Selekcjoner kadry Hiszpanii zabrnął w ślepy zaułek

PAP/EPA / Na zdjęciu: Luis Enrique
PAP/EPA / Na zdjęciu: Luis Enrique

Po sensacyjnej, ale i zasłużonej przegranej z Marokiem rozpoczęło się szukanie winnych w reprezentacji Hiszpanii, która pożegnała się już z mistrzostwami świata. Na pierwszy ogień poszedł selekcjoner Luis Enrique. Waży się jego przyszłość.

Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie jak zaczyna, ale jak kończy. To stwierdzenie prawdopodobnie już na zawsze będzie nieodłącznym elementem naszego życia. Dotyczy nie tylko piłki nożnej i generalnie sportu. Ale jakże pasuje do reprezentacji Hiszpanii.

Jak zaczęli mistrzostwa świata w Katarze? Od efektownego zwycięstwa 7:0 z Kostaryką, po którym ci najbardziej optymistycznie nastawieni kibice już szykowali się do fety. Jak się później okazało, fetować będą mogli wkrótce jedynie hiszpańscy dziennikarze, którzy od dłuższego czasu byli skonfliktowani z selekcjonerem Luisem Enrique. Oni tylko czekali aż kadra zaliczy spektakularną klęskę, która w konsekwencji zaprowadzi do zwolnienia 52-latka. Hiszpania w kolejnych meczach zremisowała z Niemcami, przegrała z Japonią, a następnie odpadła po rzutach karnych z Marokiem.

Jaka będzie przyszłość selekcjonera? Sam Luis Enrique nie podał się do dymisji po zakończonych mistrzostwach. Powiedział tylko, że chce odpocząć, spotkać się z rodziną, a w tym czasie będzie czekał na decyzję prezesa związku, u którego cieszył się dotychczas dużym zaufaniem.

On tego robić nie zamierza. - Jeśli zależałoby to wyłącznie ode mnie, to chciałbym zostać w tym miejscu do końca życia. Muszę jednak podjąć najlepszą decyzję zarówno dla mnie, jak i dla kadry - stwierdził.

ZOBACZ WIDEO: Kłótnia o podział pieniędzy. "Wszystko powinno być ustalone przed wylotem z Warszawy"

Fakty są takie, że jego kontrakt z federacją wygasa 31 grudnia. Trudno sobie wyobrazić, by miało dojść do prolongaty. Zresztą, hiszpańskie media są przekonane, że decyzja już zapadła.

Brak planu B

Wszyscy mamy w pamięci mecz Hiszpanii z Marokiem. Dwa celne strzały przez 120 minut oddał Dani Olmo. Jeden z ostrego kąta z rzutu wolnego, drugi był tak naprawdę dośrodkowaniem, ale nikt nie dotknął po drodze piłki i marokański bramkarz był zmuszony do interwencji. Poza tym nic. Nawet w konkursie rzutów karnych Hiszpania ani razu nie potrafiła pokonać Yassine Bounou. Wynik zatrważający. Nie było szans przebić się przez mur zbudowany przez przeciwnika. Oczywiście trzeba docenić Maroko, które w defensywie zagrało wprost perfekcyjnie.

Jak grała Hiszpania? Nudno. Można powiedzieć, że w swoim stylu, z ogromną liczbą podań. Natomiast kompletnie nic z tego nie wynikało. Posiadanie piłki dla samego posiadania, podania głównie w poprzek boiska, do tyłu. Podsumowaniem występu Hiszpanów na mundialu niech będzie rozpaczliwa próba strzału z dystansu w wykonaniu Sergio Busquetsa w starciu z Marokiem. Nie kojarzymy go z tego typu prób i teraz już wiemy dlaczego. Dobrze, że nic sobie w tej sytuacji nie zrobił. Pozostali mieli parę okazji do uderzenia z dalszej odległości, jednak tego nie próbowali.

Hiszpanie nie mieli żadnego planu B. Mecz z Kostaryką dobrze im się ułożył, szybko strzelili gola, a potem po prostu zabawili się z bardzo słabym przeciwnikiem i wbili mu siedem bramek. Później pojawiły się schody. Było prowadzenie zarówno z Niemcami, jak i Japonią, a udało się w tych spotkaniach zdobyć zaledwie jeden punkt. I kiedy trzeba było ruszyć, a także odrabiać straty, to pojawiał się problem. To nie jest zespół, który ma szybkie skrzydła, skutecznego napastnika i będzie mógł urozmaicić swoją grę. Jest to raczej jednostronnie grająca drużyna. Trafiła na mocnego przeciwnika w defensywie i pojawiły się problemy. Zwłaszcza, że Hiszpanie zaczęli mecz bez klasycznego napastnika, co mocno rzucało się w oczy.

Dziennik "Marca" pisze wprost, że Luis Enrique musi wziąć odpowiedzialność za postawę reprezentacji i czym prędzej zrezygnować. Oglądając Hiszpanów trudno było nie odnieść wrażenia, że pewien pomysł się tam wyczerpał. Dziennikarze zwracają mu uwagę m.in. na to, że w pewnym momencie meczu z Japonią wyniki tak się ułożyły, że Hiszpania w wirtualnej tabeli była na trzecim miejscu, co oznaczało brak wyjścia z grupy. Szkoleniowiec po spotkaniu strzelił sobie samobója mówiąc, że nawet o tym nie wiedział. Nie zbudował relacji z kibicami, a jeśli chodzi o piłkarzy, to trzymał się wąskiej grupy. Momentami jego powołania wzbudzały kontrowersje.

Potrzeba świeżego powietrza

Hiszpańscy kibice przeżyli swego rodzaju deja vu. Na mistrzostwach świata w Rosji w 2018 roku odpadli z gospodarzami po rzutach karnych na etapie 1/8 finału. Teraz historia się powtórzyła.

Luis Enrique poprowadził reprezentację w 38 meczach. W różnych rozgrywkach: Ligi Narodów, el. mistrzostw świata, na samym mundialu czy na mistrzostwach Europy. Wygrał 19 spotkań, zremisował 12 i przegrał siedem. Są to spotkania o stawkę, nie bierzemy pod uwagę towarzyskich. Patrząc na potencjał zespołu i oczekiwania przed nim stawiane, jest to wynik - delikatnie rzecz ujmując - słaby.

Nie było widać światełka w tunelu. Zespół się nie rozwijał, wręcz cofał.

Po meczu z Marokiem nie sprawiał wrażenie załamanego. Co więcej, zszokował jedną ze swoich wypowiedzi. - Jestem więcej niż zadowolony z tego, co pokazaliśmy. Zespół doskonale realizował mój pomysł na futbol. Jestem z nich dumny - powiedział.

To tylko pokazuje, że pewna forma się wyczerpała. Potrzeba w szatni świeżego powietrza, prawdopodobnie innego spojrzenia na piłkę nożną. Bo w obecnej formule nic dobrego Hiszpanii nie czeka.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

CZYTAJ TAKŻE:
Piłkarze nie chcieli iść na wojnę z rządem. "Jedna wypowiedź mogła zrobić z nich bohaterów"
TVP odkryło karty przed ćwierćfinałami. Co ze Szpakowskim?

Komentarze (0)