niż polityka, niż wszystko inne. Futbol ma to do siebie, że nie zawsze wygrywa w nim lepszy zespół, ten, w którym jest więcej jakości. W siatkówce takie sytuacje praktycznie się nie zdarzają, w piłce nożnej mają miejsce zdecydowanie częściej. I właśnie dlatego jest ona sportem numer jeden na świecie.
ZOBACZ WIDEO: Duża zmiana w składzie Polaków? "Bardzo mi przykro"
Po tym sensacyjnym wyniku zawodnicy Aluronu CMC Warty Zawiercie żartowali sobie ze swojego libero Santiago Dananiego. Pańscy gracze też próbowali wbijać panu szpilki?
Jestem ich trenerem, więc musieli uważać ze swoimi komentarzami. Ha, ha, ha! Oczywiście były pytania, jak mogło do tego dojść, ale to normalne sytuacje w zespole. Są elementem budowania relacji w drużynie, atmosfery. W drużynie Indykpolu uważnie obserwujemy mundial i sporo o nim rozmawiamy.
Od spotkania z Meksykiem jest pan już w lepszym nastroju?
O, tak. Z Meksykanami zawsze trudno nam się grało. Tym razem ich atutem był trener "Tata" Martino, który doskonale zna Leo Messiego. Długo nam nie szło, ale na szczęście najlepszy piłkarz świata pokazał swoją klasę i wygraliśmy. Losy naszego awansu do 1/8 finału są w naszych rękach.
Pierwszym klubem w pańskiej karierze było River Plate Buenos Aires, więc pewnie miał pan dużo wspólnego z piłką?
W River Plate do 18. roku życia, poza siatkówką, trenowałem też właśnie piłkę nożną. Byłem bramkarzem. River Plate też jest dla mnie religią. Bardzo się cieszyłem, gdy w spotkaniu z Meksykiem gola na 2:0 strzelił Enzo Fernandez. Teraz jest graczem Benfiki Lizbona, ale jeszcze do niedawna grał dla mojego ukochanego klubu.
Kto był pana idolem, kiedy trenował pan w sekcji piłkarskiej River Plate?
Ubaldo Fillol. Dla mnie to nasz najlepszy bramkarz w historii. I legenda River.
Pamięta pan mecze Argentyny z Polską w 1974 i 1978 roku?
Tak! Zwłaszcza to spotkanie z 1978, gdy Fillol obronił karnego. Pamiętam, że grał Grzegorz Lato, ale nie mogę sobie przypomnieć nazwiska tego piłkarza, który nie wykorzystał jedenastki.
To był Kazimierz Deyna.
Deyna! Deyna, Deyna, Deyna. Teraz już pamiętam. Miałem wtedy 12 lat i mocno ściskałem kciuki za naszą drużynę. Byłem nawet na stadionie na meczu pierwszej rundy z Francją, który wygraliśmy 2:1.
Tamten mundial Argentyna wygrała, tak jak ten z 1986 roku. Co pan zapamiętał z turnieju, w którym Diego Maradona poprowadził "Albicelestes" po Puchar Świata?
Wszystko! Każdy mecz. 1/8 finału z Urugwajem, ćwierćfinał z Anglią, półfinał z Belgią no i oczywiście finałowe spotkanie z Niemcami. Byłem wtedy na zgrupowaniu siatkarskiej reprezentacji Argentyny, przygotowywaliśmy się do mistrzostw świata we Francji. Po treningach zbieraliśmy się wszyscy razem, żeby oglądać naszych piłkarzy.
Jakie to uczucie, kiedy twoja piłkarska drużyna narodowa wygrywa mundial?
Ogromna duma. Cały naród świętuje wtedy na ulicach. Zresztą nie tylko po wygranych finałach. W 2014 roku cieszyliśmy się też z drugiego miejsca, bo to przecież świetny wynik. Jednak kiedy twój zespół wygrywa finał to nie jest szczęście, a ekstaza. Coś fantastycznego.
Kto jest pańskim ulubionym argentyńskim piłkarzem w całej historii?
Trudno mi wybrać jednego. Mieliśmy tak wspaniałych zawodników, którzy przez długie lata grali dla Argentyny i tworzyli historię światowego futbolu. Maradonę Fillola, Daniela Pasarellę, Mario Kempesa, teraz mamy Leo Messiego. Na mojej liście tych wielkich na pewno jest też miejsce dla Javiera Zanettiego, z którym przyjaźnię się od 20 lat. Nasze rodziny też są zaprzyjaźnione. Javier grał w kadrze przez 17 lat, trzy razy wystąpił na mistrzostwach świata, był kapitanem reprezentacji. Na swojej pozycji był najlepszy w historii naszej reprezentacji. A prywatnie jest wspaniałym człowiekiem, wzorem do naśladowania w każdej sytuacji. Nie tylko w sporcie, ale i w życiu.
Czego się pan spodziewa po środowym meczu Argentyny z Polską?
Myślę, że to będzie dla nas trudne spotkanie. Polska to bardzo silny, dobrze zorganizowana drużyna, z jednym zawodnikiem, który robi różnicę. Ok, może Polacy nie tworzą miliona sytuacji podbramkowych, nie grają tak ładnej piłki jak Hiszpanie albo Brazylijczycy, ale wiedzą, co mają robić na boisku i, co bardzo ważne, tworzą zespół.
W tak ważnym meczu na mistrzostwach świata wszystko jest możliwe. Jeden zespół ma Messiego, drugi Lewandowskiego. Style gry nasze reprezentacje mają różne. Argentyna więcej operuje piłką, Polska większą wagę przykłada do obrony i kontrataków.
Jakie ma pan przeczucia co do wyniku?
Po wygranej z Meksykiem argentyńscy piłkarze na pewno czują się pewniejsi siebie. Zrzucili z siebie dużo presji, która ciążyła na nich po porażce z Arabią Saudyjską. Wierzę, że Argentyna wygra, ale mam nadzieję, że Biało-Czerwoni też awansują do 1/8 finału. Właśnie takiego rozstrzygnięcia chciałbym w środę, bo bardzo polubiłem Polskę i Polaków. Czuję się u was doskonale.
Ma pan przed tym meczem prośby o rozmowę od argentyńskich dziennikarzy?
Tak. Dzwonili do mnie z dziennika "Clarin", najpopularniejszego w Argentynie, oraz z "Ole!", naszej sportowej gazety numer jeden. Jeden z dziennikarzy zapytał mnie o to samo, co pan - czy Polacy do mnie dzwonią i chcą rozmawiać o piłce.
Ostatnie pytanie: niektóre osoby nazywa się w Argentynie "El Polaco". Komu i dlaczego nadaje się w pana ojczyźnie przydomek "Polak"?
Mawiamy tak na osoby wysokie i jasnowłose. Z tego powodu "Polakiem" był słynny piłkarz Hernan Crespo, a kiedy prowadziłem siatkarską reprezentację Argentyny, nazywaliśmy tak Cristiana Poglajena. A przecież on nie ma polskich korzeni, tylko słoweńskie. Na tych z polskimi korzeniami też tak się czasem mówi, a jest ich u nas całkiem sporo. Coś o tym wiem, bo moja żona ma na nazwisko Laskowski. Jej przodkowie przyjechali do Argentyny z Łodzi.
***
Mecz 3. kolejki mistrzostw świata Polska - Argentyna w środę o godz. 20 czasu polskiego. Transmisja w TVP 1, TVP Sport oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.