Alain Giresse to jeden z najlepszych piłkarzy w historii francuskiej piłki. Trzy razy był wybierany graczem roku nad Sekwaną, zdobył z tym zespołem złoty medal EURO 1984, jest też najlepszym strzelcem w historii Girondins Bordeaux.
Przed niedzielnym meczem 1/8 finału mundialu Polska - Francja były trener między innymi Paris Saint-Germain, reprezentacji Gruzji, Gabonu, Mali, Senegalu, Tunezji, a obecnie Kosowa, dzieli się z czytelnikami WP SportoweFakty przemyśleniami na temat szans zespołu Czesława Michniewicza. Wraca też pamięcią do swoich najlepszych chwil i największym rozczarowaniu, jakim był dla niego i całej Francji mundial w 1982 roku.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Praktycznie nikt nie daje Polsce szans w meczu z Francją. A pan jak to widzi?
Alain Giresse, trzykrotny piłkarz roku we Francji (1982, 1983, 1987), mistrz Europy z Francją, brązowy medalista mundialu 1982, 47 meczów w kadrze, 6 goli: Z tym niedawaniem Polsce szans to bym uważał. Daleko na tym mundialu niespodzianek szukać nie trzeba. Dania, Niemcy, Belgia... Kto by przypuszczał, że te drużyny tak szybko pojadą do domu? To pokazuje, że tu niczego nie można być pewnym. Natomiast oczywistym jest tak, że porażka Francji byłaby wielką sensacją. Mówimy w końcu o obrońcach tytułu.
A widział pan jakieś mecze Polaków?
Widziałem ten z Argentyną. No cóż... Nie chcę uogólniać, oceniać na podstawie jednego meczu, ale to, co Polska zaoferowała w tym spotkaniu, zbyt efektowne - delikatnie mówiąc - nie było. Z drugiej strony, wiadomo, kto stał naprzeciw. Argentyna, jeszcze podrażniona wynikiem pierwszego meczu, to potężna siła. Trudno więc było oczekiwać od Polski, że zagra jak równy z równym.
Tyle że Francja jest równie mocna, a może jeszcze mocniejsza niż Argentyna. Stąd obawy w Polsce, że prawdopodobnie nasza przygoda z mundialem zakończy się w niedzielę.
Tak może być, zwłaszcza, gdybyście zagrali tak samo jak z Argentyną. Bo nie ma co ukrywać, że z Francją tym bardziej nie przyniosłoby wam powodzenia. Wydaje mi się, że mając Lewandowskiego, musicie go lepiej wykorzystywać. Roberta musi być w meczu więcej. A w tym, które oglądałem, praktycznie go nie było, bo Polska głównie się broniła. Jeśli z Francją byłoby tak samo, to Polska nie ma wielkich szans.
To jak sprawić, żeby Lewandowskiego było "więcej", jak pan to określił?
Po prostu nie może być tak osamotniony, tak odcięty od zespołu i podań jak z Argentyną. Oczywiście, to wymusza odważniejszą grę reprezentacji Polski. Innego wyjścia jednak nie ma.
Atak atakiem, ale w bramce mamy bohatera - Wojciecha Szczęsnego. Myśli pan, że gdyby był rzut karny dla Francji, to nasz bramkarz miałby przewagę nad waszym strzelcem?
W pewnym sensie tak. Wydaje mi się, że gdyby sędzia podyktował rzut karny dla Francji, to naszym piłkarzom mignęłoby przed oczyma, że Szczęsny dwie jedenastki już obronił. Tu więc jakaś mała psychologiczna przewaga byłaby po jego stronie. Z drugiej strony to jednak karny, a kilku naszych piłkarzy potrafi je dobrze strzelać.
No właśnie. A kto by strzelał karnego dla Francji?
Wydaje mi się, że ktoś z tercetu Mbappe, Griezmann, Giroud.
W Polsce określa się ten mecz mianem jednego z najważniejszych w ostatnich latach. Ale Polska już grała kiedyś ważne spotkanie z Francją.
Przepraszam, że tak powiem, ale ono dla nas nie było ważne. Powiem więcej: było wręcz niepotrzebne! Sto razy bardziej wolelibyśmy być wtedy w drodze do domu niż wychodzić wtedy na boisko.
Doprecyzujmy: chodzi o mecz o trzecie miejsce w 1982 roku, który Polska wygrała 3:2...
Tak, dokładnie. My byliśmy wtedy bardzo rozczarowani po półfinale z Niemcami. To co się wtedy działo na boisku, to jak tamto spotkanie prowadził sędzia... (to właśnie wtedy niemiecki bramkarz Harald Schumacher znokautował Battisona - przyp. red.) Byliśmy tak rozgoryczeni, że ten ostatni mecz nie miał już dla nas znaczenia. Widać to było zresztą po składzie. No umówmy się: nie był to najsilniejszy skład. Platini nie grał, ja nie grałem... Tak naprawdę z naszej strony to był drugi skład.
Mundialu pan nie wygrał, ale w 1984 roku zdobyliście mistrzostwo Europy.
I to był bardzo ważny moment, bardzo ważny turniej. Nie tylko z punktu widzenia czysto piłkarskiego, samego wyniku. Warto pamiętać też o okolicznościach, o tym jak francuski sport wtedy wyglądał. Proszę sobie wyobrazić, że wtedy Francja nie miała żadnego triumfu w sportach drużynowych. Ani w siatkówce, ani w koszykówce, ani w piłce ręcznej. Nic, zero. Dlatego EURO 1984 miało dla Francji wielkie znaczenie, bo w jakimś sensie rozpoczęło bardzo udaną serię francuskiego sportu.
Lata 80. to też wielkie chwile polskiej piłki. Gdyby miał pan wymienić nazwisko jednego polskiego piłkarza, to kto pierwszy przychodzi panu do głowy?
Boniek!
A najlepszy piłkarz z jakim pan grał w jednym zespole? Wydaje mi się w sumie, że znam odpowiedź: Michel Platini.
Dokładnie tak! Michel był niepodrabialny, niepowtarzalny. Pamięta pan ile goli strzelił w trakcie tego EURO 84? Dziewięć. Powtarzam: dziewięć! A strzelić tyle bramek na jednym, wielkim turnieju, to po prostu kosmos.
To jeszcze na koniec pytanie o afrykańskie drużyny w Katarze. Pracował pan w kilku krajach z tego kontynentu. Kiedyś mówiło się, że któraś z tych drużyn zdobędzie mistrzostwo świata. Wierzy pan w to?
Umiejętności tam były, są i będą. Wydaje mi się, że do tego trzeba by jeszcze dołożyć odpowiednią organizacją. W szeroko rozumianym kontekście. A co do mistrzostwa świata dla drużyny z Afryki… Myślę, że w Katarze na to za wcześnie, ale to nie znaczy, że Afrykańczycy mają tu nie walczyć. Byłoby super, gdyby któraś z tych drużyn dotarła tu do półfinału. To byłby afrykański rekord, bo do tej pory najlepsze miejsce to udział w ćwierćfinale. Dobrze byłoby zatem wykonać w tym względzie następny krok.
rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Mecz 1/8 finału mistrzostw świata Francja - Polska w niedzielę o godz. 16 czasu polskiego. Transmisja w TVP 1, TVP Sport oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
O czym Lewandowski rozmawiał z Messim?
Michniewicz o swoim kontrakcie z PZPN