Najbardziej niedoceniony napastnik współczesnego futbolu? Już przy okazji pierwszego meczu na mundialu w Katarze Olivier Giroud dokonał rzeczy wielkiej. Snajper "Trójkolorowych" trafił do siatki w inauguracyjnym spotkaniu przeciwko Austrii i zrównał się bramkami (51) z najlepszym strzelcem w historii reprezentacja Francji - Thierrym Henrym. Raczej nikt nie przypuszczał, że to właśnie ten piłkarz będzie o krok od pobicia tego rekordu.
Trudne początki we Francji
- Musimy się w końcu pochylić nad jego karierą. W żadnym momencie absolutnie nic nie zostało mu podane na tacy - przyznał ostatnio w wywiadzie trener Giroud z czasów gry w Arsenalu, Arsene Wenger. Ciężko nie zgodzić się z legendarnym szkoleniowcem "Kanonierów". Jego były podopieczny od samego początku nie miał taryfy ulgowej.
Giroud wychował w wiosce Froges. W lokalnym klubiku grał aż do 13. roku życia. Dopiero później przeniósł się do akademii Grenoble. Na dzisiejsze standardy to nie do pomyślenia, by ktoś, kto tak późno został wzięty w tryby profesjonalnego szkolenia, zrobił taką karierę.
ZOBACZ WIDEO: Niemcy poza turniejem, to olbrzymia niespodzianka. "Trochę mi ich szkoda"
Pierwszy zawodowy kontrakt z Grenoble podpisał w 2005 roku, ale więcej czasu spędzał w rezerwach niż w pierwszej drużynie. W pewnym momencie trener Mehmed Bazdarević stwierdził nawet, że Giroud po prostu nie nadaje się gry w drugiej lidze francuskiej.
- Starałem się wykonywać swoją pracę na boisku i strzelać gole i nie przejmować się innymi ludźmi. Nie ma jednak wątpliwości, że była to dla mnie inspiracja - przyznał po latach napastnik.
Wiara we własne umiejętności
Na sezon 2007/08 21-letni Giroud został wypożyczony do trzecioligowego FC Istres. Tam piłkarza dostrzegli skauci FC Tours. Choć pierwszy sezon w nowym klubie był niego trudny ze względu na kontuzję stawu skokowego, to w kolejnych rozgrywkach udowodnił, że Bazdarević się mylił. Zdobył 21 bramek i sięgnął po koronę króla strzelców Ligue 2.
O skutecznym snajperze szybko zrobiło się głośno i kwestią czasu był jego transfer do mocniejszej drużyny. 24-latkiem bardzo mocno interesował się Celtic, ale ostatecznie piłkarz pozostał we Francji i dołączył do Montpellier HSC. W 2010 roku klub ten uchodził za "średniaka" Ligue 1 i w pierwszym sezonie "La Paillade" ledwo uniknęli spadku. Przebieg kolejnych rozgrywek był już jednak nie lada sensacją.
Montpellier w sezonie 2011/12 niespodziewanie sięgnęło po mistrzostwo Francji, a Giroud został królem strzelców (21 goli) ex aequo z Brazylijczykiem Nene z Paris-Saint Germain. Rewelacyjna dyspozycja piłkarza zaowocowała debiutem w seniorskiej reprezentacji Francji, a także transferem do Arsenalu za 12 mln euro. Nieźle, biorąc pod uwagę, że ledwie 5 lat wcześniej macierzysty klub go skreślił.
- Patrzę na to, co mi się przydarzyło do tej pory i mam nadzieję, że nadal będę się rozwijać i udowadniać, że potrafię grać na najwyższym poziomie. Chcę to przeżywać w pełni i delektuję się tą szansą - mówił Giroud po podpisaniu kontraktu z "Kanonierami".
Żołnierz Wengera
Francuz szybko stał się ulubieńcem Wengera, który obdarzył go sporym kredytem zaufania na starcie. Przez pięć sezonów z rzędu Giroud gwarantował minimum 10 goli w Premier League. Świetne warunki fizyczne (193 cm/90 kg) pozwalały mu bez większych problemów przystosować się do specyfiki ligi angielskiej.
Na Emirates Stadium Francuz trzykrotnie sięgnął po Tarczę Wspólnoty i Puchar Anglii. Rozegrał dla Arsenalu ponad 250 spotkań, w których strzelił 105 goli i zanotował 41 asyst. Statystyki napastnika w barwach "Kanonierów" są imponujące i na pewno zalicza się on od do grona najlepszych zawodników Arsenalu w XXI wieku. W 2017 roku piłkarz został doceniony także nagrodą im. Ferenca Puskasa za efektownego gola strzelonego "skorpionem" w meczu przeciwko Crystal Palace.
W styczniu 2018 Francuz przeniósł się do Chelsea z powodu małej ilości występów w drużynie Arsenalu. I mimo że przeszedł on do drużyny lokalnego rywal, kibice "Kanonierów" nigdy nie mieli mu tego za złe, zważywszy na to, co piłkarz zrobił dla ich klubu przez pięć i pół roku. - Ta piękna historia kończy się dzisiaj. Chciałbym szczególnie podziękować fanom za ich bezwarunkowe wsparcie - napisał w mediach społecznościowych napastnik.
Im starszy, tym lepszy?
Kiedy Giroud dołączył do "The Blues" miał 32 lata. W pierwszym sezonie powiększył kolekcję trofeów o Puchar Anglii i Ligę Europy, ale indywidualnie był to dla niego słaby czas. Strzelił tylko dwa gole w 27 spotkaniach. W kolejnych rozgrywkach był tylko rezerwowym, a jego sytuacja zmieniła się dopiero po przyjściu Thomasa Tuchela. Z Niemcem Chelsea wygrała Ligę Mistrzów, a Francuz był jej najlepszym strzelcem w Champions League.
Po tym sukcesie, za symboliczny milion euro Giroud, przeniósł się do Milanu. Jak na gracza, który potrafi strzelić gola niemal w każdy możliwy sposób i wciąż wnoszącego wiele do drużyny, wygląda to jak rozbój w biały dzień. Ma już na koncie 57 występów i 23 gole dla "Rossonerich". W pierwszym sezonie w Mediolanie udało mu się również pomóc klubowi w zdobyciu pierwszego od 11 lat scudetto.
Po urazie Benzemy Giroud jest w Katarze niekwestionowanym numerem jeden w ataku mistrzów świata. Nigdy nie był dość dobry, jego klasa była kwestionowana, a w niedzielę może zostać najlepszym strzelcem w historii Trójkolorowych. Dzieli go od tego tylko jeden gol i Wojciech Szczęsny między słupkami polskiej bramki.
Mecz 1/8 finału mistrzostw świata Francja - Polska w niedzielę o godz. 16 czasu polskiego. Transmisja w TVP 1, TVP Sport oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Hubert Stępień, WP SportoweFakty