"Bild" informuje, że tuż przed 1/8 finału z Australią (2:1) rodziny kilku argentyńskich piłkarzy opuściły hotel "Waterfront" w Lusail, w którym były zakwaterowane na czas mundialu. Wszystko działo się oczywiście po zmroku. Wiadomo już, co rozzłościło Argentyńczyków.
W całym budynku wyłączono prąd. Nikt nie potrafił udzielić rodzinom informacji o tym, co się stało i kiedy szkody zostaną naprawione. Ponadto mówi się, że w pewnym momencie pojawił się dym, który sugerował, że może dziać się coś naprawdę niedobrego.
To właśnie wtedy żony kilku piłkarzy reprezentacji Argentyny dosłownie wpadły w panikę. Mowa m.in. o partnerkach Angela Di Marii, Geronimo Rulli, Leandro Paredesa, czy też Papu Gomeza.
ZOBACZ WIDEO: Wymowna scena na ławce Polaków. "Był bardzo wkurzony"
Okazuje się, że prąd powrócił po nieco ponad dwóch godzinach, ale... zdegustowani Argentyńczycy zażądali natychmiastowego przewiezienia do innych hoteli. To ostatecznie nastąpiło w późnych godzinach nocnych.
"Bild" relacjonuje, że skargi na "Waterfront" sypały się już wcześniej. Żony argentyńskich piłkarzy narzekały na wiele niedociągnięć. Choćby sprzątanie pokoju miało zostać zapomniane, nie było ciepłej wody pod prysznicem. Ponadto śniadanie było złej jakości.
Argentyńskie media zaczynają podsycać temat, ponieważ mamy do czynienia z miniskandalem. I wszystko to dzieje się w tle rozgrywek na boisku. Reprezentacja Argentyny po porażce z Arabią Saudyjską (1:2) na inaugurację fazy grupowej mistrzostw świata szybko wskoczyła na dobre tory, wygrywając trzy kolejne spotkania. Lionel Messi i spółka są już w ćwierćfinale turnieju.
Czytaj także:
Boniek wbił szpilkę. To go zdziwiło