Bartłomiej Piszczek: Wydawało się, że jest już lepiej

Bartłomiej Piszczek, obrońca Stalówki zdobył gola dla Stali, ale miał także udział przy dość kuriozalnym golu dla Górnika. - Zdobyliśmy gola w przypadkowych okolicznościach, ale straciliśmy też w dość dziwnych - powiedział portalowi SportoweFakty.pl stoper zielono-czarnych. Sytuacja w Stalowej Woli staje się z meczu na mecz coraz bardziej dramatyczna.

Piłkarze Stali Stalowa Wola nie wygrali kolejnego ligowego spotkania. Tym razem ze Stalowej Woli punkty wywiózł Górnik Zabrze. Stalowcy nie potrafili poradzić sobie z skrzydłowymi zabrzan, a w szczególności z Robertem Szczotem. - Nie udało się niestety zdobyć punktów z Górnikiem. W pierwszej połowie za bardzo się cofnęliśmy i nie radziliśmy sobie ze skrzydłowymi z Zabrza, Robertem Szczotem i Grzegorzem Boninem. Właśnie bo akcji bokami padły dwa gole dla gości. Trener nas na to uczulał, ale my nie ustrzegliśmy się błędów. Szczot to dobry zawodnik, który robił przewagę w bocznych sektorach, wrzucał i tak padały bramki - stwierdził w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl obrońca Stali Bartłomiej Piszczek.

Stal pod wodzą Janusza Białka do pojedynku z Górnikiem nie straciła, ani nie zdobyła gola. Już w 4. minucie sobotniego spotkania bramkarz Stali musiał wyjmować piłkę z siatki. Stalowcy na ligowe trafienie pod wodza nowego szkoleniowca czekali do 45. minuty. - Zdobyliśmy taką przypadkową bramkę po stałym fragmencie gry. Uderzał tam Marek Drozd, piłka odbiła się od słupka i akurat spadła mi pod nogi i kopnął ją do bramki. Znów jednak trafimy głupie bramki, tym razem trzy. Wydawało się, że jest już lepiej. Z Lechem nie straciliśmy gola, to myśleliśmy, że i z Górnikiem ta sztuka się uda i pokusimy się o dobry wynik. Tak by było w drugiej połowie, gdyby Jurij Mychalczuk wykorzystał te sytuacje, które miał. Gdyby strzelił na 2:2, to zapewne tego meczu byśmy nie przegrali. Nie trafiamy do siatki rywali, to jeszcze na domiar złego sami sobie strzelamy tego gole - dodał stoper Stalówki.

Pod koniec meczu fatalny błąd popełnił golkiper zielono-czarnych Tomasz Wietecha, który nie trafił w piłkę, a potem zamiast wybić ją sprzed linii bramkowej pozwolił, aby Przemysław Pitry wpakował ją do siatki. - Straciliśmy taką dziwną bramkę. Była to jednak już sama końcówka meczu. To już było nie ważne, gdyż i tak przegrywaliśmy. A to czy byśmy przegrali 2:1, czy 3:1, to i tak punktów nie dostaliśmy. Ta bramka już nie miała na nic wpływu. Gorzej jakby ten gol padł przy wyniku remisowym, to już by było znacznie gorzej. Skończyło się jak się skończyło. To trafienie podcięło nam skrzydła i nie było już mowy o wywalczeniu remisu- kontynuuje.

W Stali szwankuje wszystko. Obrońcy nie umieją skutecznie powstrzymywać rywali, a napastnicy rażą nieskutecznością. Wydawało się, że po przyjściu Białka jakoś to zaczęło funkcjonować. - Jesteśmy nieskuteczni z przodu. Jakoś tak nie idzie. Mamy sytuacje, ale nie umiemy ich wykorzystać. Nie wychodzi nam gra i w ataku i w obronie. Mamy sześć oczek straty do miejsca, które gwarantuje utrzymanie. Będziemy się starali walczyć, aby wygrywać. Musimy w tych dwóch spotkaniach, które mamy u siebie z ŁKS Łódź i Motorem rozstrzygnąć na swoją korzyść. Również niezwykle ważna będzie potyczka ze Zniczem Pruszków, który też jest w tej strefie zagrożonej spadkiem. To będzie taki mecz o 6 punktów. Musimy walczyć, zostawiać serce. Jeśli dajemy z siebie wszystko, to widać, że wcale tak słabym zespołem nie jesteśmy jakby wskazywało miejsce w ligowej tabeli - powiedział Piszczek.

Ekipie ze Stalowej Woli nie idzie na własnym obiekcie. Na wyjazdach również nie jest dobrze. Przed Stalą potyczka w Łęcznej z miejscowym Górnikiem, który po zmianie trenera zaczął wreszcie grać. O kolejne punkty będzie niezwykle trudno. - Na każdy wyjazd jedziemy po zwycięstwo. Wiadomo jednak jak się gra na obcych stadionach. Górnik Łęczna złapał wiatr w żagle, zaczął wygrywać, ale ta liga jest taka, jaka jest i można wygrać z każdym. Wszystko zależy od dyspozycji dnia. Jeśli nie można wygrać, to trzeba chociaż zremisować. My jednak musimy walczyć o zwycięstwo, ponieważ remis nam nic nie daje - stwierdził obrońca jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze.

Stal to drużyna, której celem jest utrzymanie. Jak najlepiej tego dokonać? Wygrywać u siebie. Z tym jest problem w drużynie z Podkarpacia. Piłkarze wiedzą, że muszą wykorzystywać atut własnego boiska. - Zgadzam się, że do utrzymania są potrzebne wygrane u siebie. Teraz jednak czeka nas w tej rundzie pięć wyjazdów i tylko dwie potyczki na własnym stadionie. Chcielibyśmy zdobyć 21 punktów, ale jak będzie, to się okaże. Na pewno musimy wygrać te dwa pojedynki u siebie. Musimy uciec chociaż z tego ostatniego miejsca. Wiosną trzeba będzie gonić - mówił 28-letni stoper zielono-czarnych.

Na koncie Stalówki jest tylko 6 oczek. Jeśli w Stalowej Woli chcą w miarę spokojnie przygotowywać się w zimie do rundy rewanżowałem potrzebne są punkty. Ile? Wydaje się, że jeszcze przynajmniej 12. - Przerwa zimowa spokojna nie będzie na pewno. Jeśli nawet zdobędziemy ileś tam punktów, to i tak pozostali rywale coś ugrają. W każdym meczu trzeba grać o trzy oczka i nie kalkulować z kim się gra. Może w końcu napastnicy zaczną zdobywać te bramki. Jak oni nie będą nic strzelać, a my będziemy w obronie tyle tracić to nic z tego nie będzie - zakończył Bartłomiej Piszczek.

Komentarze (0)