Przebudzenie kieleckiego snajpera

100, 200, 300… dokładnie 894 minuty czekał Marcin Robak na swoja kolejną bramkę w Orange Ekstraklasie. Sympatycy piłki nożnej w całej Polsce, a szczególnie w Kielcach już liczyli godziny od ostatniej bramki zdobytej przez napastnika Kolportera Korony. - Chciałbym zdobyć jeszcze cztery gole w tym sezonie. Zła karta musiała się w końcu odwrócić - mówił 25-letni piłkarz po sobotnim meczu z Zagłębiem Sosnowiec.

Marcin Robak był czołowym zawodnikiem Korony w rundzie jesiennej. Zdobył w niej osiem goli i zaliczył trzy asysty. Na swoją dziewiątą bramkę w tym sezonie musiał jednak czekać prawie pięć miesięcy aż do sobotniego starcia z Zagłębiem Sosnowiec. Wcześniej po raz ostatni wpisał się na listę strzelców dokładnie 1 grudnia 2007 roku w spotkaniu16. kolejki OE z GKS Bełchatów. - Długo trzeba było czekać na to moje trafienie. Osiem meczów bez strzelenia gola to na pewno długi okres. Mam nadzieję, że karta się teraz odwróci i w następnych czterech meczach także zdobędę bramki. Wiem, że stać mnie na jeszcze lepszą grę niż w tym spotkaniu, co będę chciał udowodnić w kolejnych grach - twierdzi Robak.

Kolporter Korona, oprócz słabej skuteczności Robaka, ma w ostatnich kolejkach także inny problem. Zespół z Kielc nie potrafi zagrać dwóch równych i dobrych połów w meczu. Podobnie było w spotkaniu ze słabym Zagłębiem Sosnowiec. - W pierwszej połowie mieliśmy bardzo dobre sytuacje, które wykorzystaliśmy, a w drugiej zabrakło trochę skuteczności. Jak wygrywa się 2:0 i ma się już przeciwnika na kolanach, to należy go dobić. Nam się niestety ta sztuka nie udała, choć przecież wynik jest bardzo dobry i najważniejsze, że wygraliśmy zwycięstwo - mówi popularny "Robaczek".

Drużyna z Kielc zachowuje jeszcze teoretyczne szanse w walce o upragnione europejskie puchary. Przed ostatnimi czterema kolejkami traci do drugiego Lecha Poznań sześć punktów. - Możemy wywalczyć wyższe miejsce niż piąte. Niestety przeciwnicy tez wygrywają mecze i mimo naszych zwycięstw, bardzo trudno nam się wbić na wyższą lokatę. My oczywiście gramy do końca i wierzymy w to, że wreszcie szczęście się do nas uśmiechnie oraz że przeciwnicy stracą jakieś punkty, co pozwoli nam walczyć o podium. Przed nami dwa spotkania u siebie i dwa na wyjeździe - z każdym możemy wygrać, ale także i niestety przegrać - zakończył Marcin Robak.

Źródło artykułu: